- Zdanie, które wypowiedział Jarosław Gowin, nigdy nie powinno paść - stwierdził były minister sprawiedliwości, Krzysztof Kwiatkowski. W ten sposób odniósł się do wypowiedzi swojego następcy, który stwierdził, że "ma w nosie literę przepisów", a państwo powinno stać "na straży interesów obywateli, a nie interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych".
Mimo iż Kwiatkowski jest przekonany, że takie słowa z ust ministra sprawiedliwości nie powinny paść, to - jak stwierdził - rozumie emocje, które towarzyszyły Gowinowi. - Lepiej szukać jak najwięcej sprzymierzeńców do zmian niż powiększać grono przeciwników. Ale każdy z nas jest człowiekiem i ma prawo do emocji - powiedział były szef resortu sprawiedliwości. Pytany o to, kogo Gowin nazwał "sitwą", Kwiatkowski odpowiedział: - Jestem przekonany i mam taką nadzieję, że mówiąc "sitwa", Gowin mówił o tym splocie różnych interesów z różnych środowisk, który doprowadził do tego, że przez tyle czasu mogła funkcjonować piramida finansowa Amber Gold.
Były minister przypomniał, że w tej sprawie "szeroko rozumiany wymiar sprawiedliwości zawiódł". - Sytuacja, w której dochodzi do prawie 10 wyroków, w tym za każdym razem Marcin P. ma wyrok w zawieszeniu i za każdym razem o karę w zawieszeniu wnioskuje prokurator - to jest sytuacja absolutnie nie do przyjęcia - ocenił.
"Minister nie powoła prezesa sądu wbrew środowisku"
Kwiatkowski był też pytany o tryb powoływania prezesa sądu, w kontekście prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, Ryszarda Milewskiego. - Minister sprawiedliwości wbrew środowisku danego sądu nie jest w stanie powołać prezesa tego sądu - powiedział były mnister. Wyjaśnił, że procedura jest taka, iż to ustępujący prezes danego sądu wskazuje następcę.
- Poźniej, dla ważności tego powołania, potrzebna jest opinia, a w praktyce zgoda środowiska sędziów danego sądu. To przecież oni znają najlepiej tych, którzy mają ich reprezentować - dodał.
"Zmienić rozporządzenie lub ustawę?"
Minister wypowiedział się też w kwestii, czy minister sprawiedliwości może zarządzić wyniesienie akt z sądu, co polecił wykonać Gowin w sprawie Marcina P. - To jest sprawa skomplikowana - inny jest zapis w ustawie, a inny jest w rozporządzeniu - zauważył. - Tu opinie prawników są różne - dodał.
Jego zdaniem, sprawa ta wymaga "błyskawicznej analizy przepisów i jednoznaczego poglądu w tej sprawie". - Jeżeli trzeba zmienić rozporządzenie, to natychmiast, w zakresie, w którym niezgodny jest z ustawą. Albo trzeba zmienić ustawę. Wyciagnijmy wnioski z tej sytuacji - zaapelował.
Czwartkowy "Dziennik Gazeta Prawna" napisał, że z oceny ekspertów wynika, iż żądając takich akt minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, jak również prezes gdańskiego sądu apelacyjnego, złamali ustawę o ustroju sądów powszechnych. Według gazety, znowelizowana wiosną ustawa jasno reguluje sposób kontroli - mogą jej dokonywać wyłącznie sędziowie - wizytatorzy na miejscu, w sądzie. Urzędnicy ministerstwa mogą wyłącznie towarzyszyć tej czynności - dodaje dziennik.
W odpowiedzi na te zarzuty Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że "zażądanie z sądów przez ministra sprawiedliwości akt spraw dot. szefa Amber Gold Marcina P. nastąpiło w oparciu o obowiązujące przepisy". Według resortu, regulamin urzędowania sądów powszechnych przewiduje, że "akta sprawy (...) przesyła się na każde żądanie po wykonaniu niezbędnych czynności w sprawie: Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, Ministrowi Sprawiedliwości, Sądowi Najwyższemu, Rzecznikowi Praw Obywatelskich, Rzecznikowi Praw Dziecka oraz sądowi odwoławczemu". "Przepis ten stanowi jeden z instrumentów pozwalających ministrowi realizować zadania ustawowe" - dodano w komunikacie.
Autor: MON/tr / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24