Eugeniusz M. usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Przyznał się. Grozi mu do 8 lat więzienia.
We wtorek rano 70-letni kierowca volvo śmiertelnie potrącił na pasach chłopca. Decyzją prokuratora, który był na miejscu zdarzenia, mężczyzna został zatrzymany.
"Wyraził ubolewanie"
- W dniu wczorajszym kierowca usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym – poinformował w środę tvnwarszawa.pl Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
70-latek został też przesłuchany w charakterze podejrzanego.
- Mężczyzna przyznał się do spowodowania wypadku i wyraził ubolewanie – mówi Nowak. Jak dodaje, odmówił jednak składania wyjaśnień.
Według informacji rzecznika, kierowca został objęty dozorem i otrzymał zakaz opuszczania kraju.
Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi do 8 lat więzienia.
"Wyrwało rączkę opiekunowi"
Do tragedii doszło około 9.00 w al. KEN, na wysokości ul. Artystów.
- Kierowca volvo śmiertelnie potrącił 2,5-letniego chłopca na przejściu dla pieszych. Dziecko przez ulicę przechodziło z ojcem - informowała we wtorek po godzinie 10.00 Iwona Jurkiewicz ze stołecznej policji.
Podała, że kierowca volvo był trzeźwy.
Według Mariusza Mrozka ze stołecznej policji, mały chłopiec znajdował się z opiekunem przy krawędzi jezdni.
- Dziecko w pewnym momencie wyrwało rączkę opiekunowi, wtargnęło na jezdnię wprost pod samochód - tłumaczył.
Nieudana reanimacja
Przejście dla pieszych w tym miejscu jest oznakowane, nie ma przy nim jednak sygnalizacji świetlnej.
- Według relacji świadków, jeden z kierowców zatrzymał się, żeby przepuścić chłopca z rodzicami i babcią. Kierowca volvo tego nie zrobił i wjechał z dużą prędkością na przejście dla pieszych. Nie widać nawet śladów hamowania - relacjonował Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.
- Chłopca reanimował najpierw kierowca innego auta, potem pogotowie ratunkowe. Mimo prawie godzinnej reanimacji, dziecka nie udało się uratować - dodał.
wp/mz