Nie mam sobie nic do zarzucenia pod względem prawnym i moralnym, ale oddaje się do dyspozycji mojej partii - deklarował senator Tomasz Misiak. Zapewnił, że w żaden sposób nie wpłynął na to, że firma, w której ma jedna trzecią udziałów, dostała zlecenie na szkolenia dla zwalnianych stoczniowców.
Sprawę nagłośniła „Gazeta Wyborcza” (CZYTAJ). Senator Misiak jako szef senackiej komisji gospodarki pracował nad tzw. specustawą stoczniową i zgłaszał do niej poprawki. Kilka miesięcy później firma Work Service, której jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała zlecenie na pośrednictwo pracy i szkolenia zwalnianych stoczniowców ze Stoczni Szczecińskiej. Kontrakt opiewa na 50 milionów złotych. Misiak ma 30 procent udziałów firmy.
Z dzieckiem na nartach
Misiak zapewniał na konferencji prasowej, że nie ma sobie nic do zarzucenia w związku ze sprawą. - Nie brałem udziału w procedurze konkursowej. Nie rozmawiałem z przedstawicielami komisji konkursowej ani urzędu zamówień publicznych. Kilka urzędów podejmowało niezależne decyzje, a wszystko było w 100 procentach było zgodne z ustawą o zamówieniach publicznych. Moja ewentualna moc sprawcza w tej sprawie to musiałby być naprawdę cud – przekonywał.
Jak dodał, o zwycięstwie Work Service dowiedział się z maila jej dyrektora, a w czasie, gdy firma starała się o kontrakty, był „z dzieckiem na nartach”, a następnie na senackim wyjeździe, dlatego też nie mógłby negocjować kontraktu dla swojej firmy w tym czasie.
"Powiedziałem: panowie, znacie ryzyko"
- Po otrzymaniu maila poinformowałem zarząd, że mogę stać się obiektem politycznego ataku. Zarząd stwierdził, ze wystartował w legalnym konkursie i nie widzi powodu, dlaczego nie mógłby podpisywać umowy. Powiedziałem: panowie, znacie ryzyko. Przykro mi, że stałem się obciążeniem dla pracowników - dodał.
Zaprzeczał też, że odpowiada za kształt ustawy stoczniowej. – To projekt rządowy, a ja nie uczestniczyłem na żadnym etapie w jego tworzeniu. Moje poprawki dotyczyły tylko prawa Unii Europejskiej i zostały odrzucone przez senatorów – stwierdził.
"Nie było przewiny"
Po otrzymaniu maila poinformowałem zarząd, że mogę stać się obiektem politycznego ataku. Zarząd stwierdził, ze wystartował w legalnym konkursie i nie widzi powodu, dlaczego nie mógłby podpisywać umowy. Powiedziałem: panowie, znacie ryzyko. Przykro mi, że stałem się obciążeniem dla pracowników tm
Według niego zawinił "nieklarowny system prawny", pozwalający posłom czy senatorom legalnie posiadać udziały w swoich firmach. Zapowiedział też, że na razie wyłącza się z prac firmy Work Service, ale udziałów sprzedawać nie zamierza.
Prezydent: biznemen też może być senatorem, ale...
Pytany o komentarz do sprawy Misiaka Lech Kaczyński zastrzegł, że wszystkich faktów nie zna, więc nie chce wydawać jednoznacznych ocen. - Przedsiębiorca jest takim samym obywatelem, jak każdy inny, więc ma prawo być posłem, ale sprawy konfliktu interesów powinny być bardzo szczegółowo regulowane - stwierdził. Według prezydenta prowadzenie działalności biznesowej przez parlamentarzystów to sprawa ich moralności.
Źródło: tvn24.pl, Bild.de
Źródło zdjęcia głównego: TVN24,PAP/Tomasz Gzell