OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Film z pędzącym autem otrzymaliśmy na Kontakt 24.
- Wczoraj (w poniedziałek - red.) nagrałem kamerą samochodową, jak kierowca bmw jedzie w Warszawie po ścieżce rowerowej przy ulicy Puławskiej w stronę centrum na wysokości Południowej Obwodnicy - przekazał pan Paweł, który jest autorem filmu.
Jechał szybko, nikt nie zdążył zareagować
Sytuację sfilmował około godziny 17.30. - Nie widziałem samochodu wcześniej, tak naprawdę dokładnie przyjrzałem się dopiero po obejrzeniu nagrania. Oczywiście, zauważyłem dziwną sytuację, ale nie zdążyłem nawet zorientować się, co się dzieje. Później tego auta już nie widziałam. W tym miejscu był korek, musiał gdzieś zjechać - opisał sytuację. - Inni kierowcy chyba też nie zdążyli zareagować. Na filmie widać rowerzystę, który musiał zjechać, żeby uniknąć zderzenia, ale nikt inny nie trąbił ani nie zareagował - przekazał dalej. Reporter 24 przyznał, że nie zgłosił zdarzenia na policję, ponieważ na nagraniu, które posiada, nie widać numerów rejestracyjnych auta. - Nie wiem, czy w ogóle da się namierzyć kierowcę - przyznał.
Nawet pięć tysięcy złotych grzywny
Sytuację opisaliśmy policji. Zapytaliśmy, co może za takie zachowanie grozić kierowcy łamiącemu w ten sposób przepisy.
- Może odpowiadać za naruszenie przepisów o ruchu drogowym, które wynika z artykułu 97 Kodeksu wykroczeń. Za to grozi 250 złotych mandatu i zero punktów karnych. Niemniej jednak, w drodze postępowania sądowego, mógłby zapłacić nawet pięć tysięcy złotych grzywny - przekazała Joanna Szulc z mokotowskiej komendy policji.
- W przypadku, gdy policjanci oceniliby, że kierowca stwarzał zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego, zgodnie z paragrafem pierwszym artykułu 86 Kodeksu wykroczeń, zapłaciłby grzywnę w wysokości nawet 500 złotych oraz otrzymałby sześć punktów karnych - dodała policjantka.
Wcześniej doszło do kolizji
Po publikacji artykułu z redakcją Kontaktu 24 skontaktował się pan Igor, który twierdzi, że brał udział stłuczce spowodowanej przez kierowcę BMW, który potem jechał drogą rowerową.
- Do zdarzenia doszło o 17.25. Stałem na światłach, za mną toyota yaris. Kierowca bmw uderzył w toyotę, a toyota w mój samochód. Mam zarysowany błotnik i uszkodzony czujnik parkowania, toyota jest bardziej uszkodzona - odpadł tylny zderzak. Mieliśmy wszyscy zjechać na pobocze i wyjaśnić sytuację, ale wtedy bmw zjechało na pas dla rowerów. Sprawa została zgłoszona na policję - przekazał. I dodał, że do kolizji doszło na skrzyżowaniu Puławskiej z Kajakową.
Napisał do nas także drugi uczestnik kolizji. Pan Paweł twierdzi, że i jego toyota została uderzona przez bmw na światłach.
- Pojazd uderzył w mój samochód w korku i uciekł z miejsca zdarzenia poprzez jazdę po ścieżce rowerowej. Kolizja została zgłoszona na policję, lecz jak do tej pory nie został znaleziony sprawca – przekazał. - Uderzenie bmw w mój samochód skutkowało porysowanym zderzakiem, który odczepił się z haczyków. Zderzak musiałem prowizorycznie przymocować. Z tyłu samochodu także widać wgniecenie. Mój samochód uderzył w auto stojące przede mną i przez to tablica rejestracyjna z przodu jest zgięta - opisał pan Paweł.
Komenda Stołeczna Policji potwierdziła, że w tym miejscu doszło do stłuczki. - W poniedziałek po godzinie 17 na skrzyżowaniu Puławskiej z Kajakową doszło do kolizji trzech samochodów: toyoty, alfa romeo oraz najprawdopodobniej bmw, które odjechało z miejsca zdarzenia. Policjanci wyjaśniają okoliczności tego zdarzenia, a także ustalają, kto kierował samochodem, który odjechał – poinformował Rafał Retmaniak z KSP.
Autorka/Autor: katke,es,mj/ran
Źródło: Kontakt 24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24 / Paweł