- Nie będę siedział za kratami - ucieszył się w poniedziałek 78-letni katowiczanin. Ostatnie 11 lat spędził w szpitalu psychiatrycznym. Za co? Miał grozić sąsiadom. Sąd uznał dzisiaj, że umieszczenie mężczyzny w szpitalu bez jego zgody odbyło się z naruszeniem przepisów.
78-letni Feliks Meszka po 11 latach przymusowego pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku wróci do domu – tak zdecydował w poniedziałek sąd w Rybniku. Uznał, że umieszczenie Meszki w szpitalu bez jego zgody odbyło się z naruszeniem przepisów.
- To niewyobrażalne, że można tak kogoś zamknąć bezpodstawnie. A ostatni miesiąc był tam nielegalnie - powiedział reporterowi TVN 24 pełnomocnik Meszki adwokat Piotr Wojtaszak.
Kopiuj i wklej opinię lekarską
Meszce postawiono zarzut kierowania gróźb karalnych pod adresem sąsiadów. W latach 1998 - 2003 miał wołać do nich: "pokażę ci, załatwię cię!".
W opinii Wojtaszaka to był pierwszy błąd - zawierzenie osobom składającym zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Za groźby karalne może grozić grzywna, kara ograniczenia lub pozbawienia wolności do 2 lat. Po zasięgnięciu opinii biegłych, na wniosek prokuratora, sąd umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu Meszki, tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. Został do niego przyjęty w 2004 roku.
- Długości pobytu nie określa się z góry, tylko co 6 miesięcy na podstawie opinii przedłuża się go do czasu ustąpienia przesłanek - mówi Wojtaszak.
Jednak, zdaniem pełnomocnika, lekarze ciągle wydawali na temat Meszki te same opinie: stan pacjenta nie poprawia się i w związku z tym powinien nadal być leczony. - Powstawały one na zasadzie kopiuj wklej, miały te same błędy interpunkcyjne i daty mimo różnych czasookresów - powiedział. A zażaleń sąd nie uwzględniał.
Tymczasem, jak przypomniał adwokat, każda opinia lekarska musi być poprzedzona osobistym badaniem pacjenta i przedstawiać aktualny stan zdrowia.
Adwokat podkreślał też, analizując stosowanie środka zabezpieczającego, że sąd powinien brać pod uwagę przedawnienie karalności czynu. W przypadku Meszki przedawnił się on po pięciu latach. - Gdyby nie interwencja w tej sprawie, Meszka mógłby być przymusowo w szpitalu nawet do końca życia – uważa Wojtaszak.
Nie wypuszczą, bo choroba jest zagrożeniem
Pacjent nie mógł odzyskać wolności nawet mimo decyzji Sądu Najwyższego, który 10 listopada uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast zwolnienia, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, z uwagi na rzekome zagrożenie wynikające z jego choroby. - Podczas 11 lat pobytu Meszki nie odnotowano takiego zachowania - komentował Wojtaszak.
- Orzeczenie sądu jest takie, że pan Feliks został przyjęty do szpitala z naruszeniem przepisów. W związku z tym dzisiaj szpital opuści - powiedział adwokat.
Jak podkreślił adwokat, olbrzymiej satysfakcji z decyzji sądu towarzyszy „zaduma nad tym, co się tutaj wydarzyło i dlaczego pan Felis przez okres miesiąca był w pełnej izolacji, faktycznie pozbawiony wolności”.
Sam Meszka mówił, że bardzo cieszy z możliwości powrotu do domu. Ma się nim zaopiekować rodzina. - Nie będę siedział za kratami – powiedział z satysfakcją.
O pomoc dla Meszki poprosił Broll
Wojtaszak jest też pełnomocnikiem Krystiana Brolla, który w zakładzie psychiatrycznym przebywał ponad 8 lat i teraz domaga się zadośćuczynienia i odszkodowania za bezprawne pozbawianie wolności. To on poprosił swego adwokata, by zajął się sprawą jego kolegi z oddziału.
Sądowemu postępowaniu dotyczącemu Meszki przygląda się Rzecznik Praw Obywatelskich, który w tej sprawie wniósł kasację do Sądu Najwyższego. 10 listopada sąd ten uwzględnił w całości kasację RPO, uchylił zaskarżone postanowienia i umorzył postępowanie wobec podejrzanego. SN potwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.
Według SN sąd II instancji nie zauważył, że sąd rejonowy nie przeprowadził, poza obowiązkowym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów oraz psychologa, jakiegokolwiek postępowania dowodowego, mającego potwierdzić sprawstwo podejrzanego. Sam podejrzany nie został nawet przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym.
"Nie sposób uznać, aby wypowiadane przez podejrzanego groźby, które nigdy nie weszły w jakąkolwiek fazę realizacji, stanowiły czyn o znacznym stopniu społecznej szkodliwości, uzasadniający bezterminową de facto detencję 78-letniego obecnie człowieka" - uznał SN.
Autor: mag/kv / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TTV