Długa prosta, dwa albo trzy pasy i brak sygnalizacji - to stołeczny przepis na skrajnie niebezpieczne przejście dla pieszych. Po tragedii na Bielanach urzędnicy uważniej przyglądają się takim miejscom. My wytypowaliśmy pięć takich, które powinny być jak najszybciej przebudowane. Listę z pewnością można by jednak ciągnąć dalej...
Mieszkańcy ulicy Sokratesa od lat zgłaszali Zarządowi Dróg Miejskich, że jest tam niebezpiecznie i że może dojść do tragedii; że potrzebna jest sygnalizacja. Czy musiał zginąć mąż i ojciec, żeby urzędnicy przejrzeli na oczy i przyznali, że Sokratesa wymaga przebudowy? Czy ten scenariusz musi się powtórzyć?
Prezentujemy subiektywną listę pięciu innych miejsc w Warszawie, które wymagają uspokojenia ruchu. O tym, że jest tam niebezpiecznie, doskonale wiedzą piesi, policjanci, urzędnicy i drogowcy.
Czarny punkt Ochoty
Listę otwiera skrzyżowanie ulic Grójeckiej, Harfowej i Racławickiej. Miejscy aktywiści i ochockie stowarzyszenia określają je jako "jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na Ochocie" i od lat walczą o poprawę bezpieczeństwa. Pieszy, który przechodzi na drugą stronę jezdni, nie ma łatwego zadania – musi pokonać w sumie aż sześć pasów ruchu przedzielonych wysepką z torami tramwajowymi.
W audycie przejść dla pieszych, który od trzech lat wykonuje ZDM, bezpieczeństwo w tym miejscu oceniono na 0 (w skali 0 - 5). Do groźnych sytuacjach dochodzi tam nagminnie, na tvnwarszawa.pl pisaliśmy o nich nie raz. Kierowcy często nie zatrzymują się przed pasami, choć robią to jadące obok auta. Pisaliśmy między innymi o dwóch kobietach, które zostały potrącone w wyniku takiego zachowania. Do innego wypadku doszło tu na początku lipca. Samochód wjechał w kobietę z taką siłą, że – według relacji jednej z mieszkanek - przeleciała kilkanaście metrów dalej. - Ile jeszcze musi wydarzyć się wypadków, żeby to przejście i całe skrzyżowanie zostało przebudowane? – pytała wówczas mieszkanka.
Na miejsce wysłaliśmy naszego reportera Mateusza Szmeltera, który sam omal nie stał się ofiarą łamiącego przepisy kierowcy. – Ja i kobieta po drugiej stronie jezdni oczekiwaliśmy na możliwość przejścia. Na lewym i prawym pasie kierowcy się zatrzymali, ale inny chciał ich ominąć i wjechał na środkowy, kiedy my byliśmy już na pasach. Nie zdążył wyhamować! - relacjonował. - Na szczęście, jeden ze stojących kierowców zauważył ten niebezpieczny manewr, włączył ciągły klakson. Dał nam znak, że coś się dzieje - dodał.
Remont niebezpiecznego skrzyżowania jest w planach - szerzej pisaliśmy o tym w czerwcu. Dziś rzeczniczka ZDM Karolina Gałecka zapowiada, że sygnalizacja powstanie tam jeszcze w tym roku.
Sześć pasów bez wysepki
Dla kierowców - długa prosta, dla pieszych - jeden szeroki pas ruchu (z którego kierowcy zrobili sobie dwa), tory tramwajowe, znowu jezdnia. I żadnego azylu pomiędzy. Tak wygląda przejście przy skrzyżowaniu Obozowej, Magistrackiej i Długomiła. – W listopadzie ubiegłego roku zginęła tam jedna osoba. W tym roku, w lutym życie stracił tam starszy człowiek [pisaliśmy o tym tutaj - red.] – mówi Robert Buciak ze stowarzyszenia Zielone Mazowsze. Ale to nie koniec tragicznego bilansu. – W trakcie ostatnich lat, kiedy zamknięta jest Górczewska i ruch przejęła Obozowa, zginęło tam w sumie siedem osób w okolicznościach podobnych do wypadku na Bielanach - dodaje. O jednym z wypadków przy skrzyżowaniu Obozowej, Magistrackiej i Długomiła pisaliśmy na tvnwarszawa.pl.
Okoliczności podobne, bo i ulica przypomina Sokratesa. - Tu jest długa prosta, kierowcy mają się gdzie rozpędzić. Są światła przy skrzyżowaniu z Deotymy, ale i tak dochodzi tam do wypadków – zaznacza Buciak.
Niebezpieczny jest też brak wyraźnie wyznaczonych pasów. - Jest jeden szeroki pas, a kierowcy jeżdżą jak po dwóch. Tyle, że blisko siebie, jeden przy drugim – opisuje Szmelter. - Pieszy, który już wejdzie na pasy i po drodze napotka tramwaj, nie ma gdzie się zatrzymać. Żeby przepuścić tramwaj, musi przystanąć na jezdni – dodaje.
Jak przypomina Buciak, plany na przebudowę Obozowej już były. - Radni jednak przegłosowali decyzję, żeby tego nie robić. Wszystko pod pretekstem, że nie można ograniczać kierowców, kiedy zamknięta jest Górczewska – wyjaśnia.
"Od lat dochodzi tu do potrąceń"
Długa prosta, przejścia bez świateł, dwa pasy ruchu z wyspami pośrodku. Od 2015 roku ursynowski radny Paweł Lenarczyk walczy, żeby na Roentgena było bezpieczniej. - Od lat dochodzi tu do potrąceń. Według oficjalnych statystyk Policji od 2018 roku była to jedna ofiara śmiertelna i trzy osoby ranne – mówi radny.
Do kolejnego groźnego wypadku przy Roentgena 16 doszło na początku października. - Ranny został chłopiec wracający ze szkoły, samochód nie zatrzymał się przed przejściem. Dziecko ma poważne urazy głowy i leży w szpitalu – opowiada Lenarczyk.
O innej ofierze przypomina Buciak: - W czerwcu ubiegłego roku na Roentgena zginęła starsza kobieta. 91-latka szła do centrum onkologii. Jeden kierowca zatrzymał się przed przejściem, drugi zaczął go wyprzedzać.
Według audytu bezpieczeństwa z 2017 roku – czwartym z 16 najbardziej niebezpiecznych przejść (0 punktów w ocenie) jest właśnie to przez Roentgena. Drogowcy wiedzą więc, że jest tam niebezpiecznie. I obiecują poprawę. - W tym miejscu powinna być sygnalizacja świetlna i taką w przyszłym roku wybudujemy – deklaruje Gałecka. - Dodatkowe pieniądze, o które będziemy wnioskować na sesji w grudniu, to jest 10 milionów złotych, przeznaczymy między innymi na zmiany na skrzyżowaniu Roentgena i Makolągwy – dodaje.
Jak twierdzi Lenarczyk, po wydarzeniach na Sokratesa sprawy faktycznie nieco przyspieszyły. - Dziś wierzymy, że władze Warszawy faktycznie chcą poprawić bezpieczeństwo na Roentgena. Nie chcemy, aby Ursynów miał swojego "Sokratesa", a urzędnicy mówili, że znowu przegrali wyścig z czasem – zaznacza.
Nerwowa atmosfera i wymuszanie pierwszeństwa
Zanim postawią krok na jezdni, uważnie rozglądają się na wszystkie strony. Grzybowska nie jest miejscem przyjaznym dla pieszych. – Cała ta ulica jest niebezpieczna, ale my walczyliśmy szczególnie o przejście na wysokości numeru 16/22. Tam są po dwa pasy ruchu, pieszych jest bardzo dużo, a kierowcy często wymuszają pierwszeństwo – mówi Karol Perkowski ze stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa. – Procedowaliśmy uchwały w radach osiedla, proponowaliśmy strefę tempo 30, ale miasto nam odmówiło. Tak jak i przy propozycji wybudowania aktywnego przejścia. Zero efektów. Takie próby były minimum dwie – dodaje.
Bezpieczną nie określi Grzybowskiej też nasz reporter Mateusz Szmelter. – Dużo tu pracowników okolicznych biurowców, turystów. Ruch jest naprawdę spory i po stronie przechodniów i kierowców, da się wyczuć nerwową atmosferę. Trzeba długo czekać na możliwość przejścia, bo kierowcy nie są skorzy do zatrzymywania – opowiada. - Nawet jeśli pieszy przejdzie przez jedną jezdnię, to musi stać na tej maleńkiej wysepce pośrodku i czekać na ustąpienie z drugiej strony - zauważa nasz reporter.
Jedną z niebezpiecznych sytuacji na Grzybowskiej opisywaliśmy na tvnwarszawa.pl. Pieszemu udało się w ostatniej chwili odskoczyć przed rozpędzoną skodą. Rzeczniczka ZDM-u Karolina Gałecka twierdzi, że drogowcy docelowo planują zwęzić jezdnię i uspokoić ruch na Grzybowskiej. Kiedy? Tego nie precyzują.
Perkowski dodaje jeszcze, że w warszawskim ratuszu cały czas panuje doktryna "świętej przepustowości". – Niejednokrotnie dostawaliśmy od urzędników absurdalne odpowiedzi. Walczyliśmy między innymi o wydłużenie cyklu zielonego dla pieszych na rogu Grzybowskiej i Jana Pawła II. Na jego długość skarżyli się starsi mieszkańcy. To jest bardzo duża ulica, wręcz miejska autostrada bez wysepek. ZDM odpowiedział, że przecież kiedy zapala się czerwone światło, a pieszy jest już na środku przejścia, to może spokojnie dokończyć przechodzenie, bo nie łamie przepisów – mówi aktywista.
"Trasa szybkiego ruchu bez przepierzenia pośrodku"
Żoliborskie Miasto Jest Nasze, na podstawie komentarzy mieszkańców w mediach społecznościowych, stworzyło własny ranking najniebezpieczniejszych przejść w dzielnicy. Otwiera go skrzyżowanie Mickiewicza z Mierosławskiego. - Dwa pasy w jedną stronę i dwa pasy w drugą, czyli trasa szybkiego ruchu bez przepierzenia pośrodku – tłumaczy wybór Jan Mencel. - Kierowcy ruszają z placu Wilsona i mają długą prostą przed sobą. W drugą stronę nie jest wcale lepiej, bo widząc najbliższe światła relatywnie daleko, też się rozpędzają – precyzuje.
Mencwel zwraca też uwagę na niebezpieczną lokalizacje przystanku autobusowego (linie 116 i 157) w stronę placu Wilsona. - Autobus przepuszcza pieszego, a za nim, na drugim pasie kierowcy już tego nie robią – zaznacza. - Między przystankiem a przejściem często parkują samochody i nie da się przejść na przystanek z wózkiem. A jak już zaparkuje bus, to pieszy nie widzi, czy coś jedzie – przekonuje aktywista.
Dodaje, że o poprawę komfortu pieszych przy skrzyżowaniu Mickiewicza i Mierosławskiego, walczyli już właściciele pobliskiej kawiarni dla dzieci. Interpelacje w tej sprawie pisał tez Konrad Smoczny, radny z ruchów miejskich.
Jak przekazała Gałecka, drogowcy rozważają budowę sygnalizacji w tym miejscu.
W lipcu na tvnwarszawa.pl pisaliśmy o wypadku przy skrzyżowaniu Mickiewicza z Mierosławskiego. Doszło do niego, gdy kierowca skutera chciał ustąpić pierwszeństwa pieszemu na przejściu.
"Każda większa ulica ma swoje czarne punkty"
Powyższa lista nie wyczerpuje w pełni tematu najniebezpieczniejszych miejsc w stolicy. Nas interesowały miejsca podobne do ulicy Sokratesa. Takie, gdzie są po minimum dwa pasy ruchu w każdym kierunku, nie ma sygnalizatora i gdzie mieszkańcy apelują o poprawę bezpieczeństwa. W wyborze lokalizacji pomogli miejscy aktywiści i reporterzy tvnwarszawa.pl. Zielone Mazowsze wskazuje jeszcze: Grochowską, rondo Waszyngtona, aleję Niepodległości, Racławicką, Gagarina, Czerniakowską.
- Tak naprawdę każda większa ulica ma swoje czarne punkty. Te mniejsze też, na przykład ciąg Wałbrzyska - Lotników - podaje Robert Buciak. Jego zdaniem, każde z tych miejsc wymaga gruntownej przebudowy. - Światła wszystkiego nie rozwiążą. Do połowy wypadków dochodzi właśnie na przejściach z sygnalizacją. Ważniejsze są progi zwalniające i zwężanie jezdni do jednego pasa - argumentuje.
Radzymińska z Naczelnikowską, Trasa Świętokrzyska na wysokości Dworca Wschodniego, Grochowska z Mińską, Gagarina z Sułkowicką, Solidarności z Żelazną, aleja Prymasa Tysiąclecia z Obozową oraz Batorego z Boya Żeleńskiego - to z kolei propozycje Miasto Jest Nasze.
"Szybka jazda w mieście się nie opłaca"
My z kolei często dostajemy od czytelników nagrania niebezpiecznych zachowań na drodze. Materiału dostarczają też sami reporterzy. Poniżej publikujemy kilka takich materiałów. Jest tam między innymi nagranie z ulicy Ludnej. Kobieta czeka na możliwość przejścia, nasz reporter jadący prawym pasem, ją przepuszcza, kierowca po lewej nie. Piesza zatrzymuje się w ostatniej chwili przed pędzącym renaultem, kierowca omal jej nie rozjeżdża.
Inny kierowca szarżuje białym volvo na Patriotów. Wyprzedza samochody na przejściu z sygnalizacją i wysepką - jedzie lewym pasem pod prąd, a wszystko tuż przy szkole podstawowej nr 92 w Aninie.
Trzecie nagranie przedstawia busa wyprzedzającego na przejściu dla pieszych samochód reportera tvnwarszawa.pl. I choć jak relacjonuje Lech Marcinczak, kierowca busa jechał szybko i agresywnie, na niewiele się to zdało. - Spotkaliśmy się na kolejnym przejściu i jechaliśmy już tak jednym tempem.
Wniosek? - Szybka jazda w mieście się nie opłaca - podsumowuje nasz reporter.
Niebezpieczne sytuacje na przejściach dla pieszych
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl