Parking przy Dworcu Centralnym. To tu trafiają odholowane z miasta źle zaparkowane auta. Tu też przychodzą kierowcy, którzy chcą je odebrać.W Warszawie samo odholowanie kosztuje 476 złotych. Po skargach kierowców na astronomiczne sumy, sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich. Sprawdził, dlaczego miasta za przewiezienie auta kilka kilometrów dalej biorą prawie pół tysiąca złotych. Wnioski mogą zaskakiwać.
"Maksymalne wpływy"
- Niejednokrotnie, gdy dokonywaliśmy analizy uzasadnień, to wprost było wskazywane, że ustala się te stawki w wysokości maksymalnej w celu zapewnienia maksymalnych wpływów do budżetu miasta czy powiatu - mówi Piotr Mierzejewski, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, zastępca dyrektora Zespołu Prawa Administracyjnego i Gospodarczego.478 złotych za holowanie auta do 3,5 tony, to zgodnie z przepisami, maksymalna stawka, którą mogą wprowadzić miasta. Ale, według RPO, musi to być odpowiednio uzasadnione. W przypadku między innymi Warszawy rzecznik z argumentacją się nie zgodził. Sprawę skierował do sądu. - Kierowca w przypadku, kiedy wyrok się uprawomocni, ma prawo żądać zwrotu tych opłat - zaznacza Mierzejewski.
Stawki z sufitu?
Warszawa twierdzi, że sprawa jest zamknięta. Cztery lata temu sąd w tej samej sprawie przyznał rację miastu. - Ja nie mam poczucia, żeby stawki w Warszawie były oderwane od sufitu - mówi Łukasz Puchalski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich. A ile miasto ma na czysto z takiego holowania? - Ciężko powiedzieć, na pewno 60, 70 procent tej kwoty to są koszty procesu odholowania – podkreśla Puchalski.RPO walczy nie tylko o niższe stawki, ale też o czas zapłaty za holowanie. Kierowca może odebrać auto dopiero po opłaceniu rachunku. Według rzecznika godzi to w prawo własności. Sprawą zajmie się Trybunał Konstytucyjny.Łukasz Wieczorek, ran/gp