- Absolutnie nie uznamy zmian terytorialnych dokonanych z pogwałceniem prawa międzynarodowego, nie uznamy oderwania Krymu od Ukrainy - oświadczył w środę prezydent Bronisław Komorowski. Jego doradca ds. polityki zagranicznej prof. Roman Kuźniar stwierdził na antenie TVN24, że "Krym jest już stracony".
Zdaniem prezydenta jest mało prawdopodobne, aby w sprawie konfliktu krymskiego nastąpiło szybkie przesilenie czy szybkie rozstrzygnięcie. - Trwa wojna nerwów, prężenie muskułów i ważne jest, aby na tym etapie nie wykazać ani tchórzostwa, ani pokusy dezercji politycznej - podkreślił Komorowski w rozmowie z Radiem ZET i IAR. Jak dodał, "potencjalnemu agresorowi" trzeba pokazać, "że nie jesteśmy bezradni i że nie zamierzamy uznać faktów dokonanych". - Stąd Polska konsekwentnie mówi: absolutnie nie uznamy zmian terytorialnych z pogwałceniem prawa międzynarodowego, nie uznamy oderwania Krymu od Ukrainy - oświadczył prezydent. Jak dodał, podobnego zdania są prawie wszystkie kraje świata zachodniego, które popierają to przekonanie groźbami sankcji.
"Rosja musi dokonać oceny"
Zdaniem Komorowskiego "jest to potężna odpowiedź, która da się przełożyć na język polityczny w ten sposób, że to Rosja i prezydent Władimir Putin muszą się zastanowić, czy są skłonni zaryzykować okres daleko idącej izolacji Rosji". - Rosja musi dokonać oceny, czy warto decydować się na tak daleko idącą agresywność polityczną, ryzykując to, że będzie okres oziębiania w relacjach ze światem zachodnim, trudności ekonomicznych i izolacji - zaznaczył prezydent.
"Tej Rosji nie możemy ustąpić"
Według Komorowskiego okres izolacji Moskwy może trwać długo, chyba że w Rosji nastąpią zmiany. - Wszyscy chcielibyśmy, aby Rosja zrealizowała zapowiadane swego czasu przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa dążenia do głębokiej politycznej transformacji w wymiarze i ustrojowo-politycznym, ale także w wymiarze ekonomiczno-społecznym - powiedział.
- Chcielibyśmy takiej Rosji, a nie Rosji, która grozi próbami odbudowy stref wpływów, stref uzależnienia innych państw od siebie. Tej Rosji słusznie się obawiamy, ale tej Rosji nie możemy ustąpić - oświadczył prezydent.
Stracony Krym? "W moim przekonaniu tak"
W studiu TVN24 o konflikcie rosyjsko-ukraińskim mówił profesor Roman Kuźniar, prezydencki doradca ds. międzynarodowych. - Zło się już stało i tego zła nie da się odwrócić – mówił Kuźniar. Na pytanie, czy Krym "jest już stracony", odparł: - W moim przekonaniu tak. Przepraszam, że to mówię, ale nie ma takiej siły, która mogłaby odwrócić tę sytuację. Dlatego, że odwrócić tę sytuację mogłaby jedynie interwencja militarna. Na to się nikt nie zdobędzie, na to nie jest gotowa Ukraina. Przecież Ukraina nie broni Krymu przy użyciu środków militarnych - przekonywał profesor.
Dopytywany, czy taka jest jego opinia, jako doradcy prezydenta, czy może opinia samego prezydenta, Kuźniar odpowiedział: - Nie, oczywiście, że nie. Natomiast musimy widzieć rzeczy takimi, jakie są.
I dodał: - Bylibyśmy naiwni, niedojrzali, gdybyśmy nie rozpatrywali takich wariantów, które się realistycznie rysują.
"Nie da się go odwojować siłą"
Kuźniar mówił, że Zachód nie pogodzi się z zajęciem Krymu a cena jaką, poniesie Rosja za swoje działania, będzie wysoka. - Rosja wylatuje z grupy G8, oni tego nie przeżyją. To jest dotkliwe. To w jakim kierunku idziemy, to izolowanie Rosji na scenie międzynarodowej. To jest bardzo poważna cena. To są straty, które będą się powiększać w różnych sferach. (...) Ta cena będzie się rozkładać w czasie i ona będzie o wiele bardziej dotkliwa niż Moskwa, Kreml mógł przewidzieć - argumentował.
- Ja mówię, że Krym jest w tym sensie stracony, że nie da się go odwojować siłą. Natomiast być może pod wpływem dotkliwości ceny, Rosjanie po jakimś czasie dojdą do wniosku, że "nam się nie opłaca" i zaczną negocjować status Krymu - tłumaczył dalej.
Pytany, czy uważa więc, że Rosja włączy Krym, a potem znów z niego zrezygnuje, odparł: - Czy to, co się dzieje jest w jakikolwiek sposób zgodne z prawem? Nie jest zgodne z prawem. Pod wpływem tego, co się dzieje być może Rosjanie zmienią zdanie. (...) Być może tam się zmieni stosunek do polityki. Władcy rosyjscy odchodzili w różnych okolicznościach, w zależności od tego, jak im się powodziło również na scenie międzynarodowej - dodał.
Autor: nsz/mieś/kwoj / Źródło: PAP, TVN24