Mieszkańcy oskarżają: mogliśmy uniknąć "festiwalu stłuczek"

Ślizgawka na Ochocie
Ślizgawka na Ochocie
Źródło: Marcin Gula / tvnwarszawa.pl
Mieszkańcy przekonują, że można było uniknąć "festiwalu stłuczek" na ul. Siemieńskiego. Pierwsze zgłoszenie w tej sprawie straż miejska otrzymała w piątek wieczorem. - Chcieliśmy poinformować dzielnicę, ale tam już nikt nie pracował - bronią się strażnicy.

Na odcinku kilkudziesięciu metrów nawierzchnia niewielkiej ulicy na Ochocie pokryta była lodem. Na miejsce wezwano policję, która starała się pomóc kierowcom. Mimo to, w sobotnie przedpołudnie uszkodzonych zostało kilkanaście pojazdów. W większości były to drobne stłuczki.

Ślisko na jezdni

"W urzędzie nikt już nie pracował"

Okazuje się, że mieszkańcy zgłaszali problem już w piątek wieczorem.

- W piątek o godz. 19.50 dostaliśmy zgłoszenie od mieszkańców dotyczące ul. Siemieńskiego – informuje Moniak Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej. Jak tłumaczy, w takich przypadkach - według procedury - straż miejska informuje zarządcę drogi. W tym przypadku była to dzielnica. - Próbowaliśmy się skontaktować z urzędem Ochoty, ale tam nikogo już nie było - rozkłada ręce Niżniak.

Ostatecznie, strażnicy przekazali informację dopiero w poniedziałek. - Będziemy jeszcze z dzielnicą o tej sprawie rozmawiać - zapowiada rzeczniczka.

Kto kogo wprowadza w błąd?

- Służby dobrze wiedzą, że w takich nagłych przypadkach, kiedy w urzędzie nikogo nie ma, należy dzwonić do służby dyżurnej miasta. Pracujące tam osoby mają numer do naszego naczelnika i inspektora wydziału infrastruktury – odpiera zarzuty Maja Gottesman, rzeczniczka Ochoty.

Według niej, informacja o sytuacji na Siemieńskiego dotarła do pracowników urzędu dzielnicy w sobotę przed południem.

- Zostałam poinformowana, że już o 11.00 firma wynajęta przez nas do odśnieżania i odladzania ulic, pojechała na miejsce i załatwiła sprawę. Nasz naczelnik był potem na ul. Siemieńskiego i sprawdził sytuację - przekonuje.

Tymczasem mieszkańcy skarżyli się, że solarka owszem pojawiła się na miejscu, ale ekipa stwierdziła, że to nie jest ulica z ich listy i odjechała. Co na to Gottesman? - Może ktoś was wprowadził w błąd - mówi.

Potwierdzałaby to relacja policji. - Policjanci nie mogli się doczekać na służby, więc po godz. 12.00 sami posypali fragment ulicy, który zamienił się w lodowisko - informuje Tomasz Oleszczuk z biura prasowego stołecznej policji.

su/par//b

Czytaj także: