Czy powinno się zabraniać tym matkom zawieszenia informacji, że one protestują? To jest ich jedyna nadzieja, że będzie jakieś otwarcie. Jeżeli będziemy ich zamykać w coraz ciaśniejszym kole, to możliwość rozmów, zaufania wzajemnego maleje - oceniła w "Tak jest" w TVN24 Janina Ochojska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej.
Ochojska w ten sposób odniosła się do czwartkowych przepychanek między protestującymi w Sejmie a strażą marszałkowską. Matki osób niepełnosprawnych chciały wywiesić na zewnętrznej ścianie budynku transparent w języku angielskim, informujący o odbywającym się w Sejmie proteście. Interweniowała straż marszałkowska.
"Są cały czas odgradzani"
Szefowa PAH w "Tak jest" podkreśliła, że rozumie protestujących, że "chcą dać znać światu o swoim proteście".
- Tym bardziej, że cały czas są odgradzani. Już od ponad tygodnia staram się o możliwość wejścia do Sejmu i porozmawiania z nimi, ponieważ jestem pewna, że mogłabym być kimś, kto mógłby doprowadzić do stołu, przy którym mogliby porozmawiać przy pomocy mediatorów, ekspertów - mówiła.
- To już zaczyna być sytuacja, w której bez dialogu nie da się tego problemu rozwiązać. 37. dzień protestu, zmęczenie i determinacja protestujących są nadal bardzo silne. Czy powinno się zabraniać tym matkom zawieszenia informacji, że one protestują? To jest ich jedyna nadzieja, że będzie jakieś otwarcie. Jeżeli będziemy ich zamykać w coraz ciaśniejszym kole, to możliwość rozmów, zaufania wzajemnego maleje - podkreśliła.
"Żadna władza nie zrobiła nic istotnego"
- W 1989 roku, po wyborach, miałam nadzieję między innymi, że coś się zmieni w sytuacji osób niepełnosprawnych. Żadna władza nie zrobiła jednak nic istotnego. Jeżeli coś zmieniło się na lepsze, to jest to zasługa jedynie organizacji pozarządowych, różnego rodzaju stowarzyszeń i ogromnego wysiłku zwłaszcza rodziców osób niepełnosprawnych - oceniła szefowa PAH.
Podkreśliła też ważną rolę "ludzi, którym leży na sercu otwarcie się w kierunku tych najsłabszych".
Ochojska zaznaczyła, że nie może powiedzieć, że nic się nie zmieniło, ale to "nie jest zasługą żadnego rządu". Zwróciła uwagę, że "bardzo często finansowanie różnych działań na rzecz usprawnienia niepełnosprawnych, ich dostępności do różnego rodzaju obiektów, też jest ograniczana".
Protest w Sejmie
Protest osób niepełnosprawnych i ich opiekunów w Sejmie trwa od 18 kwietnia. Zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym", dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie.
Zaproponowali, by dodatek był wprowadzany stopniowo: od września 2018 r. 250 zł, od stycznia 2019 roku – dodatkowo 125 zł i od stycznia 2020 r. również 125 zł.
Protestujący uważają, że zrealizowano jeden postulat - podniesienia renty socjalnej. Zgodnie z już opublikowaną ustawą renta socjalna wzrośnie z 865,03 zł do 1029,80 zł.
W życie weszła także ustawa wprowadzająca szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem jej autorów (posłowie PiS) spełnia ona drugi postulat i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności.
Protestujący uważają jednak, że ta ustawa to "wydmuszka" i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.
Autor: tmw//plw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24