Dwie kotki zostały wyrzucone z szaletu miejskiego. Są siostrami, mają po 9 lat i od urodzenia mieszkały w tym przybytku, dokarmiane i głaskane przez pracownicę WC. Trafiły do schroniska. - Ta zmiana może je zabić, są śmiertelnie przerażone - mówi obrończyni zwierząt.
Kocie siostry urodziły się dziewięć lat temu przed szaletem miejskim przy ul. Oświęcimskiej w Kochłowicach, dzielnicy Rudy Śląskiej. Pracownica WC przygarnęła je, dokarmiała, pozwalała im spać w środku.
- Ten szalet był ich domem - mówi Beata Drzymała-Kubiniok z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami "Fauna" w Rudzie Śląskiej.
Przestał być po zmianie zarządcy WC. - Zarządca stwierdził, że przepisy sanepidu nie pozwalają zwierzętom przebywać w takich miejscach - mówi Adam Nowak, rzecznik rudzkiego magistratu. - Ludzie mają alergię na sierść - dodaje.
Biblioteka dla kotów, szalet nie
- Koty nie mogą mieszkać w miejscu publicznym, tak nam powiedzieli w urzędzie miasta - mówi Drzymała-Kubiniok.
Ale mieszkają w bibliotekach. Nie tylko Dewey ze Spencer w Iowa, o którym napisano książkę.
Biało-czarny Kubuś do niedawna był maskotką biblioteki w Tychach. A w bibliotece w Rudzie jest kot Herbert, odlany z metalu.
Kotów z szaletu jeszcze nikt nie rozsławił pomnikiem czy książką.
- Mógł znaleźć się jakiś niezadowolony klient, że w trakcie załatwiania potrzeby kot mu się kręcił pod nogami. Te koty miały dostęp do wszystkich pomieszczeń. Żal nam ich, ale takie teraz sterylne czasy - przyznaje Drzymała-Kubiniok o szaletowych siostrach.
Tyski Kubuś też przez to przeszedł, gdy jedna z czytelniczek zagroziła bibliotece procesem, bo ma alergię na kocią sierść. W 2009 roku, po sześciu latach spędzonych między książkami, kot musiał się wyprowadzić.
Fauna zabrała siostry z Kochłowic do swojego schroniska, ale obrońcy zwierząt martwią się o ich przyszłość.
- Chowają się po kątach, są śmiertelnie przerażone - opowiadają.
"Trzeba było postawić im budę"
Każda zmiana dla kota, jak wyjaśnia Drzymała-Kubiniok, to wielki stres. Zwierzę odmawia jedzenia i picia, przestaje wydalać, nie rusza się z miejsca, traci odporność, zaczyna chorować. Drzymała-Kubiniok: - Siostry są okazami zdrowia, ale mogą paść z nieszczęścia. Tym bardziej, że są półdzikie, wychodziły z szaletu, kiedy chciały. Ze schroniska nie mogą.
W sprawie Kubusia interweniował sam prezydent Tychów. Kot wrócił do biblioteki. Przeprowadził się do normalnego mieszkania dopiero dwa lata temu, ale wraz z kierowniczką biblioteki, która odeszła na emeryturę.
Pracownica rudzkiego szaletu nie mogła zabrać kocich sióstr do siebie.
- Aż mi się krew burzy!!! Zwróćcie im wolność !!! - pisze Nina na facebookowym profilu Fauny. - Kotów wolnożyjących nie wolno wyłapywać - tego zakazuje ustawa. Nie mogły mieszkać w szalecie, trzeba było postawić im budę z sianem, a nie przewrócić ich życie do góry nogami !!! Urząd miejski ma obowiązek zadbać o wolnożyjące koty i zapewnić im warunki swobodnego bytowania, a nie pozbyć się problemu wywożąc je do schroniska!!!
- To nic nie da, one wchodziłyby z tej budy do szaletu, dla nich to był dom i koniec - mówi Drzymała-Kubiniok.
Jedyną szansę dla kotek widzi w znalezieniu im nowego domu, z którego będą mogły wychodzić. Koty czekają na chętnych.
Autor: mag/gp/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TOZ Fauna w Rudzie Śląskiej