Pozycja Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry w rządzie wzrośnie, bo ich partie wprowadziły do Sejmu więcej posłów niż w poprzedniej kadencji, a przewaga Prawa i Sprawiedliwości jest poniżej oczekiwań. – Dostaliśmy łupnia. Teraz Gowin i Ziobro mogą stawiać większe warunki – słyszymy od informatorów.
Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry wprowadziła do Sejmu 17 posłów, a Porozumienie Jarosława Gowina – 18. W poprzedniej kadencji oba ugrupowania miały w Sejmie odpowiednio 8 i 12 przedstawicieli.
We wtorek rano wicepremier świętował ten sukces, pisząc, że Porozumienie dokonało tego "bez subwencji budżetowej, bez wsparcia mediów, ciężką, bardzo ciężką 4-letnią pracą".
To już oficjalne dane: @Porozumienie__ wprowadziło 18 posłów i 2 senatorów. Bez subwencji budżetowej, bez wsparcia mediów. Ciężką, bardzo ciężką 4-letnią pracą i przywiązaniem do konserwatywno-wolnorynkowych ideałów. Dziękuję wszystkim Wyborcom, którzy nam zaufali!
— Jarosław Gowin (@Jaroslaw_Gowin) 15 października 2019
"Dostaliśmy łupnia"
W sumie 35 posłów z ramienia tych dwóch ugrupowań w Sejmie oznacza, że bez nich PiS nie miałoby większości, bo cała Zjednoczona Prawica uzyskała w wybranym 13 października Sejmie 235 mandatów. Większość pozwalająca na utworzenie rządu to 231 głosów.
Poseł PiS: - Dostaliśmy łupnia. Jeśli Ryszard Terlecki (wicemarszałek i szef klubu PiS - red.) zebrał w Krakowie 10 tysięcy głosów, to coś jest nie tak. Trzeba rozliczyć odpowiedzialnych za ten wynik.
Polityk PiS bliski Ziobry: - Nie tak miało być. Miała być większa przewaga. Wiele układanek dotyczących rządu można uznać za nieaktualne.
Plan pozbycia się Ziobry nieaktualny
Według naszych rozmówców zbliżonych do Nowogrodzkiej jedna z takich układanek, które stały się nieaktualne ze względu na zbyt małą przewagę PiS, miała polegać na pozbyciu się z rządu ministra sprawiedliwości. – Był taki plan, ale przez gorszy od oczekiwanego wynik (PiS - red.), nie będzie to możliwe. Zbigniew Ziobro będzie musiał zostać – przyznaje nasz informator.
Podobnego zdania jest polityk PiS będący stronnikiem ministra sprawiedliwości.
- Niektórzy chcieli się pozbyć Ziobry z rządu, ale to już nieaktualne. Wszystko dzięki wprowadzeniu przez niego większej liczby posłów. Teraz jego pozycja jest silniejsza. Może nawet liczyć na funkcję wicepremiera – ocenia.
W pogłoski o dymisji Ziobry nie wierzy polityk Solidarnej Polski. - Nie odbieram tego na poważnie. To pojedyncze głosy. Zbyszek ma przeciwników, bo budzi emocje, ale reformy, które wdraża to element programu PiS – argumentuje w rozmowie z tvn24.pl poseł.
Fotel wicepremiera?
"Awansu" na fotel wicepremiera dla szefa resortu sprawiedliwości nie wyklucza prominentny polityk Prawa i Sprawiedliwości, który jednak zastrzega, że dotąd "nie było takiego pomysłu".
Polityk zbliżony do Nowogrodzkiej dodaje też, że z drugiej strony plan pozbycia się z rządu Ziobry byłby sprzeczny z taktyką stosowaną przez Jarosława Kaczyńskiego wobec liderów koalicyjnych partii.
- Prezes stara się ich trzymać blisko siebie. Dlatego lepiej, jak Ziobro jest w rządzie, a nie poza nim. Jego pozycja, podobnie jak Gowina, teraz wzrośnie, bo mają więcej posłów, ale nie spodziewam się, by nas szantażowali – ocenia polityk zbliżony do Nowogrodzkiej.
"Mogą eskalować żądania"
Wtóruje mu jeden z posłów: - Do tej pory byli bardzo lojalni wobec prezesa, ale teraz mogą eskalować żądania. Mogą chcieć przykładowo więcej wiceministrów. Ziobro jest wytrawnym graczem. Będzie chciał trzymać aparat sprawiedliwości i dostać równocześnie zielone światło na podkręcenie śruby w sądownictwie.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że Gowin i Ziobro reprezentują "dwa różne światy", a w ramach rządu pierwszy jest blisko premiera Morawieckiego, a drugi zawarł sojusz z koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim. Polityk zaznacza jednak, że w trakcie układania list wyborczych i w trakcie kampanii liderzy Solidarnej Polski i Porozumienia nie wchodzili sobie w drogę i wspierali swoich kandydatów na listach PiS.
- Gowin i Ziobro w kampanii pracowali, wspierając jedną osobę na każdej liście, a my się między sobą wycinaliśmy. Dlatego wprowadzili aż tylu posłów – przyznaje polityk PiS.
Polityk Porozumienia: - Dostaliśmy lepsze miejsca na listach. Nie wszyscy z tego skorzystali. Mogło być lepiej.
Polityk Solidarnej Polski: - Obaj liderzy pracowali. A mieliśmy tylko po jednym miejscu na liście w każdym okręgu i dwie "jedynki". Nie chcemy być malowanymi koalicjantami.
Autor: Grzegorz Łakomski / Źródło: tvn24.pl