Pracują przynajmniej pół godziny dziennie za darmo, muszą trzymać się nierealistycznych rozkładów jazdy, są karani "za najdrobniejsze głupoty". Kierowcy Miejskich Zakładów Autobusowych opowiedzieli o złych warunkach pracy, z jakimi mierzą się na co dzień.
Kierowcy MZA zorganizowali w piątek konferencję prasową przed stołecznym ratuszem. - Na pewno nie zastanawiacie się, co się musi wydarzyć, żeby autobus przyjechał - zwrócił się na początek do mieszkańców Warszawy Piotr Mistewicz, kierowca autobusu z zajezdni Kleszczowa.
Pół godziny pracy za darmo?
Jak tłumaczył, każdy z kierowców ma wyznaczoną godzinę rozpoczęcia pracy i jest to zazwyczaj 15 minut przed wyjazdem. - Ale my do pracy musimy przyjść wcześniej, ponieważ samo wyprowadzenie autobusu z miejsca parkingowego często wymaga przestawienia dwóch, nawet trzech autobusów - opisywał Mistewicz. Dodał, że potem trzeba uzupełnić płyny eksploatacyjne. - W przypadku wyjazdu autobusem, zasilanym sprężonym gazem ziemnym CNG, trzeba ten autobus dotankować - zauważył. - To wszystko pochłania nam 40-45 minut, a mamy zapłacone za minut 15. Codziennie przynajmniej pół godziny pracujemy za darmo - podsumował.
Drugi z kierowców Krzysztof Pękalski narzekał na "nierealistyczne rozkłady jazdy". - Są takie, że nie wiem, czy Kubica, by dał radę dojechać rano, bo na przykład na 49 przystanków mamy 55 minut, gdzie jeszcze obowiązuje nas: zabieranie pasażerów, wymiana, światła, przepisowa i przede wszystkim bezpieczna jazd - wyliczał.
"Kary za najdrobniejsze głupoty"
Z kolei Grzegorz Kulanty zwrócił uwagę, że na pętlach stoją przenośne toalety, w których latem śmierdzi, a zimą jest bardzo zimno. Przypomniał, że w MZA pracują tez kobiety, dla których takie toalety są mało komfortowe. Przypomniał również, że w 2022 roku zabrano im wodę butelkowaną i postawiono w ekspedycjach krany z wodą. - Ale to jest tylko na ekspedycjach, czyli tam, gdzie są budynki, a na większości pętli tego nie ma - podkreślił. Wyjaśnił, że woda była potrzebna nie tylko do picia, ale również do mycia rąk, np. po skorzystaniu z toalety.
Dariusz Szczepański zarzucił, że "zarząd firmy robi wszystko swoim działaniami, aby tych kierowców nie było". Jak wskazał, jest prowadzona "lista kar". - I to za głupoty - zarzucał kierowca. Chodzi na przykład o brak krawatu czy zgaszony wyświetlacz podczas ruchu. - To nie są kary za przewinienia, tylko po prostu za najdrobniejsze głupoty. Wiąże się to z tym, że kierowca jest obierany z premii - wskazał. - Panie prezydencie, nie wiem (...) pan powinien natychmiast obudzić się, jeżeli chce pan utrzymać komunikację miejską. Chyba, że panu w ogóle nie zależy. Chcecie, żeby warszawiacy chodzili piechotą? - pytał.
Kierowcy skarżyli się też na niskie podwyżki.
Komentarz rzecznika MZA
Do ich słów odniósł się rzecznik Miejskich Zakładów Autobusowych Adam Stawicki. - Zarzuty formułowane przez kierowców są niczym nieuzasadnione. W ostatnich kliku dniach wszystkie organizacje związkowe podpisały porozumienie płacowe, które zostało już zrealizowane. Do kwietnia spółka przeznaczy w sumie na podwyżki płac dla każdego pracownika 1200 złotych brutto na pełen etat. To najwyższe podwyżki w historii MZA. Prowadzone są też rozmowy dotyczące regulaminów - powiedział PAP. - Natomiast te problemy, o których mówili kierowcy zostały już uregulowane lub zostaną uregulowane w najbliższym czasie - dodał.
Wyjaśnił, że jeżeli chodzi o kwestie wody to sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie, bo wcześniej woda byłą zapewniona jedynie w sezonie , natomiast teraz jest przez cały rok. - Kierowcy dostali służbowe termosy, do których mogą nalewać wodę czy też ciepłe napoje - dodał.
Odniósł się też do kwestii sanitariatów. - Panie mają wyznaczone specjalnie linie, tak żeby mogły korzystać przynajmniej z jednego krańca gdzie są stacjonarne ekspedycje z sanitariatami i kącikiem socjalnym. Natomiast w przeciągu dwóch lat, na mocy nowych regulacji prawnych, będą wprowadzone stałe sanitariaty na wszystkich pętlach - zapewnił.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak / tvnwarszawa.pl