Wybory, wybory, wybory – wszyscy o nich mówią. Będą, nie będą, wcześniej, w terminie... Liderzy Lewicy i Demokratów zapewniają, że wcześniejsze wybory im nie straszne – są gotowi. No dobrze, a co z listami – dokładniej: jak je ułożyć? - stawia pytanie "Trybuna".
Na LiD składają się cztery partie, plus być może pielęgniarki i lekarze, którzy przecież zaprezentowali talenty polityczne, plus oczywiście Aleksander Kwaśniewski, który zapowiada, że upomni się o miejsca dla autorytetów spoza partii. Trzeba też pamiętać o tradycyjnych koalicjantach Sojuszu – związkowcach z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, ze Związku Nauczycielstwa Polskiego, Związku Zawodowego Górników w Polsce itd - wylicza "Trybuna". Szef największej partii i jedynej, która ma reprezentację parlamentarną – Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Wojciech Olejniczak przekonuje, że LiD może ustalić swoje listy „w ciągu kilku godzin”. To brzmi optymistycznie, ale doświadczenie podpowiada, że mogą „być schody”, zwłaszcza z tzw. jedynkami, czyli pierwszymi miejscami na listach. W wyborach do Sejmu jest 41 okręgów, czyli 41 „jedynek”. Chętnych będzie na pewno dużo więcej. Dlatego bydgoski poseł Sojuszu Janusz Zemke na łamach „Trybuny” zaproponował układanie list według kolejności alfabetycznej. „Wiele na tym zyskamy. Po pierwsze, unikniemy tej całej awantury o to, kto gdzie jest na liście. Bo ta awantura nas wykrwawi. A po drugie, zmusi to wszystkich kandydatów do aktywnej pracy” – przekonywał. Jego apel pozostał jednak prawie bez echa. „Prawie”, bo wypowiedź Janusza Zemke nie uszła uwagi dziennika „Dziennik”. „Dziennik” natychmiast dowiedział się „od anonimowego działacza SdPl”, że Marek Borowski zażądał dla swojej Socjaldemokracji aż 16 pierwszych miejsc na listach, co miało mocno zdenerwować liderów SLD.
Źródło: "Trybuna"