Siedzicie Państwo w pracy, a Wasz pies czeka w domu i tęskni. Każdy by tęsknił, przecież czasem trzeba wyjść za potrzebą…
Chrobot klucza w zamku, drzwi się otwierają – jest! Zmęczony pracą Pan znowu się spóźnił, psi pęcherz już pęka, ale co tu narzekać, jest szansa na spacer. Jeszcze tylko smycz… no tak, telefon zadzwonił, trzeba poczekać… dobrze, można już schodzić, byle tylko wytrzymać na schodach, to już tak niedaleko, trzy piętra w dół, kolejne drzwi, jeszcze jedne, chodnik, trawnik i… uff… Jeszcze raz się udało…
Smutny jest los psa, żyjącego w bloku. Żeby jeszcze jego Pan miał czas na częste i długie spacery... Znajomi powiedzieli mi, że ich pies, zamknięty sam w domu, przeraźliwie wyje. Sąsiedzi pisali skargi, trzeba było coś zrobić. Kupili elektroniczną obrożę – gdy pies wyje, kopie go lekko prąd. Przestał wyć.
Znowu przypomniał mi się Orhan Pamuk i jego książka „Nazywam się Czerwień”. Po opisie wałęsających się swobodnie psów w szesnastowiecznym Stambule, Pamuk patrzy na Zachód:
„W krainie niewiernych Franków, czyli Europejczyków, każdy pies ma właściciela. Te biedne stworzenia paradują po ulicach w kagańcach i na smyczy jak najnędzniejsi niewolnicy. (…) Gdy spotkają się na ulicy, smutnym wzrokiem mierzą się z dala i to wszystko.”
P.S.
Pies ze zdjęcia na imię ma Feluś (a w rodowodzie: Edi z Niedźwiedziej Gawry) i już o nim wspominałem (patrz: „Po godzinach”). We wrześniu kończy 11 lat i niedawno dostał puchar dla najstarszego sharpeia, zarejestrowanego na poświęconym tej rasie polskim forum internetowym. Mieszka w bloku, ale na szczęście nigdy nie jest sam…