Jakub K., który brał udział w demonstracji, na której wieszano zdjęcia europosłów na szubienicach, a obecnie pracuje jako asystent sędziego, miał udzielać porad prawnych Mateuszowi S., pseudonim Sitas - napisała "Gazeta Wyborcza". Mateusz S. to lider stowarzyszenia Duma i Nowoczesność, organizator pokazanych w reportażu TVN "urodzin Adolfa Hitlera".
Jak pisze "Wyborcza" Jakub K. miał zachowywać się jak obrońca Mateusza S. i udzielać mu porad prawnych między innymi w sprawie postępowania prokuratury dotyczącego oferowanych w internecie przez niego naklejek o treściach rasistowskich.
Mateusz S. jako lider stowarzyszenia Duma i Nowoczesność był też organizatorem pokazanych w reportażu "Superwizjera" TVN "urodzin Hitlera".
Pomoc przy poselskich interpelacjach
"Gazeta Wyborcza" dotarła do maili i esemesów wymienianych między Jakubem K. i Mateuszem S. Jak napisała, Jakub K. doradzał w nich między innymi liderowi "Dumy i Nowoczesności", co powinna zrobić jego żona, którą chciała przesłuchać prokuratura.
"Powinna odmówić składania zeznań. (...) Tylko trzeba o tym powiedzieć od razu przy rozpoczęciu przesłuchania. Na chwilę obecną chcą ją słuchać jako świadka, według mnie nie odważą się postawić jej zarzutu, już sprawa jest dla nich nieprzyjemna" - miał napisać do Mateusza S. Jakub K.
Jak wynika z tych maili, Jakub K. miał też przygotować wezwanie skierowane przez "Sitasa" do dziennikarza "Gazety Wyborczej" Marcina Pietraszewskiego w sprawie usunięcia naruszeń dóbr osobistych Dumy i Nowoczesności. Jakub K. miał być też autorem lub współautorem co najmniej dwóch interpelacji sporządzonych przez posła Roberta Winnickiego (Konfederacja), które dotyczyły "prześladowań środowisk narodowych przez organy publiczne".
Sprawę skomentował Robert Kirejew, rzecznik katowickiego sądu apelacyjnego, w którym zatrudniony jest Jakub K. - Jest to dosyć przykra i bardzo niepokojąca sprawa. Z tego, co wiem, tego typu działania miały być podejmowane, zanim pan asystent został asystentem w naszym sądzie. Niemniej jednak cały czas był asystentem sędziego. To znaczy, że obowiązywały go unormowania dotyczące urzędników, sądów i prokuratur - powiedział w TVN24.
"Przypomina mi to podziemny krąg"
Rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego Jakub Stefaniak, komentując sprawę Jakuba K., stwierdził w rozmowie z TVN24, że przypomina mu "podziemny krąg". - Są ludzie, którzy zajmują się niekoniecznie sprawami, którymi powinni, a tak naprawdę podstawowe pytanie brzmi: co będzie się działo dalej? Czy jakieś konsekwencje wobec tego pana zostaną wyciągnięte przez jego przełożonych, czy wszyscy PiS-owcy uznają, że nic się takiego nie stało? - stawiał pytania.
- W państwie PiS wiele rzeczy postawionych jest na głowie. Mam wrażenie, że oni mówią co innego, robią co innego. Mówią bardzo często, że nie ma świętych krów, ale jak widać, święte krowy są - dodał Stefaniak.
Przewodniczący klubu Nowoczesnej Paweł Pudłowski stwierdził w rozmowie z TVN24, że nie spodziewa się, aby wobec Jakuba K. zostały wyciągnięte konsekwencje. - To jest coś, co obserwujemy już od pewnego czasu. Prokuratura jest narzędziem politycznym - komentował parlamentarzysta.
- Uważam, że pracownicy sądów mają prawo do własnych decyzji, ale nie mają prawa podpowiadać innym, co mają robić. W jednym z zarzutów, który tam się pojawia, jest, że wprost zasugerował odmawiania składania zeznań. Jak pracownik sądu może sobie pozwolić na coś takiego? - podkreślał.
Rzecznik PO Jan Grabiec nazwał Jakuba K. "bliskim współpracownikiem" wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego. Przypomniał, że Platforma już wcześniej wielokrotnie apelowała do kierownictwa resortu sprawiedliwości i polityków PiS, by "odcięli się od współpracy z osobami sięgającymi po metody polegające na przemocy". - Żadne odcięcie się nie nastąpiło - dodał. - Jeśli te szokujące fakty są niewystarczające do dymisji, to znaczy, że powinniśmy wzywać do usunięcia z wymiaru sprawiedliwości nie tylko osób niegodnych, ale powinniśmy wzywać do usunięcia z wymiaru sprawiedliwości tych, którzy tych niegodnych ludzi zatrudniają, dają im specjalne zadania i tworzą nad nimi parasol ochronny - dodał Grabiec. - Nie może być tak, że osoby o faszystowskich poglądach, czy wspierające neofaszystów, pracują w wymiarze sprawiedliwości - zaznaczył rzecznik PO. Według niego odpowiedzialność za to ponoszą: Patryk Jaki i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Europosłanka Róża Thun (jej zdjęcie znajdowało się wśród powieszonych portretów) stwierdziła, że "wiceminister (sprawiedliwości Patryk Jaki - red.) zamiast pilnować swojego resortu to chyba już od roku jest cały czas w drodze, ponieważ zajmuje się swoimi kampaniami wyborczymi od Warszawy po Świętokrzyskie i Małopolskę". Europosłanka oczekuje, że w sprawie zdjęć europosłów zapadnie w końcu wyrok w sądzie (sprawę bada obecnie katowicka prokuratura).
- Zatrudniają osoby, które nie dość, że dokonują takich właśnie haniebnych czynów jak wieszanie oponentów politycznych symboliczne na szubienicach, to doradzają ruchom faszystowskim (…) - stwierdziła Thun. - To już nie jest ani zabawne, ani rozczulające. To po prostu jest niezwykle niebezpieczne - dodała.
Jaki: niech sąd podejmie decyzję
Sprawę skomentował też wiceminister Jaki. - To jest decyzja osoby, która zatrudnia tego pana. To znaczy od samego początku to był sąd. To niech sąd, jako pracodawca, podejmie decyzję w tym zakresie. Po drugie przypominam, że jeżeli chodzi o te tak zwane urodziny Hitlera, to akurat nasza władza zachowała się najbardziej stanowczo. To my aresztowaliśmy tę grupę, mimo że za czasów rządów Platformy (Obywatelskiej - red.) działała sobie bardzo swobodnie - powiedział.
Dopytywany, czy nie powinno być jakiejś sugestii dla pracodawcy Jakuba K., by zainteresował się sprawą, podkreślił, ze "chętnie by taką sugestię skierował". - Ale wielokrotnie media komercyjne pouczały mnie, że nie możemy wydawać nakazów sądom, dlatego postanowiłem się do tego dostosować i nie będę wydawał poleceń sądom - oświadczył.
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki powiedział w rozmowie z TVN24, że "nie ma pojęcia, kto to jest pan 'Sitas'". Stwierdził przy tym, że słyszał o organizowaniu "urodzin Hitlera". - Nie mam obowiązku znać pana "Sitasa" czy jakichś innych doradców pana posła Winnickiego - dodał.
Pracownik ministerstwa, potem sądu
25 listopada 2017 roku na placu Sejmu Śląskiego w Katowicach zgromadziło się kilkudziesięciu przedstawicieli środowisk narodowych manifestujących pod hasłem "Stop współczesnej Targowicy". Kilku z nich, w tym Jakub K., stało z symbolicznymi szubienicami, na których następnie powieszono zdjęcia sześciorga europosłów.
Kilka dni później katowicka prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, które pod koniec zeszłego roku zostało przedłużone do maja bieżącego roku.
Gdy Jakub K. w listopadzie 2017 roku brał udział w manifestacji narodowców - jak pisaliśmy na początku marca - pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości, do którego trafił na zasadzie czasowej delegacji z Sądu Rejonowego w Gliwicach.
Po zakończeniu delegacji przez Ministerstwo Sprawiedliwości w lutym 2018 roku K. wrócił do gliwickiego sądu, a od września jest asystentem sędziego w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach.
Według informacji tvn24.pl, od naszej publikacji 11 marca Jakub K. nie wrócił do pracy. Najpierw był na urlopie wypoczynkowym, potem na urlopie związanym z egzaminem adwokackim, do którego się przygotowywał. Następnie wziął wolne na opiekę nad bliską osobą, a teraz - do końca kwietnia - jest ponownie na zwolnieniu lekarskim.
Autor: mart//now / Źródło: Wyborcza, TVN24, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24