Helikoptery, okręty, systemy przeciwlotnicze - MON zamierza w tym roku rozstrzygnąć najważniejsze i najkosztowniejsze programy zbrojeniowe ujęte w Planie Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych. Łączna wartość umów, jakie zamierza podpisać w tym roku, to kilkadziesiąt miliardów złotych. Ministerstwo nie ukrywa, że spodziewa się nacisków politycznych i biznesowych.
Uzbrojenie przewidziane do zamówienia w 2015 zmieni oblicze polskiej armii, "łatając" najistotniejsze luki i zastępując wysłużony poradziecki sprzęt, głównie latający. Wybrani mają być zachodni dostawcy helikopterów - wielozadaniowych i szturmowych, nowych okrętów dla Marynarki Wojennej oraz przede wszystkim systemów obrony przeciwlotniczej i antyrakietowej średniego i krótkiego zasięgu. Zachodni, bo choć we wszystkich tych postępowaniach uczestniczą polskie firmy zbrojeniowe, to dostawcami technologii są największe amerykańskie i europejskie koncerny obronne.
Helikoptery w ogniu wyborczej walki
Na pierwszy ogień pójść mają śmigłowce. Wskutek półrocznego poślizgu "dużego" przetargu helikopterowego, decyzja o wyborze dostawcy 70 średnich maszyn w wersji transportowej, poszukiwawczo-ratowniczej i zwalczania okrętów podwodnych zapadnie w pierwszej połowie 2015 roku. Do przetargu stanęli światowi potentaci rynku: Sikorsky, Airbus Helicopters i Agusta Westland, choć po wielu dramatycznych zwrotach akcji. Inspektorat Uzbrojenia MON otrzymał ich zgłoszenia 30. grudnia i kilka miesięcy zajmie mu analiza ich zawartości, a potem negocjacje offsetowe. MON podkreśla, że znaczący udział polskiego przemysłu w przypadku wydawania dziesiątek miliardów złotych z kieszeni podatnika jest nieodzownym warunkiem podpisania umów (sam kontrakt śmigłowcowy wart ma być 10-12 mld zł). Jeśli chodzi o zakłady helikopterowe, nie powinno to być problemem, gdyż dwaj uczestnicy przetargu mają w Polsce własne zakłady - Sikorsky w Mielcu, Agusta Westland w Świdniku - a trzeci, Airbus Helicopters, zapowiada inwestycje w łódzkich WZL-1, głównym zakładzie remontowym wojskowych śmigłowców w Polsce.
Z drugiej strony, wybór będzie miał w związku z tym konsekwencje dla przegranych - co w roku wyborczym może mieć znaczenie. Kilka tygodni temu temat do kampanii, wówczas samorządowej, próbował włączać Jarosław Kaczyński. Lider PiS sugerował wtedy wręcz, że przetarg został skonstruowany tak, by wykluczyć z niego obie firmy mające w Polsce fabryki. O "politycznym zagrożeniu" dla programów modernizacyjnych w roku podwójnych wyborów mówi też w prasowym wywiadzie odpowiedzialny za politykę zbrojeniową wiceminister obrony Czesław Mroczek: "Wypowiadali się na temat śmigłowców główni gracze polityczni w Polsce i tego się możemy spodziewać (...) że ten wielki plan modernizacyjny będzie przedmiotem dyskusji politycznej" - przyznał w rozmowie z PAP.
Strategiczny wybór - nie tylko dla Polski
Ale polityka - w wielkiej skali - i wielki biznes - wpłynąć też mogą na inny z zapowiadanych na ten rok kontraktów. Wyposażenie polskiej armii w nowoczesny, wielowarstwowy system obrony powietrznej i antyrakietowej to kwestia strategicznej wagi - i olbrzymiego znaczenia politycznego. O dostawę systemów średniego zasięgu o kryptonimie Wisła walczą firmy ze Stanów Zjednoczonych i Europy, i obie korzystają z politycznego wsparcia: Raytheon - rządu USA, Eurosam - rządu Francji. Również tu skorzystać mają polskie firmy, choć ich możliwości w zakresie produkcji nowoczesnych rakiet przechwytujących są dużo skromniejsze niż w przypadku helikopterów. Dużo lepiej wygląda sprawa z radarami i wyposażeniem łączności, a obaj rywale już teraz podpisują z potencjalnymi poddostawcami porozumienia o współpracy.
Polska decyzja, spodziewana w drugiej połowie 2015 roku, będzie jednym z najpoważniejszych zamówień zbrojeniowych w Europie i pochłonie na starcie kilkanaście miliardów złotych (a koszt zakupu systemu jest tylko częścią całej inwestycji). Kierownictwo MON bodaj po raz pierwszy mówi w tym kontekście otwarcie o zakulisowych działaniach: "Oprócz zagrożeń polegających na tym, że sami popełniamy błędy podejmując decyzje, jakie systemy pozyskać, albo jak zorganizować polski przemysł obronny, drugi rodzaj zagrożeń to naciski wywierane na nas, czego przejaw mieliśmy przy postępowaniu związanym ze śmigłowcami" – powiedział wiceszef MON Czesław Mroczek.
Krótszy zasięg – nie mniejsze emocje
Wybór między amerykańskim Patriotem a francusko-włoskim SAMP/T będzie miał wpływ także na kształt systemu krótkiego zasięgu Narew. MON chce by wszystkie "warstwy" polskiego systemu obrony powietrznej były zintegrowane, nie tylko pomiędzy sobą - ale też w systemie NATO. Dlatego wybór dostawcy kluczowego systemu średniego zasięgu w dużej mierze przesądzi o zasięgu krótkim, który jeszcze bardziej angażować ma polskie firmy, już teraz pracujące nad radarami i pociskami dla systemu Narew. Do wstępnych rozmów przyjęto zgłoszenia 9 podmiotów, w tym konsorcjum MEADS - odrzucone wcześniej w ramach programu Wisła. Tu znowu kłania się międzynarodowa polityka: głównym udziałowcem MEADS jest największa zbrojeniowa firma świata Lockheed Martin, a system był budowany jako nowe, wspólne rozwiązanie dla NATO, mające zastąpić m.in. wysłużone systemy Patriot, a walka o polski rynek jest częścią większej, europejskiej rozgrywki. W 2015 r. decyzje o nowym systemie obrony powietrznej podjąć mają Niemcy i Holandia, a gdyby Polska wybrała MEADS - szala przechyliłaby się na niekorzyść Patriotów. Wiosną toczyć mają się negocjacje z potencjalnymi dostawcami, decyzja podjęta ma być w 2016 - po ustaleniu kto dostarczy system średniego zasięgu. Z najkrótszym zasięgiem obrony przeciwlotniczej poradzić ma sobie sam polski przemysł obronny. Całość systemu to największy wydatek Programu Modernizacji Technicznej, wart około 30 mld zł.
Nareszcie Marynarka
Najbardziej symbolicznym przedsięwzięciem będzie jednak inwestycja w Marynarkę Wojenną. Ten rodzaj sił zbrojnych od dekady narzekał na zaniedbanie, od dwóch dekad nie widział nowego okrętu. Teraz ma ich zobaczyć w sumie aż 10, kiedy rozstrzygnięte zostaną programy Miecznik, Czapla, Kormoran II i wprowadzony długo opóźniony okręt Ślązak. Największymi nowymi jednostkami MW mają być trzy okręty obrony wybrzeża typu Miecznik, przeznaczone do działań na Bałtyku i poza nim, zabierające na pokład helikopter (do zwalczania okrętów podwodnych) i rozpoznawcze bezzałogowce. Trzy nieco mniejsze jednostki typu Czapla i trzy Kormorany II mają zapewnić obronę przeciwminową.
Ostatni nowy okręt ORP Ślązak, to jedna z największych dotychczasowych porażek polityki zbrojeniowej: ponad 10 lat temu miał być nowoczesną wielozadaniową korwetą (projekt Gawron), ostatecznie zostanie tylko patrolowcem. Dostawy okrętów realizowane mają być do 2026 roku, przy znacznym udziale polskich stoczni. Zwieńczeniem modernizacji Marynarki Wojennej ma być zakup trzech nowych okrętów podwodnych, wyposażonych w pociski samosterujące zasięgu 800 km. Ten projekt realizowany ma być jednak dopiero po zwiększeniu finansowania sił zbrojnych do 2% PKB w 2016 i późniejszych latach.
Do wydania 13 miliardów, potem więcej
Według zapowiedzi MON również w tym roku rozstrzygnięty ma być "mały" przetarg śmigłowcowy - na 30 maszyn uderzeniowych Kruk, zastępujących Mi-24 - oraz nowe w polskiej armii, wyrzutnie rakietowe dalekiego zasięgu o kryptonimie Homar. Oba programy zostały przyspieszone po zaatakowaniu przez Rosję Ukrainy, jako element wzmocnienia możliwości odparcia przez Polskę ewentualnego podobnego ataku. Szybciej niż wcześniej planowano Polska ma też zakupić bezzałogowce, rozpoznawcze i uzbrojone.
Cały program modernizacji technicznej ma pochłonąć w 2015 roku ponad 13 mld złotych - liczonych łącznie z ostatnią, wynoszącą 5,5 mld zł transzą płatności za samoloty F-16. MON obiecuje, że podobnie jak w ubiegłym roku, zrealizuje całość zaplanowanych wydatków, z czym były problemy w poprzednich latach.
Autor: Marek Świerczyński / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Marynarka Wojenna RP | M. Kluczyński