Spod drzwi mieszkania pana Wacława zaczęły wychodzić robaki. Nikt nie odpowiadał na pukanie. Administracja wezwała policję, by otworzyć drzwi siłą. W środku znaleziono zwłoki mężczyzny. Od roku nie płacił czynszu, nie odbierał emerytury i nikt go nie widywał.
Na Bytkowskiej w Katowicach przeprowadzono kolejną dezynfekcję - drugą w całym bloku, czwartą w mieszkaniu pana Wacława i jego najbliższych sąsiadów. Z larw wciąż wykluwają się robaki.
Nie wiadomo dokładnie, kiedy pan Wacław zmarł. Rok temu ostatni raz zapłacił czynsz. Od tej pory nikt z sąsiadów go nie widział. Tylko skrzynka na listy puchła od ulotek.
- Nie wiem nawet, jak się nazywał - mówi pani Aleksandra, sąsiadka pana Wacława.
Latem zeszłego roku ktoś z mieszkańców skarżył się na smród z kratki wentylacyjnej. Pracownicy administracji znaleźli w kanale martwego gołębia, usunęli go i sprawa wydawała się załatwiona. - Mieszkanie pana Wacława było bardzo szczelne - podkreślają.
2 marca, po alarmie mieszkańców o robakach - że wychodzą z mieszkania pana Wacława - pracownicy administracji próbowali go odwiedzić, a gdy to się nie udało, wezwali policję.
Wyważono drzwi i w środku znaleziono zwłoki. Częściowo zmumifikowane. - Zlecono sekcję zwłok, która wykaże przyczynę i czas śmierci - mówi Jacek Pytel, rzecznik policji w Katowicach.
Samodzielny i samotny
Pod "64" ludzie wprowadzili się trzy lata temu. To nowy, komunalny blok Katowickiego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Jedna klatka schodowa, cztery piętra, 30 mieszkań. - Sąsiedzi są ze sobą zżyci - twierdzi Bożena Mak, kierowniczka administracji w KZGM.
Mak wie od lokatorów, że pan Wacław skarżył im się na zdrowie. Miał 68 lat. - Cierpiał na jakieś dolegliwości, ale nie aż takie, żeby sobie nie radzić ruchowo - mówi kierowniczka. Podobno komunikował sąsiadom, że wybiera się na leczenie. Ale nie zdradził, kiedy dokładnie.
W styczniu 2014 roku szpital, w którym był pan Wacław, zwrócił się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, żeby pacjentowi przyznać usługi opiekuńcze. - Ale mężczyzna po miesiącu zrezygnował z tych usług, informując, że będzie mu pomagać prywatna osoba - mówi Joanna Górska z biura prasowego katowickiego urzędu miasta.
Mężczyzna chciał tylko refundacji leków. Ale mu nie przysługiwała, bo miał zbyt wysoką emeryturę.
"Samodzielny, chodzący", jak mówią urzędnicy i kompletnie samotny. Administracja nie dotarła do nikogo z rodziny zmarłego.
- Brak opłat nie jest podstawą do tego, żeby wkraczać do mieszkania z policją. Wielu naszych lokatorów nie płaci przez rok albo dłużej, wyjeżdżają na długo do rodziny, za granicę - mówi Mak.
Za to zareagował ZUS, gdy pan Wacław nie odbierał wysyłanej pocztą emerytury. - W lipcu wstrzymaliśmy wysyłkę i zapytaliśmy o sytuację klienta Urząd Stanu Cywilnego, podejrzewając, że może jest akt zgonu - mówi Aldona Węgrzynowicz, rzeczniczka śląskiego oddziału ZUS. W czwartek powinna poznać odpowiedź USC.
"Samotna starość" jest sfeminizowana
- W miastach jest coraz więcej samotnych seniorów - mówi Agnieszka Labus, architektka i urbanistka z Politechniki Śląskiej. Labus specjalizuje się w planowaniu przestrzennym w kontekście zmian demograficznych. W tragedii na Bytkowskiej dziwi ją tylko płeć lokatora - bo "samotna starość" jest sfeminizowana.
Labus obserwuje rozwiązania problemu w krajach Europy Zachodniej i Stanach Zjednoczonych, np. cohousing senioralny. To taka komuna samotnych staruszków. Każdy ma własne mieszkanie, ale wszyscy mogą się spotkać na wspólnej przestrzeni, gdzie razem np. gotują i jedzą. Szybko zauważyliby brak pana Wacława.
- W Polsce cohousing zaczyna rozwijać się we Wrocławiu, ale to kwestia przyszłości - mówi Labus. Przeszkodą może być brak pieniędzy, chociaż zdaniem urbanistki nie trzeba zaraz budować nowych osiedli. Można zagospodarować strych czy piwnicę na wspólną przestrzeń w kamienicy, postawić kontener między blokami.
W pierwszej kolejności, by zapobiec takim tragediom, jak na Bytkowskiej, wystarczy mieć spis osób starszych w mieście. Labus: - I od czasu do czasu chociaż do nich zadzwonić.
Autor: mag/sk / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Bartosz Rejmoniak