Beata K., współzałożycielka oraz wokalistka zespołu Bajm, została w środę zatrzymana przez policjantów z Mokotowa. - Miała dwa promile - przekazał rzecznik mokotowskiej komendy Robert Koniuszy. W czwartek wokalistka usłyszała zarzut kierowania w stanie nietrzeźwości. "Z całego serca żałuję tego, co się wczoraj wydarzyło. Bardzo się tego wstydzę" - napisała w oświadczeniu.
Do zdarzenia doszło w środę wieczorem na warszawskim Mokotowie. Beata P. (znana szerzej jako Beata K. - red.) jechała swoim bmw aleją Niepodległości od strony Piaseczna. Według nieoficjalnych informacji wokalistka zespołu Bajm jechała od krawężnika do krawężnika "zygzakiem". Zauważył to jeden z kierowców, który powiadomił policję oraz zablokował P. drogę na skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Batorego.
Jazda zygzakiem
Jak poinformował rzecznik mokotowskiej policji podkomisarz Robert Koniuszy, 61-latka została przebadana alkomatem. - Badanie wykazało dwa promile alkoholu w organizmie - podał policjant. - Kobiecie zostało zabrane prawo jazdy, a samochód został przekazany osobie wskazanej - podkreślił.
Po zatrzymaniu Beata P. została zwolniona do domu. W czwartek stawiła się w komendzie. - Usłyszała zarzut kierowania w stanie nietrzeźwości, za co grozi jej do dwóch lat więzienia - przekazał Koniuszy w późniejszej rozmowie z reporterem TVN24 Piotrem Borowskim. Policjant podał też więcej szczegółów dotyczących okoliczności zdarzenia: - Kierowca volkswagena widział, że od Piaseczna do centrum jedzie samochód, którego jazda wskazuje, że może go prowadzić nietrzeźwa osoba: jedzie od krawędzi do krawędzi, przekracza oś jezdni. Było to niebezpieczne. Kierowca, wraz ze swoją partnerką, pojechał w rejon alei Niepodległości, tam nadarzyła się okazja, żeby uniemożliwić dalszą jazdę temu samochodowi, więc zajechali drogę i wezwali policjantów. Policjanci, którzy przybyli na miejsce, wyczuli woń alkoholu od kobiety.
Oświadczenie Beaty K.
Dziennikarz TVN24 dowiedział się, że wokalistka odmówiła składania wyjaśnień. - Ma takie prawo. Nie odpowiedziała na pytanie, czy przyznaje się do winy, czy też nie. Po prostu odmówiła złożenia wyjaśnień. Sprawa trafi do sądu - relacjonował reporter. - Nie było potrzeby stosowania aresztu czy dozoru policyjnego - dodał.
Kilkukrotnie dzwoniliśmy do menadżerek artystki, by uzyskać komentarz w tej sprawie. Wysłaliśmy wiadomość z prośbą o kontakt. Bez skutku. Dopiero późnym popołudniem na profilach społecznościowych artystki pojawiło się krótkie oświadczenie w związku ze środowym zdarzeniem. "Kochani, przepraszam wszystkich. Wiem, że Was zawiodłam. Z całego serca żałuję tego, co się wczoraj wydarzyło. Bardzo się tego wstydzę. Wiem, że muszę ponieść konsekwencje tego, co się stało. Jestem na to gotowa" - czytamy we wpisie.
Pierwsza informację o zdarzeniu podała Polska Agencja Prasowa.
Źródło: PAP, TVN24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KSP