- Misiak jest w oczywistym konflikcie interesów, bo z jednej strony reprezentuje państwo, które chce pomóc stoczniowcom i wydać na to jak najmniej pieniędzy, a z drugiej jest współwłaścicielem firmy, który powinien chcieć zarobić na tym jak najwięcej - mówił w "Magazynie 24 Godziny" Jacek Kurski. Senator PO Tomasz Misiak niezmiennie deklaruje, że nie sobie nic do zarzucenia, a swoje zachowanie uważa za transparentne.
Jacek Kurski powiedział, że nawet, jeśli firma Work Service, której współwłaścicielem jest Misiak, bezpośrednio nie zarobiła i rzeczywiście może nie wykazywać zysku, to na projekcie zarobili jednak jacyś ludzie - w tym wypadku m.in. wynajęci trenerzy. - I są to ludzie wynajęci przez firmę pana senatora - powiedział poseł PiS.
Kurski nie wierzy w wyjaśnienia Misiaka
Nie daje wiary wyjaśnieniom senatora PO, jakoby nie miał on wpływu na proces legislacyjny specustawy (stoczniowej - red.), kiedy był szefem komisji gospodarki, która nadzorowała jej tworzenie. Poseł PiS nie wierzy także, iż Misiak nie miał w tym czasie żadnego wpływu na decyzje swojej firmy. - O takich rzeczach szef, czy współwłaściciel przy takich kontraktach wie - wyjaśniał Kurski.
Senator PO zapewniał natomiast, że w tej sprawie państwa bezpośrednio nie reprezentował, ani nie wpływał też na decyzje Work Service.
Niejasna procedura
Kurski ma także zastrzeżenia, co do samej procedury przyznania firmie Misiaka, zlecenia na pośrednictwo pracy i szkolenia zwalnianych stoczniowców ze Stoczni Szczecińskiej.
- "Solidarności" Stoczni Gdynia odmówiono procedowania w tym konkursie - powiedziano jej, że nie spełnia wymogów, według których musi znaleźć pracę 50 proc. osobom, poddanych temu programowi. Po czym firma pana senatora wygrała ten przetarg, jednak z klauzulą, że musi znaleźć pracę, ale dla 20 proc. stoczniowców - mówił poseł PiS. Dodał, że według fachowców, naturalnym jest, że mniej więcej właśnie taka liczba zwalnianych osób, jest w stanie sobie sama znaleźć pracę.
Misiak winny się nie czuje
Kurski stwierdził także, że nawet gdyby Misiak podlegał procedurom przetargowym, to "powinien czuć, żeby trzymać się od tego jak najdalej i że zarabia na kryzysie i krzywdzie stoczniowców". W ripoście na zarzuty posła PiS Misiak oświadczył, że już w piątek osobiście złożył wniosek o kontrolę tejże procedury. - Uważam, że od początku jestem transparentny w tej sprawie, pokazuję siebie jako udziałowca, nie chowam swoich udziałów - dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24