Wszczęto nowe śledztwo w sprawie skierowania przez prokuraturę w 2014 roku agentów ABW do zabezpieczenia komputerów i nośników danych w redakcji "Wprost" w poszukiwaniu nagranych rozmów polityków. – Użycie Agencji było niewspółmierne do tamtej sytuacji – mówi dziś Marek Biernacki z PO, były minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska, który dwa lata temu zarzucił prokuraturze bezprawne działanie.
Decyzję o prowadzeniu nowego śledztwa w sprawie akcji we "Wprost" Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga i ABW podjął Bogdan Święczkowski, szef Prokuratury Krajowej. Bezpośrednim powodem było zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa skierowane przez Mariusza Kamińskiego, koordynatora służb specjalnych.
Jak czytamy w oficjalnym komunikacie PK, w zawiadomieniu są podane "nowe fakty" dotyczące przyczyn, dla których prokuratura skierowała 18 czerwca 2014 roku ABW do zabezpieczenia nośników i komputerów dziennikarzy "Wprost", na których mogłyby się znajdować nagrania polityków zarejestrowane w ramach słynnej afery taśmowej.
"(…) Mogło dojść do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych, tj. przestępstwa z artykułu 231 Kodeksu karnego, co mogło mieć na celu zastraszanie dziennikarzy tygodnika, którzy opublikowali zapis nagrań kompromitujących rząd PO – PSL" – twierdzi Prokuratura Krajowa.
Jakie nowe fakty? Bez odpowiedzi
Święczkowski uznał że poprzednie śledztwo w sprawie akcji ABW we "Wprost" umorzono "przedwcześnie". Nowe wszczęła Prokuratura Regionalna we Wrocławiu.
Jakie to "nowe fakty" odkrył minister Kamiński? Nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Prokurator krajowy nie chciał komentować tej sprawy.
Wejście ABW do redakcji "Wprost" odbiło się szerokim echem w całej Europie. Organizacje broniące praw człowieka i dziennikarskie zarzucały rządowi nadużycie władzy i ograniczanie wolności słowa.
– Skierowanie ABW było niewspółmierne do potrzeb. Prokuratura powinna wezwać na przesłuchanie dziennikarzy i ówczesnego redaktora naczelnego tygodnika. A także zwrócić się do nich o wydanie nośników – mówi teraz Marek Biernacki (PO), były minister sprawiedliwości, który dwa lata temu przygotował druzgoczący prokuraturę raport.
"To nie powinno mieć miejsca"
Przypomnijmy. W raporcie, o jaki zwrócił się w 2014 roku premier Donald Tusk, Biernacki stwierdził m.in., że działania prokuratury były zbyt daleko idące i mogły budzić obawę naruszenia tajemnicy dziennikarskiej, a próba wykonania kopii binarnej zawartości komputerów w redakcji była niezgodna z prawem.
Dziś poseł PO dodaje: - Prokuratura przyjęła kwalifikację nagrywania rozmów bez zgody nagrywanych. Gdyby przyjęto wtedy, że za nagraniami stała zorganizowana grupa przestępcza, która miała na celu osłabienie rządu, to wtedy skierowanie ABW mogłoby mieć uzasadnienie.
To nie była sprawa dla ABW
Nasze źródła wskazywały, że nielegalne nagrywanie nie mieściło się w katalogu przestępstw, którymi zajmuje się Agencja. I dlatego – zdaniem śledczych z Prokuratury Krajowej – można mówić o przekroczeniu uprawnień przez prokuraturę i ABW.
W komunikacie czytamy: "Prokuratura ponownie oceni działania ówczesnego kierownictwa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nadzorującego przeszukania w tygodniku „Wprost” prokuratora Józefa Gacka i ewentualnie innych osób, które odpowiadały za czynności funkcjonariuszy ABW w redakcji".
Prokuratora Gacek z praskiej prokuratury kierował czynnościami w redakcji tygodnika. Jednak działania tego prokuratora i ABW oceniały już sądy, które rozpatrywały m.in. zażalenie dziennikarzy "Wprost" na próbę siłowego odebrania im komputerów przez oficerów ABW nadzorowanych przez prokuratora Gacka.
Sądy odrzuciły je, twierdząc m.in., że wysłanie Agencji było zasadne, bowiem zachodziło podejrzenie nagrania najważniejszych osób w państwie, kluczowych ministrów, a to mogło godzić w interesy państwa.
Sprawa prokuratora Gacka
Przypomnijmy, że na początku kwietnia prokurator Gacek podał się do dymisji z funkcji naczelnika w praskiej prokuraturze w proteście przeciwko odebraniu podwładnemu mu prokuratorowi sprawy braku publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego, tylko dlatego, że ten prokurator chciał wszcząć śledztwo. Sprawę nagłośnił portal tvn24.pl.
W odpowiedzi pełniący obowiązki szefa Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga wydał komunikat, w którym stwierdził, że Gacek i tak by przestał być naczelnikiem, bowiem nie miał zaufania kierownictwa prokuratury: "Prokurator Gacek nie ma takiego zaufania z powodu kluczowej roli, jaką odegrał uczestnicząc w czerwcu 2014 roku w najściu funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na redakcję tygodnika 'Wprost'. Akcja ta postawiła w wątpliwość przestrzeganie wolności prasy w Polsce".
Przeciwko takiemu oświadczeniu swojego szefa zaprotestowało 22 prokuratorów z praskiej prokuratury: "Wyrażamy swój sprzeciw wobec treści Pańskiego komunikatu udostępnionego opinii publicznej (...). Nie kwestionując uprawnień prokuratorów przełożonych w zakresie doboru kadry nasz sprzeciw budzi próba podważenia zawodowego profesjonalizmu prokuratora Józefa Gacka. W szczególności za niewłaściwe uważamy określenie prawnych czynności służbowych oraz innych prokuratorów tej jednostki podjętych w siedzibie tygodnika 'Wprost' mianem 'najścia na redakcję' (...) W świetle powyższego, zacytowane wcześniej określenia wykorzystane w Pańskim komunikacie, odbieramy jako krzywdzące i rozczarowujące, nieoddające ducha wzajemnego poszanowania, który winien istnieć między prokuratorami przełożonymi i prokuratorami podległymi".
Protestujący prokuratorzy dodali, że sądy dwukrotnie prawomocnie orzekły, że zarówno Gacek, jak i funkcjonariusze ABW nie złamali prawa, a ich działanie było "niezbędne dla toczącego się postępowania".
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl)//plw / Źródło: tvn24.pl