Małżeństwo miało znęcać się nad powierzonymi im dziećmi. Przyszywany ojciec miał dopuszczać się pedofilii i molestowania seksualnego. W łęczyckim sądzie ruszył proces w głośnej sprawie rodziców zastępczych z Łęczycy (woj. łódzkie). Prokuratura mówi o "porażających" dowodach, a byli podopieczni małżeństwa opowiadają o tym, co działo się za drzwiami domu oskarżonych.
Jan A. i Bożena A. do łęczyckiego sądu zostali przywiezieni z aresztów śledczych w Łodzi. Rozprawa, podczas której sąd orzeknie, czy znęcali się nad powierzonymi im dziećmi, odbywa się za zamkniętymi drzwiami.
Kobieta - podobnie jak mąż - jest oskarżona o znęcanie się nad dziesięcioma podopiecznymi. Grozi jej do 5 lat więzienia Jan A. odpowie też za wykorzystywanie seksualne siedmiorga z nich. Mężczyzna może trafić za kratki na 12 lat.
Czują się niewinni
Adwokat oskarżonych, mec. Bartosz Tiutiunik poinformował, że jego klienci nie czują się winni.
- Konsekwentnie podkreślali to podczas trwającego śledztwa. Składali przy tym obszerne wyjaśnienia - przypomniał mecenas przed kamerą TVN24.
Dodał przy tym, że oskarżeni nie planują zmienić swojego stanowiska i nie ma mowy o dobrowolnym poddaniu się karze z ich strony.
- Nie będę na razie zdradzał naszej linii obrony, jest na to zdecydowanie zbyt wcześnie - uciął mecenas.
Trzy paski do bicia: Maciek, Zenek, Bartek
W łęczyckim sądzie pojawiły się też osoby, które miały być poszkodowane przez małżeństwo A.
- Nigdy im nie wybaczymy tego, co zrobili nam i naszemu rodzeństwu - mówiła przed rozpoczęciem procesu Krzysztofa Michałowska, pełnoletnia dziś, była podopieczna oskarżonego małżeństwa.
Krzysztofa przyszła do sądu razem z siostrą. Jan i Bożena A. opiekowali się też ich młodszym bratem.
- Brat płacze i wpada w histerię na samo wspomnienie imion dawnych opiekunów - dodaje Martyna Michałowska.
Młoda kobieta wspomina, że Jan A. miał trzy paski, którymi bił dzieci.
- Do tego służył "Maciek", "Zenek" i "Bartek" - opowiada przed kamerą.
"Zamykali nas w garażu, bez jedzenia i picia"
O tym, co działo się za murami łęczyckiego domu rodziny zastępczej opowiadała nam wcześniej inna z byłych podopiecznych, Patrycja.
- Na moich oczach wrzucili trzyletniego chłopca do garażu. Za karę. Trzymali za ręce i nogi, wrzucili jak śmiecia i zamknęli bez jedzenia i picia. Płaczu tego dziecka nie zapomnę - opowiadała dziewczyna, która wciąż boi się pokazywać twarzy.
Patrycja dodaje, że zarówno ona jak i inne dzieci były ofiarami przemocy seksualnej.
- Jan A. obnażał się przy nas. Wchodził do łazienki, kiedy brałyśmy prysznic. Podglądał przez dziurkę od klucza - wspomina dziewczyna.
Według wspomnień naszej rozmówczyni, dzieci nad którymi opiekować miało się łęczyckie małżeństwo, były regularnie bite.
Niewydolny system?
Na wokandzie poniedziałkowej rozprawy można też przeczytać nazwisko dawnej szefowej Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Łęczycy. To właśnie ta jednostka odpowiadała za nadzór nad rodziną zastępczą.
Dyrektor PCPR została zwolniona ze stanowiska po nagłośnieniu sprawcy łęczyckiej rodziny zastępczej. Jak wynikało z raportu przygotowanego w ubiegłym roku przez Urząd Wojewódzki, rodzina A. nie była wystarczająco kontrolowana. Co więcej, pod dach oskarżonych trafiały dzieci, mimo, że już wcześniej biegły psycholog stwierdził, że ani Jan A., ani Bożena A. nie nadają się na rodziców zastępczych.
- Nie mam państwu nic do powiedzenia, proszę mnie nie nagrywać - rzuciła w poniedziałek przed wejściem na salę rozpraw była szefowa PCPR, która ma być przesłuchana w charakterze świadka.
Nie do końca poczytalny, ale odpowiadać może
Oskarżeni zaczęli funkcjonować jako rodzina zastępcza od 2007 r. Ustalono, że do początku 2014 r. przebywało w niej w sumie kilkanaścioro dzieci. Początkowo rodzice zastępczy byli podejrzani o znęcanie się w latach 2012-14 nad pięciorgiem podopiecznych w wieku od 8 do 13 lat.
Ojcu i jego 21-letniej córce zarzucono także wykorzystywanie seksualne dzieci. Później kolejne dzieci, które przebywały w tej rodzinie przed laty, także potwierdziły, że znęcano się nad nimi, a także molestowano seksualnie.
- Zebrany materiał dowodowy był porażający - podkreśla Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
W trakcie śledztwa biegli psychiatrzy orzekli, że mężczyzna miał ograniczoną poczytalność, ale w stopniu nieznacznym. Oznacza to, że może ponosić odpowiedzialność karną.
Ze śledztwa wyłączono materiały dotyczące 21-letniej córki małżeństwa, która początkowo także usłyszała zarzuty znęcania się nad dziećmi i molestowania jednego z nich. Biegli psychiatrzy po badaniu uznali bowiem, że jest ona całkowicie niepoczytalna.
Zmienione procedury
Po nagłośnieniu dramatu dzieci znajdujących się pod opieką małżeństwa A. w Łęczycy zmieniono sposób kontrolowania rodzin zastępczych. Wcześniej wszystkie kontrole były zapowiedziane.
- Małżeństwo dobrze się przygotowywało do wszystkich wizyt. Na czas kontroli na stole pojawiały się ciastka, a oni (Jan A. i Bożena A. - red) byli mili, udawali wzorowych opiekunów - zaznacza Krzysztofa Michałowska, była podopieczna rodziny.
Teraz pracownicy PCPR mogą kontrolować podległe im rodziny bez zapowiedzi.
- Robimy wszystko co w naszej mocy, żeby już nigdy nie doszło do podobnego dramatu - zapewnia Anna Olczyk, obecny dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/ec / Źródło: TVN24 Łódź, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź