Strzeżone osiedle, sobotnia noc, czy może już niedzielny poranek, godzina trzecia nad ranem. Smacznie śpisz we własnym łóżku. Nagle słychać drapanie do drzwi. Czy to pies? Przecież nie masz psa. Kot? Kota tym bardziej! A może włamywacz? Z duszą na ramieniu otwierasz. A tam... lis. Nie do wiary? A jednak! Na własnej skórze doświadczył tego internauta Patryk z Krakowa, który przysłał nam relację i zdjęcia na Kontakt TVN24.
- Gdy otworzyłem drzwi, ja i lis spojrzeliśmy sobie w oczy. Po chwili lis uciekł piętro wyżej - pisze Patryk. Zawiadomiona o wizycie dzikiego gościa ochrona nie chciała dać wiary niezwykłemu wydarzeniu. Przecierając oczy ze zdziwienia (w końcu było bardzo wcześnie), ruszyła na poszukiwanie zwierzaka, który zdążył się już usadowić, niczym domowy piesek, na wycieraczce u sąsiadów naszego internauty.
- Czekaliśmy na pomoc, a lisek w najlepsze terroryzował czwarte piętro - opowiada Patryk. - Znaczył teren i drapał drzwi, a raczej rzucał się na nie - dodaje.
Nieproszony gość narobił mnóstwo hałasu i pobudził większość lokatorów bloku. W końcu został złapany i wsadzony do klatki.
Zmylił ochronę by wprosić się na obiad?
Nie bez kozery lis znany jest ze swojego sprytu - w końcu by dostać się do bloku naszego internauty musiał pokonać kordon ogrodzeń i ochrony strzeżonego osiedla (zwanego zresztą Osiedlem Europejskim) oraz kilka pięter bloku.
Patryk żartuje, że lisek chciał wprosić na bardzo wczesne śniadanie. - Tak się złożyło, że dzień wcześniej moja żona zrobiła pieczeń z jelenia - mówi. Czy liska znęciły smakowite zapachy unoszące się wokół mieszkania i zamiast w lesie, postanowił zapolować w mieście?
- Gdyby ktoś mi o tym opowiedział, pewnie bym nie uwierzył - przyznaje Patryk.
Źródło: Kontakt TVN24,PAP
Źródło zdjęcia głównego: Patryk