Pracownicy sanepidu sprawdzili stan sanitarny zakładu i technologie stosowane w trakcie produkcji wody "Żywioł Żywiec Zdrój". Efekt? Zastrzeżeń nie ma. Kontrola została przeprowadzona po tym, jak mieszkaniec Bolesławca po wypiciu tej wody z oparzeniami przełyku i jamy ustnej trafił do szpitala. Wciąż nie wiadomo, co dokładnie znajdowało się w butelce. Jednak jak podkreśla producent "obcą substancję stwierdzono jedynie w jednej butelce".
- Próbki wody przywieziono do laboratorium. Jeszcze w czwartek wykonano pierwsze badania, przede wszystkim organoleptyczne. Jeśli chodzi o smak, zapach i barwę to nie mamy żadnych zastrzeżeń. Są one zgodne z wymaganiami prawa żywnościowego. Wyniki badań szerszych, w tym fizykochemicznych, będą znane najwcześniej w przyszłym tygodniu - powiedziała reporterowi TVN24 Krystyna Szołomicka, kierownik Oddziału Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Szczecinie.
"Nie było żadnych zastrzeżeń"
W czwartek, po tym jak mieszkaniec Bolesławca napił się wody z butelki z etykietą "Żywioł Żywiec Zdrój" trafił do szpitala, w rozlewni w Mirosławcu pojawili się przedstawiciele sanepidu. - Naszą rolą jest sprawdzenie, czy woda spełnia wymagania prawa żywnościowego, ale także stanu sanitarnego zakładu i wszystkich procesów stosowanych w czasie produkcji. Wyniki wczorajszej kontroli wskazują na to, że zakład spełnia wszystkie wymagania. Nie było, na dzień dzisiejszy, żadnych zastrzeżeń - powiedziała Szołomicka.
Czy kontrolerzy pojawiają się w rozlewni producenta ponownie? Przedstawicielka sanepidu nie wyklucza takiej możliwości, ale na razie takiej potrzeby nie ma.
Z obrotu czasowo wycofano 0,5-litrową wodę gazowaną z dwóch partii jakie znalazły się w zgrzewce zakupionej w Bolesławcu. - Trwa wycofywanie, zatwierdzone przez producenta, butelek wody "Żywioł Żywiec Zdrój" ze sklepów i hurtowni. To dwie partie, ponad 350 tys. butelek wody - przekazał Sebastian Napieraj, reporter TVN24.
Jednak jak informuje Główny Inspektorat Sanitarny do tej pory nie ma żadnych dowodów "na to, że woda "Żywioł Żywiec Zdrój" stanowi zagrożenie dla zdrowia konsumentów". A producent zapewnia: bezpieczeństwo innych produktów nie zostało w jakikolwiek sposób podważone. Co więcej, sprawdzane są wszystkie etapy magazynowania i dystrybucji produktu, w tym bolesławieckiej hurtowni, w której kupiono wodę, której napił się 31-latek.
S 08/08/08:49/3/1 S 20/04/11:04/3/1 numery partii wody Żywioł Żywiec Zdrój tymczasowo wycofanych z obrotu handlowego
Producent: produkt nie był zapakowany oryginalnie
Na swojej stronie internetowej producent zamieścił oświadczenie ws. incydentu w Bolesławcu. "Ustalono, że w zgrzewce zakupionej przez konsumenta znalazło się 11 butelek z partii produkcyjnej z sierpnia i jedna z kwietnia, co oznacza, że produkt nie był zapakowany oryginalnie przez Żywiec Zdrój" - czytamy w komunikacie.
Poinformował również o tym, że przedstawiciele firmy spotkali się z poszkodowanym mężczyzną. "Wiemy już, że czuje się lepiej i wkrótce powinien zostać wypisany ze szpitala" - napisano.
Tę informację potwierdza bolesławiecki szpital, w którym mężczyzna jest hospitalizowany. W piątek ma opuścić placówkę.
- Przedstawiciele kilku instytucji kontrolnych (Inspekcja Sanitarna) oraz policja prowadzili od samego rana szczegółowe kontrole wyjaśniające na terenie zakładu produkcyjnego i nie stwierdzili jakichkolwiek nieprawidłowości. Jak potwierdza ostatni komunikat Głównego Inspektora Sanitarnego, poza przypadkiem z Bolesławca, woda Żywioł od Żywiec Zdrój nie stanowi jakiegokolwiek zagrożenia dla zdrowia konsumentów - podkreśla w oficjalnym stanowisku Żywiec Zdrój.
"Wyczuwalna silna woń chloru"
Sprawą zajmuje się także policja i prokuratura. Na razie wciąż nieznane są pełne wyniki badań butelek zabezpieczonych w mieszkaniu mieszkańca Bolesławca. Jak mówiła w czwartek szefowa Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu wstępnie w butelce z której pił mężczyzna "była wyczuwalna silna woń chloru bądź pochodna chloru, mieszanina jakiejś substancji".
Na stronie producenta, w piątkowe południe, pojawiła się informacja o tym, że w butelce z której pił pan Maciej "znajdowały się trzy substancje chemiczne, w tym etanol czyli alkohol etylowy, który jest powszechnie stosowany. Dokonaliśmy szczegółowej weryfikacji i potwierdziliśmy, że w zakładzie rozlewniczym w Mirosławcu poza alkoholem etylowym, nie są dostępne dwie pozostałe substancje chemiczne, ani produkty je zawierające".
Prokuratura: konieczne dalsze badania
Sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze. Śledczy prowadzą postępowanie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu mieszkańca Bolesławca.
W piątek po południu okazało się, że na wyniki badań będzie trzeba poczekać znacznie dłużej. - Ze wstępnej opinii Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu wynika, że w butelce z oznaczeniem partii: S:2-/04/11:04/3/1 zamiast wody znajdowała się substancja chemiczna, jednak laboratorium nie posiada możliwości pełnej identyfikacji - poinformowała Violetta Niziołek z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. I dodała, że wciąż trwają działania mające na celu ustalenie, na jakim etapie doszło do wypełnienia butelki substancją chemiczną i dokładnej jej identyfikacji.
Do zdarzenia doszło w Bolesławcu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl