U2 - słynny irlandzki zespół rockowy - musiał w sobotę wieczorem przerwać swój drugi koncert w Berlinie, gdy zaledwie po kilku utworach Bono, liderowi grupy, głos odmówił posłuszeństwa. Dzień wcześniej, w piątek, odbył się pierwszy występ zespołu w ramach tournee.
"Jest nam bardzo przykro, że musieliśmy przerwać ten wieczór. Bono był przed występem w świetnej formie, lecz po kilku piosenkach głos mu całkowicie zanikł. Nie wiemy, co się stało i musimy skonsultować się z lekarzem" - napisała grupa na swej stronie internetowej.
Szwankujący głos
58-letni lider od początku sobotniego koncertu miał problemy z głosem. W czasie koncertu ogłosił, że nie jest w stanie kontynuować występu. "Będziemy potrzebowali 10-15 minut, żeby sprawdzić, co się stało" - powiedział do publiczności lider U2. Sił na dokończenie występu jednak zabrakło, a zespół musiał odwołać koncert.
Organizatorzy ogłosili, że bilety z odwołanej imprezy zachowują ważność na koncert, który odbędzie się w innym terminie.
The power of #bono voice before it surprised him in #Berlin and left him abruptly...he was singing his guts out (per usual). @u2 @U2eiTour The crowd so felt for him as he with surrender was obviously powerless and vulnerable. He’s real and he’s human, too, like we all are. pic.twitter.com/f0Tl3hhuA2
— ashley judd (@AshleyJudd) 1 września 2018
"Dla takich ludzi nie ma miejsca w Europie"
W przeddzień pierwszego koncertu w Berlinie Bono potępił niedawną demonstrację skrajnej prawicy w niemieckim Chemnitz, których powodem był incydent, gdy na miejskim festynie doszło do bójki z udziałem kilku osób różnych narodowości, w której ranne zostały trzy osoby; jedna z nich - 35-letni Niemiec - później zmarła. Wydano nakaz aresztowania dwóch osób - 22-letniego Irakijczyka oraz 23-letniego Syryjczyka.
- Dla takich ludzi nie ma miejsca w Europie i w tym kraju - powiedział Bono.
Autor: momo//now / Źródło: PAP