- Nie chcemy od 1 stycznia płacić za fakt istnienia, chcemy płacić za efekt leczenia - mówił w "Faktach po Faktach" Bartosz Arłukowicz, komentując swój projekt zmian w leczeniu onkologicznym. Jak tłumaczył, chodzi o to, by pacjent czuł, że "jest pod opieką, nie błądzi, a jego droga jest koordynowana". - To jest nasza idea i sens - mówił minister zdrowia w TVN24.
Arłukowicz na ostatniej konferencji prasowej obiecał zniesienie limitów na każdym etapie leczenia onkologicznego. Jego projekt zmian w leczeniu onkologicznym ma obejmować ekspresową diagnostykę, terapię pod okiem specjalnego opiekuna i długofalową opiekę.
Czas od podejrzenia złośliwego nowotworu do podjęcia leczenia ma wynosić nie więcej niż dziewięć tygodni. Szczegółowo miało by to wyglądać następująco: podejrzenie nowotworu, skierowanie pacjenta do specjalisty i oczekiwanie na wizytę - maksymalnie do dwóch tygodni; wstępna diagnostyka u specjalisty – do dwóch tygodni; pogłębiona diagnostyka – do dwóch tygodni; konsylium określa sposób leczenia – do trzech tygodni. Po tym czasie, według projektu ministra, musi się rozpocząć leczenie.
Gwarancja terminu dla pacjenta
- Wykrywanie chorób nowotworowych we wczesnym etapie jest niezwykle ważne. Wiedzą to wszyscy - mówił w "Faktach po Faktach" minister zdrowia. Jak tłumaczył, choć jest to medyczna powinność to "nie zawsze odnajduje się w rzeczywistości". - Chodzi o to, by stworzyć mechanizm, aby pacjent szybko trafił do lekarza. Mechanizm premiujący tych, którzy mają wzmożoną czujność onkologiczną. Choroby nowotworowe to szczególne choroby, które muszą być wykryte wcześnie, po to by szybko rozpocząć leczenie. Jeśli dzisiaj, a tak się dzieje, czekamy długo, bo kolejki do specjalistów się wydłużały, to decyzja została podjęta: znosimy limity. Ale pod jednym warunkiem: gwarancji terminu dla pacjenta - tłumaczył Arłukowicz na antenie TVN24.
Karta ma "udrożnić w systemie"
Jak przekonywał Arłukowicz, kluczowe jest to, żeby pacjent jak najszybciej trafił do onkologa i otrzymał odpowiedź na pytanie, czy ma chorobę nowotworową czy nie.
- W całym systemie chodzi o to, by pacjent, który wzbudza choć cień podejrzenia, że tam może być choroba nowotworowa, otrzymał specjalną kartę leczenia onkologicznego, która go udrażnia w systemie. Która spowoduje, że on w ciągu dwóch tygodni znajdzie się u onkologa - mówił Arłukowicz. Dodał, że dla pacjenta w takiej sytuacji najgorsze jest czekanie z niewiadomą, ze "znakiem zapytania". - Dlatego ten pacjent, a lekarz rodzinny będzie miał do tego prawo, otrzyma kartę leczenia onkologicznego, która w dwa tygodnie spowoduje to, że będzie u lekarza onkologa. I przede wszystkim onkolog odpowie na pytanie czy pacjent chorobę nowotworową ma, czy nie. A potem przeprowadzi głębszą diagnozę - mówił minister zdrowia w "Faktach po Faktach".
Autor: kde//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24