Przed konsekwencjami tego wyroku Sądu Najwyższego nie da się uciec, odpowiedzialność za to zamieszanie ponosi rząd i parlament - ocenił sędzia SN Krzysztof Rączka, odnosząc się do wyroku Sądu Najwyższego w jednej ze spraw, których dotyczyło listopadowe orzeczenie TSUE. Prezes nowej Krajowej Rady Sądownictwa sędzia Leszek Mazur przekonywał, że "to orzeczenie nie będzie miało żadnych realnych konsekwencji", a wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta nazwał je "precedensem".
W czwartek odbyło się posiedzenie niejawne w pierwszej ze spraw, w których Sąd Najwyższy wystosował w końcu sierpnia 2018 roku pytania prejudycjalne, na które Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej udzielił odpowiedzi 19 listopada. Izba Pracy Sądu Najwyższego uchyliła uchwałę nowej Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie z odwołania sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego i oddaliła wniosek prezesa Izby Dyscyplinarnej SN o przekazanie sprawy do tej Izby.
Sędzia Sądu Najwyższego Bohdan Bieniek w uzasadnieniu wyroku wskazał, że nowa KRS nie daje wystarczających gwarancji niezależności od organów władzy ustawodawczej i wykonawczej i jest to punkt wyjścia do oceny, czy Izba Dyscyplinarna SN jest niezawisła.
Sędzia Piotr Prusinowski, który przewodniczył składowi wydającemu wyrok SN, dodał - powołując się na wyznaczony przez TSUE standard oceny niezawisłości i bezstronności sądu - iż Sąd Najwyższy uznał, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie jest sądem w rozumieniu prawa UE i krajowego.
"Przed konsekwencjami tego wyroku Sądu Najwyższego nie da się uciec"
O znaczeniu wyroku opowiedział w rozmowie z TVN24 sędzia Sądu Najwyższego Krzysztof Rączka. Jak wyjaśniał, SN "orzekł jednoznacznie, że Krajowa Rada Sądownictwa nie jest organem niezależnym, jest upolitycznionym organem, a sąd dyscyplinarny przy Sądzie Najwyższym, przyłączony, przyklejony do Sądu Najwyższego nie jest sądem w rozumieniu prawa europejskiego".
Dodał, ze zarówno sędziowie nowej KRS, jak i Izby Dyscyplinarnej SN "jeżeli czują się odpowiedzialni za bezpieczeństwo prawne obywateli, to powinni wstrzymać się od orzekania". - Przed konsekwencjami tego wyroku Sądu Najwyższego nie da się uciec - podkreślił.
Sędzia Sądu Najwyższego wyjaśniał także, że "jeżeli chodzi o wyroki wydawane w sprawach w sądach rejonowych, w sądach okręgowych czy apelacyjnych przez sędziów powołanych w wyniku działań neo-KRS-u, to one są dotknięte wadą prawną".
- Ponieważ w konsekwencji należy uznać, że orzekał sąd w niewłaściwym składzie - mówił.
Wskazał, że "jeżeli sąd orzeka w niewłaściwym składzie, to postępowanie jest nieważne, wyrok jest nieważny i na tej podstawie można się później domagać wznowienia postępowania". - To przewiduje zarówno procedura karna, jak i procedura cywilna - dodał.
Zdaniem sędziego Rączki "odpowiedzialność za to zamieszanie ponosi rząd i parlament (…). Rząd, który opracował takie prawo, a parlament, który je uchwalił". - W żadnym wypadku sędziowie nie ponoszą za to odpowiedzialności, niech na nas ta odpowiedzialność nie będzie zrzucana - akcentował.
Sędzia Rączka: jest zamieszanie, celowe wprowadzanie opinii publicznej w błąd
Według Rączki "odpowiedzialne władze publiczne powinny doprowadzić do stanu zgodnego z prawem, w tym wypadku do stanu zgodnego z prawem europejskim, prawem unijnym, z traktatowym prawem unijnym, które ma moc wiążącą przed prawem polskim".
- To chcę jasno podkreślić jeszcze raz, bo tutaj jest zamieszanie, celowe wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Prawo traktatowe, pierwotne prawo unijne ma pierwszeństwo przed prawem polskim, a Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu 19 listopada dał jasne wytyczne co do wykładni prawa europejskiego. Dzisiaj Sąd Najwyższy skonfrontował te wytyczne z prawem polskim i uznał, jak uznał - że KRS jest wadliwy, że sąd dyscyplinarny jest sądem wadliwym - wyjaśniał sędzia Krzysztof Rączka.
Szef nowej KRS: orzeczenie to w ogóle nie powinno zapaść
Przewodniczący nowej KRS sędzia Leszek Mazur powiedział, że "orzeczenie to w ogóle nie powinno zapaść". Jego zdaniem sprawa, która była przedmiotem wyroku, nie wymagała już rozstrzygnięcia.
Mazur przekonywał, że od opinii KRS - która była przedmiotem sprawy rozstrzygniętej w czwartek przez Sąd Najwyższy - nie przysługuje odwołanie, a wbrew informacjom medialnym KRS nie decydowała wówczas o dalszym orzekaniu sędziego NSA, a jedynie wydała niewiążącą opinię w tej sprawie.
Jak zaznaczył, sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego Andrzej Kuba, który złożył to odwołanie od opinii KRS, "został przywrócony do orzekania na podstawie ustawy i jego interes został już zaspokojony".
Jednocześnie według sędziego Mazura czwartkowe orzeczenie SN "nie będzie miało wpływu na funkcjonowanie KRS i Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego".
- To orzeczenie nie będzie miało żadnych realnych konsekwencji. W żaden sposób nie podważa ono statusu sędziów Izby Dyscyplinarnej. Wprowadza tylko do systemu pewną dozę niepewności i jest wątpliwe z uwagi na zasadę nieusuwalności sędziów - zaznaczył.
Zdaniem przewodniczącego KRS sędziowie orzekający w Izbie Dyscyplinarnej nie przestaną być sędziami. - To orzeczenie zostało wydane w konkretnej jednostkowej sprawie, która ogranicza się do oceny jednej opinii KRS z lipca 2018 roku, a nie obejmuje kwestii statusu sędziów - przekonywał.
Przewodniczący Rady dodał, że z tych samych przyczyn dzisiejszy wyrok "nie będzie też w żaden sposób oddziaływał na funkcjonowanie KRS".
"To jest pogląd wyrażony w formie orzeczenia"
Wydany wyrok komentował także na czwartkowej konferencji prasowej wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Jego zdaniem "przesądzenie dzisiaj o mocy tego orzeczenia, jako o mocy generalnej, jest bardzo dużym nadużyciem i manipulacją".
- Niestety, zauważyłem, że niektórzy sędziowie już tak próbują interpretować to orzeczenie, co jest bardzo niebezpiecznym precedensem, ponieważ to jest pogląd wyrażony w formie orzeczenia przez konkretny skład orzekający - mówił. Dodał, że ze względu na treść orzeczenie jest "bardzo niepokojące z prostego powodu".
- Skład orzekający uznał wyższość porządku prawa unijnego nad polską konstytucją, co jest wyrokiem bezprecedensowym z tego powodu, że od lat Trybunał Konstytucyjny, zajmując się problematyką unijną, jasno podkreślał, że to polska konstytucja jest w Polsce najwyższym prawem i prawo unijne podlega kontroli polskiej konstytucji - przekonywał Kaleta.
Zdaniem wiceszefa resortu sprawiedliwości "ten dzisiejszy precedens jest niespotykany, ale jednocześnie stanowi pewne ryzyko próby pozakonstytucyjnego przekazania części polskiej suwerenności na rzecz organów Unii Europejskiej, co również jest bardzo niepokojącym sygnałem".
Autor: akr//now / Źródło: TVN24, PAP