Na skrzyżowaniu Puławskiej i Poleczki w kierunku wyjazdu z Warszawy zderzyło się osobowe BMW z samochodem dostawczym. W kierunku Piaseczna utworzyły się spore korki. Przez kilka minut skrzyżowanie było zablokowane przez autobus, który nie mógł przejechać przez Poleczki, jeden z pasów ruchu zajmował też radiowóz.
- Skrzyżowanie było zablokowane przez około 10 minut do czasu, gdy BMW nie zostało zabrane przez lawetę - relacjonuje obecny na miejscu reporter tvnwarszawa.pl Lech Marcinczak.
Jeden ze świadków twierdzi, że słyszał, jak policjanci opryskliwie zwracali się do kierowcy autobusu. Kierowca chciał przejechać przez jeden z pasów jezdni na ul. Poleczki, początkowo był wolny, jednak chwilę później zajął go radiowóz. - Jak wjechałeś, to sobie stój - mieli wielokrotnie powiedzieć do kierowcy funkcjonariusze.
Jeszcze przed godz. 10. ich wóz nadal stał na skrzyżowaniu w tym samym miejscu. Drugi pas był już przejezdny.
Na miejscu była też karetka pogotowia, która zbadała kierowcę osobówki.
"Policja dbała o bezpieczeństwo"
O komentarz do zachowania funkcjonariuszy poprosiliśmy w komendzie stołecznej. - Policjanci są odpowiedzialni za bezpieczeństwo na miejscu zdarzenia i to oni muszą oszacować, co jest najlepsze w danej sytuacji. Najwyraźniej uznali, że konieczne jest zajęcie tego pasa, aby nie doszło do wypadku. Autobus musiał w takiej sytuacji poczekać kilka minut - powiedziała nam Agnieszka Włodarska z KSP.
Przedstawicielka komendy nie chciała komentować nieuprzejmego zachowania policjantów. - To tylko relacja jednej ze stron, ja o czymś takim nie słyszałam - mówi nam.
ep//ec