Radni przeciw nocnej prohibicji. "To tak, jakby bronić trucizny, która powoli, ale skutecznie zabija"

Sprzedaż alkoholu (zdjęcie ilustracyjne)
Rada Warszawy o zakazie sprzedaży alkoholu w nocy
Źródło: TVN24
Stołeczni radni odrzucili pomysł wprowadzenia nocnego zakazu sprzedaży alkoholu na terenie całego miasta. - Terapeuci są wściekli. Mamy taką złość, że chyba zrobimy w tym kraju rewolucję. Bo nie może być tak, że wiedząc, jak alkohol niszczy ludzi, wykształceni radni przykładają rękę do jego dalszej sprzedaży. To jest nie tylko irracjonalne, to jest po prostu okrutne - ocenia psychoterapeutka uzależnień Anna Biskot.

Stołeczni radni przyjęli w czwartek stanowisko w sprawie "działań ograniczających negatywne skutki nocnej sprzedaży alkoholu". Zaproponował je klub Koalicji Obywatelskiej. Zakłada ono między innymi wdrożenie pilotażowego programu nocnej prohibicji w Śródmieściu i na Pradze Północ.

Jednocześnie prezydent Rafał Trzaskowski wycofał swój projekt dotyczący nocnej ciszy alkoholowej, która miałaby obowiązywać na terenie całego miasta. W głosowaniu przepadł również projekt Lewicy i Miasto Jest Nasze, które wprowadzał bliźniacze ograniczenia. Oba zakładały wprowadzenie nocnego zakazu sprzedaży alkoholu w sklepach i na stacjach paliw na terenie Warszawy. Pierwszy w godzinach 23.00-6.00, drugi - 22.00-6.00.

"Była północ, poszedłem, kupiłem, zacząłem pić i piłem tydzień”

Specjaliści pracujący z uzależnionymi krytycznie ocenili rezygnację z pomysłu nocnej prohibicji w całym mieście.

- Nic tak nie zabiera wolności, jak alkohol i narkotyki. To po pierwsze. A po drugie, tym, którzy krzyczą o wolności i prawie do nocnych zakupów, zaleciłabym pięć obowiązkowych dyżurów na detoksie i pięć w izbie wytrzeźwień na Kolskiej. Nie do oglądania, ale do pracy. Żeby zobaczyli, co znaczy, kiedy klient w środku nocy idzie na stację, kupuje wódkę i wpada w tygodniowy ciąg - podkreśliła w rozmowie z PAP Biskot.

Psychoterapeutka powiedziała, że jej pacjenci regularnie opowiadają o tym, jak nocna dostępność alkoholu pcha ich z powrotem w uzależnienie. - "Miałem już nie pić, ale dopadł mnie głód. Była północ, poszedłem, kupiłem, zacząłem pić i piłem tydzień" - to cytaty, które słyszę nie raz i nie dwa - wskazała.

Według Biskot sprzeciw wobec ograniczenia sprzedaży alkoholu jest nieracjonalny. - To tak, jakby bronić trucizny. Substancji, która powoli, ale skutecznie zabija ludzi. A robią to osoby wykształcone, radni, ludzie z pozycją. I nie widzą, że wystarczyłoby ograniczyć sprzedaż w nocy, żeby było ciszej, bezpieczniej, mniej awantur - oburzyła się.

"Wynalazek diabła, który zabija ludzi powoli, ale skutecznie"

Anna Biskot uważa, że decyzje stołecznych władz pokazują, jak potężny jest wpływ branży alkoholowej. - Tyle lat pracy, raportów, kampanii. I co z tego zostało? Nic. Lobby alkoholowe jest tak silne, że można tylko wstydzić się, patrząc na Danię czy Litwę. Tam w pięć minut zlikwidowali reklamy, podnieśli wiek, kiedy możliwe jest kupno alkoholu od 21 lat, ograniczyli sprzedaż do godziny 22 i liczba zgonów spadła. U nas? Dyskutujemy, czy choć dwie dzielnice dadzą radę - powiedziała.

Podała przykłady: - Na Litwie picie zabijało masowo. Wprowadzili zakaz nocnej sprzedaży i wykres śmiertelności alkoholowej zaczął się prostować. Proste jak drut. A my w Warszawie wciąż się zastanawiamy, czy przypadkiem ktoś nie poczuje się skrzywdzony, że nie kupi piwa o drugiej w nocy - zaznaczyła.

Zdaniem Biskot ryzyko nielegalnego handlu alkoholem po wprowadzeniu prohibicji to mit. - Meliny były, są i będą, ale to dotyczy tylko najbiedniejszych, którzy piją bimber i berbeluchy. To nie jest żaden argument przeciw zakazowi. Wielu ludzi zwyczajnie odpuści, jeśli nie będzie mogło iść do sklepu za rogiem. Nie będzie im się chciało jechać na drugi koniec miasta. I to uratuje choćby garstkę - podkreśliła.

Biskot powiedziała wprost o poczuciu bezradności środowiska. - Terapeuci są wściekli. Mamy taką złość, że chyba zrobimy w tym kraju rewolucję. Bo nie może być tak, że wiedząc, jak alkohol niszczy ludzi, wykształceni radni przykładają rękę do jego dalszej sprzedaży. To jest nie tylko irracjonalne, to jest po prostu okrutne - oceniła.

Na zakończenie dodała: - Alkohol nie jest artykułem pierwszej potrzeby. To nie chleb, nie mleko, nie leki. To wynalazek diabła, który zabija ludzi powoli, ale skutecznie. Obrona jego nocnej sprzedaży to dla mnie coś niewyobrażalnego.

"Nocna prohibicja tylko w dwóch dzielnicach to iluzja"

Także lekarz psychiatra, specjalizujący się w uzależnieniach, Andrzej Silczuk przekazał ocenił, że "decyzja Rady Warszawy z pewnością wpłynie na wizerunek miasta na tle stolic europejskich i zdrowie jego mieszkańców”.

Andrzej Górniak, psychoterapeuta uzależnień, podsumował: - Decyzja warszawskich radnych o nocnej prohibicji tylko w dwóch dzielnicach to iluzja. Osoba uzależniona i tak znajdzie alkohol, przejdzie kilka kilometrów, żeby zaspokoić głód. Jeśli zakaz, to w całym mieście - wtedy może dać realny efekt, tak jak w Krakowie, gdzie spadła liczba awantur i interwencji.

Sesja Rady Warszawy w sprawie ograniczenia sprzedaży alkoholu nocą
Sesja Rady Warszawy w sprawie ograniczenia sprzedaży alkoholu nocą
Źródło: Paweł Supernak / PAP

Argumenty o wolności gospodarczej

Przeciwnicy nocnej prohibicji w całym mieście wskazują natomiast na rozwiązanie nieadekwatne do problemu oraz na aspekty gospodarcze.

Wcześniej, pod koniec sierpnia, projekty w sprawie prohibicji - prezydencki i autorstwa radnych - były przedmiotem dyskusji na sesjach rad dzielnic. Spośród 18 dzielnic 14 negatywnie zaopiniowało pomysł wprowadzenia nocnej prohibicji w sklepach z alkoholem.

Tak było między innymi w Wesołej, gdzie burmistrz Marian Mahor w dyskusji nad uchwałami argumentował, że zakazy nie są metodą, poprzez którą osiąga się pozytywne rezultaty. - Prawdziwa walka i prawdziwe działania powinny polegać przede wszystkim na profilaktyce i edukacji - podkreślił. Radny Koalicji Obywatelskiej Przemysław Rusnarczyk dodał, że wprowadzenie zakazu może zwiększyć sprzedaż alkoholu na czarnym rynku.

- Projektowane działania istotnie naruszają istotę działania wolności gospodarczej - argumentował natomiast przewodniczący klubu bemowskich radnych KO Marek Lipiński.

Radni z Żoliborza podnosili w trakcie dyskusji, że alkohol jest ogromnym problemem społeczeństwa, jednak Polacy mają w sobie "ogromną kreatywność w obchodzeniu zakazów". Radni wskazywali też, że zakaz sprzedaży alkoholu uderzy w małe sklepy.

Trzaskowski o pilotażowym programie: to kompromis

Czwartkową decyzję radnych skomentował prezydent miasta Rafał Trzaskowski. - Po to robimy zakaz w Śródmieściu i na Pradze, żeby sprawdzić jego efektywność. Tak jest w większości polskich miast, gdzie zakaz obejmuje centrum miasta. Do tego realizujemy program bezpieczeństwa w całej Warszawie. To pierwszy sensowny krok i kompromis z tymi radnymi, którzy byli przeciw zakazom - zapewnił.

Obecnie około 180 gmin w Polsce wprowadziło nocną prohibicję. W Krakowie, Bydgoszczy czy Białej Podlaskiej obejmuje całe miasto. W Poznaniu, Katowicach czy Kielcach - tylko centra. Od września nocny zakaz obowiązuje w Gdańsku, w sezonie turystycznym - w Giżycku i Słupsku.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: