- Rozmowy były wstępne, bez szczegółów. Nie satysfakcjonują nas ustalenia - tak wczorajsze spotkanie z komendantem ocenia jeden z protestujących strażników miejskich z Siemianowic Śląskich. Głodówka funkcjonariuszy trwa już od czterech dni i do tej pory nie przyniosła efektów. W środę kolejne spotkanie, tym razem z udziałem prawników.
Strażnicy miejscy z Siemianowic Śląskich prowadzą protest głodowy od ubiegłej soboty. Sprzeciwiają się w ten sposób prześladowaniu, łamaniu ich praw pracowniczych i krytycznym warunkom socjalnym, w których od dawna pracują. Domagają się też przywrócenia do pracy kolegi, wiceprzewodniczącego związku zawodowego siemianowickiej straży miejskiej Henryka Zielińskiego.
Rozmowy "bez szczegółów"
W poniedziałek odbyło się pierwsze z serii spotkanie siemianowickich strażników z kierownictwem, które miało wypracować kompromis.
- Rozmowy były wstępne, bez szczegółów. No i odbyły się chyba tylko i wyłącznie, dzięki inicjatywie i obecności Mirosława Grzywy, członka zarządu śląsko-dąbrowskiej Solidarności opiekującego się w związku strażnikami miejskimi - mówi Marek Kozubski, przewodniczący NSZZ "S" siemianowickiej straży miejskiej.
Kolejne spotkanie planowane jest na środę.
Ustalenia są, ale jakby ich nie było ..
Czy spotkanie coś dało? Kozubski w rozmowie z tvn24.pl próbuje wypunktować ustalenia:
- Pula pieniędzy na remont naszej siedziby się znajdzie. Prawa pracownicze - jak usłyszeliśmy od naszego komendanta - nie są łamane i dowodem na to ma być, zadeklarowana przez niego, chęć przywrócenia do pracy naszego kolegi Zielińskiego, dla mnie to nie jest wyjaśnienie - wymienia Kozubski.
I jak podkreśla, sprawa nielegalnych wideorejestratorów, które działały na drogach Siemianowic bez zgody Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, też nie jest na razie rozwiązana. – Usłyszeliśmy, że na stronie internetowej siemianowickiego urzędu jest oświadczenie wyjaśniające w tej sprawie. Ale my domagamy się publicznego oświadczenia naszego komendanta, że byliśmy nieświadomi całej sytuacji przy instalowaniu urządzeń - tłumaczy strażnik.
- Nie satysfakcjonują nas takie ustalenia - podsumowuje protestujący.
Wyrzucony strażnik wróci do pracy?
Kwestą najpoważniejszą i wciąż nierozwiązaną jest jednak sprawa Henryka Zielińskiego, wiceprzewodniczącego związku zawodowego siemianowickiej straży miejskiej, który został zwolniony z pracy, bo miał naruszyć nietykalność cielesną swojego przełożonego. Protestujący absolutnie nie zgadzają się z tymi zrzutami i chociaż mężczyzną zajął się już sąd, domagają się natychmiastowego przywrócenia go do służby.
Do tej pory zamieszania nie chciał komentować komendant siemianowickiej straży miejskiej, Piotr Saternus. Tym razem zdawkowo odniósł się do tej konkretnej sytuacji. – Jutro będziemy omawiać ewentualne przywrócenie do pracy pana Zielińskiego. Tym razem spotkamy się w towarzystwie prawników. Więcej nie mogę powiedzieć - mówi tvn24.pl Saternus.
Jak określił, szanse na porozumienie ocenia "pół na pół".
"Przez trzy dni nie jemy i pracujemy"
W proteście trwającym już czwarty dzień bierze udział 21 osób. Głodówka ma charakter rotacyjny - dwu funkcjonariuszy głoduje przez 3 dni, po czym następuje zmiana.
- Przez trzy dni nie jemy i pracujemy. Po wykonaniu swoich obowiązków zostajemy na terenie komisji zakładowej i przeprowadzamy protest. Będzie trwał do skutku – zapewnia Kozubski.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: jsy / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Anzej Winkler