Wieża ciśnień na Grobli ma 143 lata. Dzięki niej do domów wrocławian płynęła woda. Przetrwała wojnę i atak cukrowni, ale nie wygrała z nowoczesnością. Dziś mogłaby być jedną z miejskich atrakcji, ale jej stan nie pozwala na goszczenie turystów.
Wieża ciśnień na Grobli została oddana do użytku w 1871 roku.
- Była to pierwsza miejska wieża i jeden z głównych elementów centralnego systemu wodociągowego, który powstawał w tym czasie – mówi dr hab. Miron Urbaniak, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Decyzję o powstaniu takiego obiektu wrocławscy radni miejscy podjęli siedem lat wcześniej. Urzędników ostatecznie przekonały niedostatek czystej wody, rozwijający się przemysł i stale wzrastająca liczba mieszkańców.
Angielski projekt, niemieckie wykonanie
Wybrano teren i projekt angielskiego inżyniera Johna Moore'a. Poprawki wprowadził miejski radca budowlany Carl Zimmermann, który m.in. zwiększył rozmiary wieży.
- Lokalizację wybrano oczywiście ze względu na bliskość ujęcia wody, ale przede wszystkim dlatego, że w tym czasie teren ten znajdował się poza centrum ówczesnego Wrocławia. Wtedy woda odrzańska była w miarę czysta, bo w tym miejscu nie było zabudowań – tłumaczy Urbaniak.
Budowa trwała niemal trzy lata, ale, według ekspertów, mogła trwać jeszcze krócej. Prace wydłużyły wojna francusko-pruska i mobilizacja mężczyzn na front.
Wprost do domów wrocławian
W 43-metrowej wieży z czerwonej cegły znalazła się pompownia wody i olbrzymie maszyny parowe, które wbudowane są w trzy kondygnacje. Obok stanęły kotłownie i dwa wysokie kominy.
Całość kosztowała wrocławskich podatników blisko 3 mln marek.
- Zbiornik czystej wody i wszystkie maszyny zostały umieszczone w jednym miejscu. To unikalne rozwiązanie – uważa Urbaniak.
Dzięki inwestycji woda miała trafić aż do 200 tys. mieszkańców miasta. Najpierw czerpano ją z Odry, później filtrowano w specjalnych basenach wypełnionych żwirem. Następnie uzdatniona spływała do komory przeznaczonej dla wody czystej. Stamtąd trafiała w górę zbiornika wieżowego. Z niego magistralami płynęła do miejskich rurociągów, wprost do domów wrocławian.
- Taka woda wykorzystywana była nie tylko do celów domowo-gospodarczych. Zasilała też hydranty przeciwpożarowe, co zupełnie zmieniło sposób walki z ogniem w ówczesnym mieście – mówi historyk.
Woda nie nadawała się jednak do bezpośredniego spożycia. Punkty jej odbioru oznaczone były ostrzeżeniem "Woda nie do picia".
Powstanie zakładu wodociągowego na Grobli oznaczało dla mieszkańców pierwsze opłaty za dostarczenie wody do mieszkań. Łazienka lub spłuczka w toalecie kosztowała wtedy 2,25 marki rocznie.
Działała nieprzerwanie
W trakcie II wojny światowej zakład przez cały czas dostarczał wodę mieszkańcom Breslau.
- Podczas oblężenia miasta wnętrze nie ucierpiało, ale zniszczony został m.in. wschodni komin oraz budynki kotłowni parowych. Te szybko odbudowano. Budynek wieży na zewnątrz został ostrzelany i to widać do dzisiaj – opowiada naukowiec.
Niektórzy wspominają, że po zdobyciu Wrocławia przez Rosjan nie było specjalisty do obsługi maszyn parowych. Dlatego jeszcze przez pewien czas, po wojnie, zajmować się tym miał niemiecki pracownik.
Atak cukrowni na wrocławską wodę
Po zakończeniu wojny zakład, wraz całą ocalałą infrastrukturą, przejęła polska administracja. Wtedy produkcja na Grobli w pełni zaspokajała potrzeby nowych mieszkańców miasta.
- Pompy działały, zbiornik był czynny, była w nim woda, a maszynownie parowe funkcjonowały przez cały czas – wyjaśnia Urbaniak.
Problemów XIX-wiecznej wieży ciśnień przysporzyła tzw. katastrofa cukrowniana z lat 50. Wtedy cukrownie zrzuciły do rzek odpady poprodukcyjne, które zakłóciły pracę urządzeń uzdatniających wodę.
Przyszło nowe
W połowie lat 60. tradycyjne pompy parowe zostały zastąpione przez elektryczne.
W latach 70. moc zakładu przestała wystarczać mieszkańcom stolicy Dolnego Śląska. Rozpoczęto budowę nowego, który wspomógł działalność XIX-wiecznego.
Zakład na Grobli wciąż działa, ale wieża jest nieczynna.
Zabytkowe wnętrza
- Wieża to rarytas nie tylko ze względu na gabaryty i rozwiązania w niej zastosowane, ale także na wystrój architektoniczny – uważa historyk.
Żeliwne schody zdobione motywami roślin wodnych pną się spiralnie ku górze, lilie wodne i drewniana boazeria zdobią ściany, a maszyneria podtrzymywana jest na korynckich kolumnach.
Atrakcją są maszyny parowe Ruffera wyposażone w dwa koła zamachowe o średnicy 7,5 metra. Pochodzą z 1879 roku.
- To kolosy, największe z zachowanych w dzisiejszej Polsce. Niemcy zdawali sobie sprawę z ich wartości. Przez cały okres niemieckiej eksploatacji, mimo że już ich nie używano, nie trafiły na złom. Wręcz przeciwnie, bardzo o nie dbano. Co pewien czas wprawiano je w ruch po to, by zapewnić im sprawność techniczną. I to się udawało, uruchamiano je jeszcze w styczniu 1945 roku – przyznaje Urbaniak.
Aktorzy na Grobli
W ceglanym budynku planowano stworzyć Otwarte Muzeum Techniki. Z planów nic nie wyszło. Za to wnętrza wieży służą filmowcom. Nakręcono tu reklamę jednego z czeskich browarów i sceny do filmu "Avalon", japońskiego science-fiction. Swoje spektakle wystawiał teatr Ad Spectatores.
Obecnie budynek jest zamknięty dla zwiedzających. - Wszystko ze względów bezpieczeństwa. To dawny obiekt przemysłowy, który nie jest przystosowany do przyjmowania odwiedzających. Wieżę trzeba najpierw odnowić, a to ogromne koszta – mówi Konrad Antkowiak, rzecznik wrocławskiego MPWiK.
W oczekiwaniu na plan
Wieża ciśnień na Grobli jest doraźnie remontowana. Ma już nowy dach. Obecnie trwa odnawianie elewacji.
- Zabezpieczamy budynek, by nie uległ degradacji. To zabytek, który wpisał się w architekturę miasta. Robimy wszystko co w naszej mocy, by go ratować – zapewnia Antkowiak.
Niewykluczone, że w przyszłości powstanie tu Wrocławskie Centrum Nauki.
Olbrzymią XIX-wieczną wieżę ciśnień można oglądać we Wrocławiu:
Autor: Tamara Barriga / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: MPWiK we Wrocławiu