- Liczymy na to, że akcja podziała na kierowców w sposób wychowawczy, dydaktyczny, może nieco zawstydzający i dający do myślenia - mówią o internetowym plebiscycie strażnicy miejscy. Postanowili w ten sposób walczyć z nielegalnym parkowaniem. Czy to najlepsze narzędzie, jakim dysponują?
Około 90 procent ze wszystkich zgłoszeń wpływających do Straży Miejskiej dotyczy nieprawidłowego parkowania. Dziennie jest ich blisko tysiąc. Strażnicy nie radzą sobie z ogromem pracy, niektóre zgłoszenia czekają na reakcję wiele godzin. Kiedy funkcjonariusze docierają na miejsce, auta już dawno nie ma.
Od niedawna strażnicy karzą kierowców nie tylko mandatami czy zakładaniem blokad. Postanowili publikować zdjęcia nieprawidłowo zaparkowanych samochodów w swoich mediach społecznościowych. Najbardziej bezmyślni kierowcy będą poddawani ocenie… innych użytkowników miejskiej przestrzeni.
"Plebiscyt nie oznacza więcej pracy dla strażników"
Narzuca się pytanie, czy Straż Miejska, która od dłuższego czasu boryka się z problemami kadrowymi, nie powinna skupić się przede wszystkim na mandatach i egzekwowaniu zasad? W referacie prasowym stołecznej Straży Miejskiej zapytaliśmy, czy do akcji zostali oddelegowani strażnicy, którzy wcześniej po prostu patrolowali ulice.
- Zdjęcia robią strażnicy w trakcie interwencji, a zespół ludzi z biura prasowego straży miejskiej zajmuje się prowadzeniem profilu na Twitterze - odpowiada Jerzy Jabraszko z referatu prasowego Straży Miejskiej w Warszawie.
A co z natłokiem zajęć? Przecież strażnicy sami skarżą się na liczbę zgłoszeń, na które muszą reagować. Strażnicy podkreślają, że w tym przypadku chodzi przede wszystkim o edukację oraz odbudowę zaufania mieszkańców stolicy.
- To nie powoduje zwiększenia ilości pracy strażników. Liczymy na to, że akcja podziała na kierowców w sposób wychowawczy, dydaktyczny, może nieco zawstydzający i dający do myślenia. A przy okazji pokaże, jak ta potoczna opinia o strażnikach miejskich, że nic nie robimy, to nie nieprawda - tłumaczy Jabraszko. - Tak naprawdę to cały łańcuszek ludzi, którzy zgłaszają źle zaparkowane auto, a my jesteśmy tylko strażnikami, którzy robią robotę na końcu. Cieszymy się, że warszawiacy coraz bardziej nam ufają, ale to nasze działanie to reakcja na ich sygnały o łamaniu prawa i niebezpieczeństwa - dodaje
Dopytujemy, na jaki zasięgi liczą strażnicy? - Nie mamy celów zasięgowych. Naszym priorytetem jest po prostu pokazanie, z jakimi problemami spotykają się na co dzień strażnicy, pracujący w terenie. Źle się mówi o tych strażnikach z blokadami. Bo strażnikom, nawet tym, którzy pracują już przez długi czas, czasem ręce opadają, jak widzą źle zaparkowane samochody - przyznaje strażnik miejski.
Nie każde zdjęcie oznacza odholowanie
Chcieliśmy też ustalić, czy wszystkie samochody utrwalone na zdjęciach zostały odholowane.
- Jeśli źle zaparkowany pojazd blokuje ruch i stwarza bezpośrednie zagrożenie w ruchu drogowym, wtedy reakcja musi być natychmiastowa - strażnicy mają 20 minut, żeby dotrzeć na miejsce i wtedy wzywa się miejski hol. Druga wersja natychmiastowego dotarcia to wtedy, kiedy ktoś blokuje niebieską kopertę, choć nie ma uprawnień - odpowiada Jerzy Jabraszko.
Strażnik zaznacza, że nie każde zgłoszenie wymaga blokady czy odholowania. - Czasem wystarczy zrobić zdjęcia. Jeśli pojazd stoi tak, że nie jest ani niebezpiecznie, ani nie blokuje ruchu, wtedy jest robiona dokumentacja fotograficzna i kiedy strażnicy ustalą tożsamość kierowcy, wysyłają wezwanie do kierowcy na stawienie się w naszym oddziale - mówi.
Jak podkreśla, trzeba to rozpatrywać indywidualnie. Na przykład zatrzymanie przy przejściu dla pieszych stwarza poważne niebezpieczeństwo na drodze. - Nie zawsze założenie blokady to dobry pomysł, bo spowoduje ona, że samochód będzie dłużej stał w danym miejscu i powodował zagrożenie. Nie każda blokada kończy się mandatem. Czasem wystarczy pouczenie, jeśli kierowca wyjaśni swoje zachowanie - podsumowuje Jabraszko.
Więcej o akcji strażników miejskich w materiale magazynu Polska i Świat:
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24