XIX-wieczna kamienica przy ulicy Łuckiej 8 popada w coraz większą ruinę. Inwestor tłumaczy, że nie da się jej uratować i walczy, by wykreślić budynek z rejestru zabytków. Urzędnicy mówią jednak jasno: jako właściciel jest zobowiązany do dbania o zabytek.
Kamienica Adama Włodawera to jeden z pierwszych domów czynszowych na obszarze historycznej Woli. Jest zabytkiem już przeszło od 28 lat. Przetrwała II wojnę światową, ale w 2015 część budynku strawiła seria pożarów. W 2016 roku od spadkobierców przejął ją prywatny inwestor, ale kamienica cały czas niszczeje. Zarówno konserwator zabytków, jak i władze Woli upominają się o zabezpieczenie budynku, ale bez skutku. Z początkiem września dzielnica złożyła zawiadomienie do prokuratury.
Zwróciliśmy się do inwestora - spółki J.M. Inwest - z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego zabytek jest w tak opłakanym stanie mimo nakazów konserwatorskich o jego zabezpieczenie. Odpowiedział nam właściciel firmy Jerzy Mendelka. Poinformował, że po złożeniu przez dzielnicę zawiadomienia do prokuratury pełnomocnik firmy złożył obszerne wyjaśnienia we właściwej komendzie policji, z "których wynika kompletna degradacja, wręcz śmierć techniczna budynku, którego stopień zniszczenia już w 2012 roku przekraczał 85 procent".
Mendelka powołał się na szereg dokumentów - głównie ekspertyz i opinii. Za pośrednictwem pełnomocnika przesłał te dokumenty również nam.
W protokołach z kontroli Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego czytamy o złym stanie technicznym budynku. Oględzin dokonano jednak tylko z zewnątrz. Zawalony strop uniemożliwiał bowiem inspektorom wejście do środka, bo - jak zaznaczano w dokumentach - groziło to niebezpieczeństwem. Sugeruje to także tabliczka umieszczona na budynku. W opiniach powtarzają się oceny mówiące o złym stanie budynku, w tym o kolejnych elementach dachu, które uległy zawaleniu. Inwestor przesłał nam łącznie cztery takie opinie wynikające z oględzin wydanych przez PINB na przełomie 2015 i 2016 roku.
"Budynek od lat popada w ruinę"
Wśród dokumentów jest też opinia profesora Zbigniewa Paszkowskiego z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego ("w sprawie wykreślenia z rejestru zabytków budynku frontowego przy ul. Łuckiej 8 w Warszawie") z 2017 roku: "Przedmiotowy obiekt utracił wartości, które kwalifikowały go do rejestru zabytków w roku 1992. Nie posiada też żadnej z wymienionych wyżej wartości: (historycznej, artystycznej czy naukowej). Wartości te występowały w minimalnym stopniu i dziś nie stanowiłyby one wystarczającego argumentu do wpisu do rejestru zabytków" - stwierdził ekspert. Dodał też, że w jego opinii budynek należy rozebrać.
"Przedmiotowa zabudowa nie posiadała w chwili wpisu do rejestru żadnych wartości artystycznych ani naukowych (...). Wartości historyczne (...) nie były argumentami wystarczająco silnymi (...) by dziś mogły być nadal ważne i zasadne" - czytamy w podsumowaniu.
Podobnie argumentował też Narodowy Instytut Dziedzictwa, podkreślając, że "budynek od lat popada w ruinę na skutek braku kompleksowych prac remontowych (…)". Ale autor tej opinii zauważa, że "mimo zniszczeń budynek zachował jeszcze część autentycznej historycznej substancji budowlanej".
Czekają na decyzję sądu, nie chcą narażać pracowników
Inwestor przypomniał też wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 5 grudnia 2018 roku, wraz z uzasadnieniem, uchylający decyzję Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego "odmawiającą spółce J.M. Inwest Sp. z o.o. skreślenia budynku przy ul. Łuckiej 8 z rejestru zabytków".
"Podsumowując, Sąd w pełni zgadza się z organem, że postępowanie prowadzone w oparciu o art. 13 ust. 1 ww. ustawy (o ochronie zabytków – red.) nie może zmierzać do oceny decyzji wpisującej zabytek do rejestru, a ma służyć wyjaśnieniu, czy wystąpiła jedna z dwóch przesłanek uzasadniających skreślenie zabytku z rejestru" – czytamy w uzasadnieniu.
Mendelka dodał przy tym, że spółka czeka w tej sprawie na orzeczenie NSA, a obecnie "trudno o wysłanie pracowników do prac, które narażałyby ich na utratę zdrowia i życia". Inwestor dodał też, że nawet jeśli chciałby przeprowadzić prace budowlane, to nie jest w stanie dojechać na teren budynku. "Burmistrz Woli odmówił ustanowienia służebności przez sąsiadujące działki należące do miasta, wskazując na działkę nie będącą własnością miasta, ale właściciel tej działki również odmówił ustanowienia służebności przejazdu i przechodu" - wskazał Mendelka.
Do tego odniósł się rzecznik Woli. - Nieruchomość przy Łuckiej 8 posiada dostęp bezpośredni dostęp do drogi publicznej od Łuckiej, a zgodnie z przepisami służebność można ustanowić jedynie w sytuacji gdyby takiego dostępu nie było - tłumaczy Mateusz Witczyński. - Inwestorowi wskazana jednak została możliwość dzierżawy sąsiedniej działki na czas remontu kamienicy - dodaje.
Konserwator zabytków: właściciel musi dbać o zabytek
O komentarz poprosiliśmy Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków. Wspomnieliśmy, że inwestor przekazał nam "ekspertyzy profesorów architektury, potwierdzające, że budynek (...) nigdy nie posiadał żadnych wartości naukowych, artystycznych ani historycznych, które uprawniałyby ten budynek do pozostawania w rejestrze zabytków, co również potwierdził Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego".
Stołeczni urzędnicy podkreślają jednoznacznie: jedynym organem, który może wykreślić budynek z rejestru jest Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. "Stołecznemu Konserwatorowi Zabytków nie jest znane potwierdzenie MKiDN, cytowane w mailu, o tym, że budynek 'nigdy nie posiadał żadnych wartości naukowych, artystycznych ani historycznych, które uprawniałby ten budynek do pozostawania w rejestrze zabytków'. Przeciwnie w uzasadnieniu wpisu w 1992 r. podkreślono, że kamienica pobudowana w 1878 r. jest cennym reliktem zabudowy czynszowej i robotniczej Woli. Do rejestru została wpisana ze względu na wartości historyczne i zabytkowe" – podkreśliła w odpowiedzi Anna Magdalena Łań, główna specjalistka z biura.
Przypomniała też, że budynek przy Łuckiej 8 został wydany spadkobiercom właściciela w 2012 roku. "Zarówno przed tym faktem, jak i potem Stołeczny Konserwator Zabytków wielokrotnie nakazywał zabezpieczenie kamienicy. Pisma kierował początkowo do właścicieli, a od 2016 r. do inwestora, któremu nieruchomość została sprzedana. W roku przejęcia budynku przez spadkobierców jego stan był zły, ale dramatycznie pogorszył się po serii pożarów w 2015 i 2016 roku" – przekazała urzędniczka.
"Opinia inwestora w tej sprawie nie ma znaczenia. Jest on jako nowy właściciel kamienicy zobowiązany do dbania o zabytek (Ustawa o ochronie zabytków, art. 110). Zaniechanie tego obowiązku jest zagrożone karą. Może być z niego zwolniony dopiero, gdy Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego wykreśli nieruchomość z rejestru zabytków"– zaznaczyła.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Urząd Dzielnicy Wola