Przed Sądem Okręgowym w Opolu ruszył proces Artura W., oskarżonego o zabójstwo 15-letniej Wiktorii z Krapkowic. W chwili zdarzenia nie miał ukończonych 17 lat, ale przed sądem będzie odpowiadał jak dorosły. Proces został utajniony. - Czas nie goi ran. Tęsknota zabija człowieka od środka - powiedziała po zakończeniu rozprawy matka zamordowanej nastolatki.
Na pierwszą rozprawę Artur W. został doprowadzony z aresztu śledczego w Opolu. O utajnienie procesu, ze względu na interes prywatny pokrzywdzonej i to, że szczegóły sprawy mogą budzić "silne wzburzenie" miejscowej opinii publicznej wnioskowała prokuratura i obrona oskarżonego 18-latka.
Pierwsze posiedzenie sądu trwało kilka godzin. Tuż po tym jak z sali wyprowadzono oskarżonego mężczyznę jego pełnomocnik nie chciał komentować przebiegu rozprawy. Bardziej rozmowny był oskarżyciel posiłkowy, czyli pełnomocnik zamordowanej 15-latki.
- Podzielamy zdanie prokuratury jeśli chodzi o wymiar kary dla oskarżonego. Przepisy prawa pozwalają na wnioskowanie o pozbawienie go wolności na 25 lat - wyjaśnił adwokat Andrzej Kuczera. I dodał, że Artur W. odmówił składania wyjaśnień, ale odpowiadał na pytania stron i sądu. - Naszym zdaniem przedstawiana przez niego wersja jest nie do końca spójna. Oskarżony wyraża skruchę, ale dla nas te wypowiedzi nie są w pełni szczere. Dziś często modyfikował swoje wcześniejsze wyjaśnienia - relacjonował Kuczera.
"Tęsknota zabija od środka"
Mama Wiktorii w rozmowie z reporterką TVN24 przyznała, że bardzo bała się dnia, w którym będzie musiała spotkać się oko w oko z oprawcą swojego dziecka. Jak powiedziała ponad rok po tragedii ból jest wciąż taki sam. - Nie ma żadnego uśmierzenia. Niektórzy mówią, że czas goi rany. Człowiek się zaczyna przyzwyczajać, ale tęsknota zabija od środka - przyznała zrozpaczona kobieta. I dodała, że W. powinien zostać skazany na dożywocie. Ma jednak świadomość tego, że to niemożliwe.
15-letnia Wiktoria zaginęła 7 marca 2015 roku. Właśnie tego dnia ostatni raz rozmawiała z rodziną. Dziewczyny przez kilkanaście dni szukali nie tylko mama i tata, ale też okoliczni mieszkańcy. Po niemal dwóch tygodniach służby otrzymały informację o tym, że w przepompowni ścieków znaleziono ciało.
"Zabójca mojej córki nie jest człowiekiem"
Po oględzinach było wiadomo, że to zwłoki młodej kobiety. Jednak rodzina nie rozpoznała Wiktorii. Potrzebne były badania DNA. - Zabójca mojej córki nie jest człowiekiem. Powinien zostać skazany na karę śmierci - mówiła wówczas mama nastolatki. I twierdziła, że córka musiała znać swojego oprawcę. Tym bardziej, że w ostatniej wiadomości do koleżanki napisała: "On za mną idzie".
Poszukiwania oprawcy dziewczyny trwały 1,5-miesiąca. W końcu w sprawie zatrzymano 17-letniego Artura W., mieszkańca sąsiedniego Gogolina.
W. najpierw usłyszał zarzut rozboju i ciężkiego uszkodzenia ciała, w którego doszło do zgonu 15-latki. Prokuratorzy mówili wtedy: dowody nie wskazują na to, że chciał zabić.
Szarpał, odepchnął, zabrał telefon, a później wrzucił do ścieków
Kilka miesięcy później, w grudniu 2015 roku, śledczy zarzuty zmienili. Uznali, że W. zabił Wiktorię. Chciał dokonać rozboju, chodziło o kradzież telefonu komórkowego. - W trakcie przesłuchania podejrzany przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Jednocześnie odmówił składania wyjaśnień - mówiła wówczas Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Jak ustalili prokuratorzy W. szarpał nastolatkę za rękę i odepchnął ją. Dziewczyna straciła równowagę, upadła i uderzyła głową o betonowe podkłady. Straciła przytomność, ale wciąż żyła. Wtedy W. zabrał jej telefon komórkowy. Jego wartość oszacowano na ok. 400 złotych. - Następnie przetransportował nieprzytomną Wiktorię na teren przepompowni ścieków, gdzie wrzucił ją do kolektora ściekowego, czym spowodował jej śmierć wskutek uduszenia gwałtownego poprzez utonięcie - informowała Sieradzka.
Będzie odpowiadał jak dorosły, ale dożywocie mu nie grozi
Choć początkowo prokuratorzy mówili o tym, że W. przyznał się do winy, później informowali, że oskarżony podaje własną wersję wydarzeń, ale do zamiaru zabicia Wiktorii się nie przyznaje.
Biegli psychiatrzy orzekli, że w chwili popełnienia czynu nastolatek był poczytalny. Czytaj więcej na ten temat
Chłopak w marcu 2015 roku, czyli w czasie gdy doszło do zdarzenia, nie miał ukończonych 17 lat. Dlatego nie może zostać skazany na dożywocie. Jednak decyzją sądu rodzinnego będzie odpowiadał jak osoba dorosła.
Proces rozpocznie się przed Sądem Okręgowym w Opolu:
Autor: tam/kv / Źródło: TVN24 Wrocław