- Z analizy zapisu urządzeń rejestrujących wynika, że tramwaj zahamował po użyciu hamulca bezpieczeństwa - powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz. Rzecznik poinformował o wstępnych wynikach wewnętrznego dochodzenia w spółce po tragicznym wypadku na Jagiellońskiej, w którym zginął czteroletni chłopiec.
W piątek przed południem na ulicy Jagiellońskiej doszło do tragicznego wypadku. Czteroletnie dziecko zostało pociągnięte przez tramwaj wzdłuż torowiska. Chłopiec zmarł.
Zahamował w około cztery sekundy
Od tego czasu służby starają się wyjaśnić okoliczności tragedii. Również Tramwaje Warszawskie prowadzą w tej sprawie wewnętrzne dochodzenie. Informację o pierwszych ustaleniach przekazał nam pełnomocnik zarządu ds. komunikacji i rzecznik w Tramwajach Warszawskich Maciej Dutkiewicz. - Ze wstępnych ustaleń wewnętrznych spółki wynika, że hamulec bezpieczeństwa był użyty. Po wejściu do wagonu nasi pracownicy potwierdzili, że jeden z nich był wyciągnięty (co świadczy o użyciu hamulca - red.) - powiedział w poniedziałek w rozmowie z tvnwarszawa.pl Dutkiewicz.
I dodał: - Z analizy zapisu urządzeń rejestrujących wynika, że tramwaj zahamował po użyciu hamulca bezpieczeństwa. Tramwaj zahamował na dystansie 28 metrów, w około 4 sekundy.
Według niektórych doniesień medialnych, hamulec awaryjny miał być niesprawny. Dlatego Tramwaje Warszawskie zabrały głos w tej sprawie. Rzecznik podkreślił też, że TW współpracują ze służbami śledczymi, by wyjaśnić przebieg i okoliczności tej tragedii.
Śledztwo prokuratury
W piątek późnym wieczorem zakończyły się oględziny na miejscu wypadku. Prokurator zakończył je około 16, ale Wydział Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji pracował do późnych godzin wieczornych. Sprawdzany był stan techniczny pojazdu. Zabezpieczano też monitoring z pojazdów, które były w pobliżu, a także monitoringi stacjonarne. Ustalono też dane świadków zdarzenia. W sobotę prokuratura poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie wypadku na Jagiellońskiej.
Rzeczniczka podawała wówczas, że motorniczy nie został jeszcze przesłuchany, a śledztwo będzie prowadzone w kierunku artykułu 170 paragraf drugi Kodeksu karnego, czyli wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że z tramwaju najpierw wysiadała babcia chłopca, natomiast on tuż za nią. W momencie wypadku w wagonie byli inni pasażerowie. Jeden z nich pociągnął za hamulec bezpieczeństwa. Jednak tramwaj zdążył przejechać kilkadziesiąt metrów. - Będziemy oczywiście sprawdzać, czym zajmował się motorniczy tramwaju podczas jazdy. Kwestia, czy korzystał z telefonu komórkowego, czy miał jakieś inne aktywności w tym czasie, będzie badana - podkreślała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prokurator Katarzyna Skrzeczkowska.
Do tragedii doszło w piątek około godziny 11.40 na linii 18 na ulicy Jagiellońskiej przy przystanku Batalionu "Platerówek". - Uczestniczył w nim tramwaj starego typu jadący w kierunku pętli Żerań FSO. Czteroletnie dziecko zostało pociągnięte przez tramwaj wzdłuż torowiska. Wszystko wskazuje na przytrzaśniecie drzwiami. Dziecko nie żyje - informował tego dnia rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz. - Do tragedii doszło w momencie, kiedy dziecko wysiadało razem ze swoim opiekunem - sprecyzował.
Była to babcia dziecka. Kobieta została przetransportowana do szpitala. Jest pod opieką psychologa. Wsparciem psychologicznym objęto również rodziców dziecka.
Motorniczy ma 14 lat doświadczenia
Przedstawiciele Tramwajów Warszawskich zapewniają, że tramwaj, który brał udział w tragicznym wypadku na Pradze, był sprawny technicznie. Motorniczy ma ponad 14 lat doświadczenia. W tramwaju przetestowano system zapobiegjący przytrzaśnięciu pasażera w drzwiach i okazało się, że był sprawny. Sprawdzono również system zapobiegający ruszeniu tramwaju z otwartymi drzwiami i on również działał – mówił wówczas Dutkiewicz.
Po wypadku głos w mediach społecznościowych zabrał m.in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który napisał na Twitterze, że sercem i myślami jest "z rodziną kilkuletniego chłopca, który zginął w wyniku potwornego wypadku z udziałem tramwaju na Pradze-Północ". "Zrobimy wszystko, aby pomóc służbom w wyjaśnieniu przyczyn tragedii" - zapowiedział.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl