Na 25 lat więzienia Sąd Okręgowy Warszawa-Praga skazał w środę Emila B. Wyrok dotyczy zabójstwa w szkole w Wawrze. - Emil nie popełnił tego czynu pod wpływem impulsu, on to zaplanował - mówił sąd.
Sprawa dotyczy tragicznego zdarzenia w szkole przy ulicy Króla Maciusia. Prokuratura zarzucała Emilowi B., że 10 maja 2019 roku na szkolnym korytarzu, przy innych uczniach, zadał nożem kilka ciosów 16-letniemu Kubie K. Zaatakowanego chłopca nie udało się uratować. O tym, że Emil B. będzie za zabójstwo odpowiadał jak dorosły zdecydował Sąd Okręgowy Warszawa-Praga.
Prokurator zarzucił mu popełnienie zbrodni zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. Z ustaleń śledczych wynikało, że 15-latek przygotowywał się do popełnienia przestępstwa i planował je. Według prokuratury opisywał także w korespondencji telefonicznej - prowadzonej ze znajomymi - spodziewane konsekwencje czynu, którymi miał być pobyt na izbie dziecka i w zakładzie poprawczym.
Sąd orzekł wobec 17-letniego dziś Emila B. najwyższy możliwy wymiar kary, czyli 25 lat więzienia. Zgodnie z artykułem 54 paragraf 2 Kodeksu karnego wobec sprawcy, który w czasie przestępstwa nie ukończył 18 lat, nie wymierza się kary dożywotniego pozbawienia wolności.
Chłopak będzie musiał także zapłacić 150 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz rodziny ofiary. Wyrok jest nieprawomocny.
"Emil nie popełnił tego czynu pod wpływem impulsu, on to zaplanował"
Sędzia sprawozdawca Ewa Grabowska w ustnych motywach wyroku podkreślała, że Emil B. działał w wyniku wysoko nagannej motywacji. Mówiła, że nastolatkowie spotykali się także po szkole. Aż pojawił się konflikt. - Emil miał pretensje do Kuby z tytułu nierozliczonych należności związane z obrotem narkotykami - powiedziała sędzia. Z relacji rówieśników wynikało, że chodziło o półtora tysiąca złotych, ale nie ma na to twardych dowodów.
- Emil nie popełnił tego czynu pod wpływem impulsu, on to zaplanował. Informował kolegów i koleżanki o swoich planach. Wiedział, co może mu za to grozić, był świadomy konsekwencji. W dniu zdarzenia prosił koleżankę, by potwierdziła, czy Kuba przyszedł do szkoły. Przygotował się, zabrał ze sobą nóż - podkreśliła sędzia Grabowska. Zwróciła też uwagę, że oskarżony przez kilka dni informował środowisko rówieśnicze o zamiarze zabójstwa Kuby. - W tych kontaktach był rzeczowy, opanowany - dodała.
Świadkowie zeznali, że w dniu tragedii Emil B. był pobudzony, zachowywał się inaczej niż zwykle. Jak się później okazało, był pod wpływem narkotyków, ale okoliczność tę sąd rozważył na jego niekorzyść. Do budynku szkoły wszedł w czasie przerwy, zaczął szarpać się z Kubą na oczach uczniów i pracowników szkoły. Zaczął zadawać ciosy nożem i nie przestał, gdy ofiara podjęła próbę ucieczki. - Dopadł ofiarę w sali lekcyjnej i na oczach nauczyciela dokończył to, co zaczął na korytarzu, zadając kolejne ciosy. Celem Emila nie było postraszenie Kuby, chciał pozbawić go życia - stwierdziła sędzia referentka.
Sędzia Grabowska oceniła, że zachowanie Emila B., którego dopuścił się w obecności tylu świadków, było przejawem rażącego lekceważenia norm prawnych i społecznych.
Biegli orzekli, że odbierając życie koledze Emil B. nie cierpiał na chorobę psychiczną i nie miał zaburzeń świadomości, zniesionej poczytalności. Chłopiec przed dokonaniem zabójstwa miał problemy w nauce, w funkcjonowaniu społecznym, lubił przemoc, podejmował próby samobójcze, dokonywał samookaleczenia, nadużywał narkotyków i alkoholu. Mimo zaleceń, nie kontynuował terapii.
- Zbrodnia zabójstwa charakteryzuje się szczególnym stopniem społecznej szkodliwości. Emil B. w dniu 10 maja zmienił życie dwóch rodzin. To wielka tragedia dla rodziny Kuby K., rodziny oskarżonego i uczniów, dla których szkoła winna stwarzać poczucie bezpieczeństwa – argumentowała sędzia.
"W tej sprawie należało wnioskować o maksymalną dopuszczalną karę"
Prokuratura uznała środowy wyrok za satysfakcjonujący. - Sąd podzielił w całości argumentację prokuratora zgłoszoną w głosach stron. Wymierzył zarówno wnioskowaną karę, jak i w ustnych motywach orzeczenia podzielił argumentację prokuratora. Nie ulega wątpliwości, że z uwagi na okoliczności sprawy, jak i właściwości i warunki osobiste oskarżonego należało wnioskować o maksymalną dopuszczalną karę – powiedziała tuż po opuszczeniu sali sądowej prokurator Agnieszka Filipczak.
Z kolei obrońca Emila B., mecenas Michał Krysztofowicz zapowiedział, że przyjmuje wyrok z pokorą i zamierza skorzystać z prawa do zapoznania się z jego pisemnym uzasadnieniem. - Po zapoznaniu się z argumentacją, która tam się znajdzie - zakładam, że będzie jeszcze poszerzona niż to, co usłyszeliśmy na sali rozpraw - złożę apelację - zapowiedział. - I również z pokorą poczekam na rozstrzygnięcie – dodał.
Pytany o ocenę środowego wyroku stwierdził: - Niewątpliwie doszło do niewypowiedzianej tragedii: dziecko zabiło dziecko. Zadawanie pytanie, jaka jest kara, zależy od strony, która patrzy na salę rozpraw. Ja oddałem swoją argumentację w całości sądowi i niejako los mojego klienta w ręce sądu. Sąd zdecydował w tym przypadku, że to prokuratura ma rację. Przyjmuję takie rozstrzygnięcie z pokorą i złożę apelację – podkreślił Krysztofowicz.
"Kara musi dopaść każdego, kto chwyta za narzędzie zbrodni"
Opiekunka prawna zamordowanego Kuby mówiła, że wyrok nie może jej satysfakcjonować, bo jej dziecka z nią nie ma. - Ale jestem zadowolona z tego, że kara musi dopaść każdego, kto chwyta za narzędzie zbrodni. Szczególnie w tak młodym wieku. Dzieci myślą, że są małe i mogą robić, co chcą i będą bezkarne. Szkoda mi matki tego chłopca, bo jako matka ją rozumiem. Ale kochałam Kubę, to był mój świat i ja, jak i cała rodzina przeżywamy nielekkie chwile – mówiła kobieta.
W rozmowie z dziennikarzami przyznała, że w przyszłości prawdopodobnie będzie w stanie wybaczyć zabójcy. - W gruncie rzeczy, ja teraz nie wiem, co do niego czuję. Po prostu nic. Ale bardzo tęsknię za swoim synem, z którym byłam emocjonalnie strasznie związana. On (Emil B. - red.)tak naprawdę zamordował nie tylko jego, on zabił mnie, starszego brata, który też nie może dojść do siebie, młodszego, który często nie rozmawia z nikim w domu – dodała pani Tatiana.
Ojciec zamordowanego Kuby mówił po rozprawie, że w każdą sobotę odwiedza grób syna. Odniósł się również do przeprosin, które podczas procesu padły ze strony skazanego. - On mnie przeprosił dwa razy, ale jak może przeprosić? Nie ukradł pieniędzy, nie ukradł rzeczy... ukradł życie. Jak za to można przeprosić? Ja tego nie rozumiem. Co dadzą przeprosiny? Jak to tłumaczyć? – zastanawiał się mężczyzna.
Umorzone postępowania
W sprawie, oprócz Emila B., zatrzymano jeszcze czworo innych nieletnich: 15-latkę, dwóch 15-latków oraz 14-latka. 15-letni wtedy Karol K. miał - zdaniem śledczych - podżegać Emila B. do zabójstwa. Nastolatek lato 2019 roku spędził w schronisku. Za to, co zrobił, miał odpowiadać przed sądem dla nieletnich. Ale na początku listopada 2019 roku śledczy zdecydowali, że może wrócić do szkoły, a kilka tygodni później stwierdzili, że Karol K. przestępstwa nie popełnił.
Również za podżeganie do zabójstwa i również przed sądem dla nieletnich miał odpowiadać 15-letni wówczas Andrii H. Ale i w tym wypadku - jak poinformowała nas przedstawicielka sądu - postępowanie umorzono.
W stosunku do pozostałej dwójki (obecnie 16-letniej Roksany i 16-letniego Dawida) została podjęta decyzja o przekazaniu sprawy prokuraturze. Oboje - jak dorośli - mogli odpowiadać przed sądem za podżeganie do zabójstwa. Ale tak również nie będzie. Prokuratura akta nastolatków zwróciła do sądu rodzinnego.
Źródło: tvnwarszawa.pl / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24