Nie za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, a katastrofy w ruchu lądowym odpowie kierowca, który we wtorek potrącił kobietę na przejściu i wjechał w pełen ludzi przystanek. Dwie osoby zginęły, kilka trafiło do szpitala.
- Zostało wszczęte śledztwo w kierunku spowodowania nieumyślnie katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której śmierć poniosły dwie osoby - powiedział w środę o godzinie 15 Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Chodzi o artykuł 173, paragraf 2 i 4 Kodeksu karnego, co oznacza, że kierowcy grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
- Prokurator rejonowy wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutów kierowcy. Trwają czynności ogłoszenia zarzutów i przesłuchania w charakterze podejrzanego tego mężczyzny - dodał Skiba. Wskazał, że zostanie przeprowadzona sekcja zwłok zmarłych. - Dodatkowo mogę potwierdzić, że stan osób rannych przewiezionych do szpitali jest stabilny - uzupełnił.
Według wstępnych ustaleń, kierowca przekroczył prędkość, na razie prokuratura nie podaje, o ile. Ustali to biegły, analizując m.in. ślady informatyczne zarejestrowane w czujnikach pojazdu. - Mamy informacje wynikające z monitoringu i zeznań świadków, że była to jazda ze znaczną prędkością - przyznał.
Prokurator Skiba potwierdził nasze wcześniejsze ustalenia, że mężczyzna w przeszłości tracił prawo jazdy. - W lutym tego roku odzyskał uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi. Wcześniej był karany za spowodowanie wypadku w ruchu drogowym - poinformował. Jak zastrzegł, w momencie wtorkowego wypadku "nie był ani pod wpływem środków odurzających, ani alkoholu".
Po godzinie 16 prokurator Skiba dodał, że mężczyzna złożył wyjaśnienia, ale nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. - Z uwagi na grożącą mu surową karę oraz fakt popełnienia przestępstw w ruchu drogowym na terenie Polski i innych krajów, prokurator będzie wnioskował o areszt dla mężczyzny - zapowiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej.
Będą ustalać prędkość
Wcześniej policja przekazała, że na miejscu wypadku policyjni technicy zabezpieczali ślady, na podstawie których będą rekonstruować przebieg tragedii, do której doszło we wtorek około godziny 10.30 na ulicy Woronicza. - Prędkość, z którą poruszał się kierowany przez 45-letniego kierowcę pojazd, będzie na podstawie zabezpieczonych materiałów rekonstruowana przez biegłego powołanego przez prokuraturę - zapowiedziała asp. sztab. Marta Haberska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II.
Powiedziała, że kierowca pojazdu marki Ssangyong w momencie wypadku był trzeźwy i posiadał uprawnienia do kierowania pojazdem. - Po wypadku została od niego pobrana krew do badań. Dzięki temu będzie można ustalić, czy miał on w organizmie substancje, które mogły wpłynąć na jego zdolność kierowania pojazdami - dodała w środę rano policjantka.
"Siła była gigantyczna"
Do wypadku doszło na prostym odcinku drogi. Warunki jazdy były bardzo dobre. Świadkowie podkreślali, że auto, które potrąciło pieszych, jechało ze znaczną prędkością. - Mógł jechać 70, 80 kilometrów na godzinę, a może nawet stówkę - mówił przed kamerą pan Marek z Mokotowa, który przybiegł na miejsce zdarzenia tuż po wypadku.
Wersję o tym, że kierowca mógł pędzić z dużą prędkością, potwierdzają też nieoficjalnie funkcjonariusze policji. - Widać to po tym, jak długie są ślady zarzucania (chodzi o specyfikę i umiejscowienie zniszczeń na aucie - red.). Siła, z jaką potrącona została piesza na pasach i osoby oczekujące na autobus, była gigantyczna. Pojazd nie tylko zniszczył wiatę przystanku, ale rozbił ważący blisko 200 kilogramów betonowy śmietnik znajdujący się za przystankiem - powiedział nam anonimowo jeden z warszawskich policjantów.
Funkcjonariusze liczą też na to, że dane związane z prędkością poruszania się samochodu oraz działania podjęte przez kierowcę w ostatnich sekundach przed tragedią uda się odczytać z rejestratora samochodu, którym kierował 45-latek.
"Każda informacja będzie istotna"
- Zaznaczam, że biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków pracował na miejscu tragedii niedługo po zdarzeniu. Czeka nas postępowanie, podczas którego musimy zgromadzić maksymalnie dużo informacji w krótkim czasie. Każda z nich będzie istotna - mówił nam w środę rano prokurator Piotr Skiba.
- Obecnie kluczowe jest stwierdzenie, czy ten człowiek mógł siedzieć za kierownicą i ustalenie, dlaczego doszło do wypadku. Każdy dodatkowy element jednak będzie brany pod uwagę i może wpłynąć na to, jakie decyzje podejmie prokurator referent - zaznaczał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dwie kobiety zginęły, dziecko w szpitalu
Zdaniem policji, kierowca stracił panowanie nad pojazdem po uderzeniu w pieszą na przejściu. - Wjechał na przystanek autobusowy, na którym znajdowały się osoby oczekujące na autobus. Kobieta, która przechodziła przez przejście dla pieszych, poniosła śmierć na miejscu - mówił niedługo po tragedii aspirant Kamil Sobótka z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Lekarzom nie udało się uratować również 65-latki, która stała na przystanku. Zmarła w karetce. Do szpitala trafiły trzy kobiety z obrażeniami głowy i nóg, a także 3,5-letni chłopiec. Jego stan jest ciężki, ale stabilny.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24