Od rana półrogatki znajdujące się na przejeździe były całkowicie opuszczone. Kierowcy mieli problem z przejazdem przez tory. Przed godziną 10 wydawało się, że problem jest rozwiązany - półrogatki się podniosły. Jednak niedługo potem znowu opadły - poinformował nasz reporter Lech Marcinczak. W końcu zostały na podniesione na dłużej. Przed przejazdem znalazł się znak "stop" z tabliczką o uszkodzeniu.
- Doszło do uszkodzenia kabli odpowiadających za prawidłowe działanie rogatek - wyjaśniał Karol Jakubowski z biura prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe. Dodał, że przyczyną była kradzież infrastruktury.
Po godzinie 9 Jakubowski mówił, że na miejscu są ekipy, które dokonują naprawy. - Ze względów bezpieczeństwa pociągi zwalniają w tym miejscu do 20 kilometrów na godzinę - zapewnił rzecznik PKP PLK.
"Ludzie nie wiedzą co się dzieje"
W Zielonce był nasz reporter. - Nie ma nikogo kto by kierował ruchem. Kierowcy są zdani sami na siebie. Szlabany są zamknięte w obu kierunkach. Cały czas słychać donośny sygnał dźwiękowy. Ludzie nie wiedzą co się dzieje, muszą przejeżdżać pomiędzy zamkniętymi rogatkami - relacjonował przed 10 Lech Marcinczak z tvnwarszawa.pl. - Są ogromne korki do Warszawy. Nadjeżdżające pociągi trąbią, żeby ostrzec kierowców - dodał.
Karol Jakubowski poinformował nas po południu, że sytuacja wróciła do normy chwilę po godz. 15. - Zostało zniesione ograniczenie prędkości dla pociągów. Urządzenia działają sprawnie - zapewnił.
md/mś/jb