- Marsz jest opatrzony hasłem "Idziemy od śmierci do życia". Zaczęliśmy od miejsca, pomnika Umschlagplatz, gdzie w czasie wojny znajdowała się baza transportowa, skąd Niemcy wywozili Żydów do obozu śmierci w Treblince. Wywieźli ich około 300 tysięcy – powiedziała dyrektor Monika Krawczyk.
- Większość z nich mieszkała w dzielnicy północnej, dlatego idziemy ulicami tej części miasta do dzisiejszego Muranowa, który związany był z bogatym kulturowo życiem dzielnicy żydowskiej przed wojną – dodała.
Dwunasty już marsz, upamiętniający ofiary wielkiej akcji likwidacyjnej, która rozpoczęła się w lipcu 1942 r., przeszedł ulicami: Stawki – Dubois – Zamenhofa – Andersa – Nowolipie na skwer Batalionu Harcerskiego AK "Wigry".
Wystawa "Korzenie Powstania. Opór w Getcie Warszawskim"
Zakończenie marszu było zarazem otwarciem wystawy plenerowej "Korzenie Powstania. Opór w Getcie Warszawskim", która opowiada o sytuacji poprzedzającej wybuch powstania, o wielomiesięcznych przygotowaniach do walki zbrojnej i o pracy konspiracyjnej. Ekspozycja pokazuje różne środowiska działaczy żydowskiego podziemia w trakcie okupacji niemieckiej, ich strategie, sposób działania i dynamikę współpracy. Opowieść osnuta jest wokół losu kilkorga działaczy i działaczek, przedstawicieli różnych pokoleń i ugrupowań politycznych oraz środowisk. Stanowiący element wystawy kobierzec z bylin i kwiatów, symbolizuje roślinność, która pierwsza powróciła na gruzy getta.
Wernisażowi wystawy plenerowej towarzyszył koncertu chóru VRC.
W marszu wziął udział szef Kancelarii Prezydenta RP minister Wojciech Kolarski - który w imieniu prezydenta Andrzeja Dudy złożył wieniec przed pomnikiem Umschlagplatz. Ulicami stolicy przeszli parlamentarzyści, przedstawiciele ambasad: Izraela, Austrii, Francji, Litwy, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Węgier i Wielkiej Brytanii, zastępca prezydenta m.st. Warszawy Aldona Machnowska-Góra i wiceprezes IPN Mateusz Szpytma. Obecny był również 97-letni Marian Turski, historyk i dziennikarz, więzień łódzkiego getta i KL Auschwitz.
Patronatem honorowym objął wydarzenie prezydent Warszawy. Finansowo organizację marszu wsparło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Norwegia, Islandia i Liechtenstein sfinansowały wystawę "Korzenie Powstania".
W lipcu 1942 r. w okupowanej Warszawie Niemcy rozpoczęli "Grossaktion" – wielką deportację Żydów do obozu zagłady w Treblince. Od 22 lipca do 21 września 1942 r. na Umschlagplatz – placu przeładunkowym przy ulicy Stawki, skąd wyruszały transporty kolejowe do komór gazowych obozu – i w samej Treblince zamordowali blisko 300 tysięcy Żydów.
Marsz w tle rocznicy powstania w getcie
Jak wskazała dyrektorka Żydowskiego Instytutu Historycznego, które była gościem piątkowego "Wstajesz i wiesz" połączonych jest kilka wątków. - W tym roku mamy też 80. rocznicę powstania w getcie warszawskim, które zostało stłamszone przez Niemców w maju 1943 roku. Chcemy pamiętać o tych wielu osobach, które brały udział, przygotowywały to powstanie, stawały się "sadzonkami" tego oporu i siły, która niekoniecznie była związana wyłącznie z walką z bronią w ręku - opisywała Krawczyk.
- Co ze wszystkimi osobami, które działały na rzecz społeczeństwa? Samopomocy, tajnego nauczania, takich ludzkich spraw, których sobie pomagali, okazywali współczucie i serdeczność. To pokazujemy przez naszą wystawę czasową, która właśnie na zakończenie marszu będzie otwarta przed kinem Muranów. Składa się ona z roślin, które jako pierwsze pojawiły się na gruzach Warszawy i zostały skatalogowane już w 1945 roku przez pracowników Biura Odbudowy Stolicy - dodała dyrektorka.
CZYTAJ TAKŻE: One pierwsze powróciły na ruiny getta. Odtworzyli rośliny na wyjątkową wystawę
Dokumentowali życie w zamkniętej dzielnicy
Jaki obraz wyłania się ze wspomnień osób, które przeżyły getto? - Przede wszystkim jest świadomość tego, że odbywa się Zagłada. W tym momencie to jest wyraźne. I grupa, która nas inspiruje, związana z Emanuelem Ringelblumem, który jest naszym patronem, próbowała udokumentować najpierw życie codzienne w zamkniętej dzielnicy żydowskiej. Ale później, kiedy docierały za sprawą różnych ludzi, w zasadzie moglibyśmy ich nazwać wywiadowcami (...) zdali sobie sprawę, że de facto dokumentują zbrodnie wojenne - opisywała dyrektorka.
Przypomniała też, jak ważne są zasoby Archiwum Ringelbluma, ukrytego w czasie okupacji i odkrytego po wojnie w - jak oceniła Monika Krawczyk - "nie mniej dramatycznych okolicznościach". - Stanowiły później bardzo ważny zasób, używany między innymi w procesie Adolfa Eichmanna w Jerozolimie za sprawą jednej z osób, która ocalała z tej grupy - Racheli Auerbach - powiedziała.
- Ale taką osobą, którą ja chciałam tutaj dzisiaj przywołać jej ducha to jest Tosia Altman, która była łączniczką ruchu młodzieżowego Ha-Szomer Ha-Cair, organizacji syjonistyczno-socjalistycznej, która jeździła po całej Polsce. Między innymi ona i Fruma Płotnicka odkryły obóz zagłady w Sobiborze i przywiozły te informacje do Warszawy za sprawą kontaktów z polskim podziemiem - delegatury rządu na kraj. Te informacje dotarły także do Londynu, do aliantów, świadomość Zagłady, tego, co się dzieje z Żydami w okupowanej Polsce, trafiła do uszu ważnych ludzi na świecie - wskazała Krawczyk.
Autorka/Autor: katke/gp
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24