Nieoczekiwany zwrot akcji w sprawie warszawskiej mumii. Badacze spierają się już nie tylko o to, czy w jej brzuchu znajduje się płód. Członkowie zespołu zawiesili badaczkę, która twierdzi, że nie, i przekonują, że swoje badania prowadziła za ich plecami. Archeolożka przekonuje zaś, że nie było podstaw do jej zawieszenia, a wszelkie próby "miały na celu zablokowanie uczciwej publikacji naukowej na temat braku ciąży".
Warsaw Mummy Project - projekt badawczy, który zajmował się badaniem warszawskiej mumii Tajemniczej Damy - tworzyli do tej pory Marzena Ożarek-Szilke, Wojciech Ejsmond i Kamila Braulińska. W kwietniu 2021 roku część zespołu opublikowała artykuł w "Journal of Archaeological Science", z którego wynika, że mumia kobiety należąca do Uniwersytetu Warszawskiego i eksponowana w Muzeum Narodowym w Warszawie, skrywa w swoim wnętrzu 7-miesięczny płód. Do takiego wniosku doszli na podstawie analizy obrazów uzyskanych za pomocą RTG i tomografu komputerowego.
Nie wszyscy zgadzali się jednak z tym twierdzeniem. Podała je w wątpliwość m.in. ekspertka radiologii zajmująca się mumiami - prof. Sahar Saleem. W lipcu 2022 w "Archeological and Anthropological Sciences" ukazała się z kolei bogato ilustrowana publikacja, w której inni badacze z zespołu WMP dowodzili, że... zmumifikowana kobieta z pewnością nie zawiera w sobie płodu.
Świadczyć o tym mają przede wszystkim obrazy precyzyjnie zrekonstruowanej zawartości miednicy oraz wyniki badań porównawczych starożytnych płodów egipskich. Główną autorką artykułu jest Kamila Braulińska, która tym samym nie zgadza się z dotychczasowymi ustaleniami swoich kolegów z Warsaw Mummy Project.
Czytaj również: Egipcjanka sprzed dwóch tysięcy lat mogła mieć raka. Wkrótce może pomóc innym ofiarom nowotworów
Nie płód, a cztery pakunki
- W naszym artykule znajduje się szereg spektakularnych obrazów oraz linków wiodących do filmów przedstawiających wnętrze starożytnej mumii, w tym wykonanych za pomocą technik holograficznych, będących najnowszym trendem w medycynie - powiedziała Braulińska.
Naukowcy ustalili, że w miednicy wcale nie ma płodu - jak sugerowali autorzy doniesienia z 2021 roku - ale cztery pakunki. - Umieścili je tam starożytni balsamiści. W zawiniątkach znajduje się najprawdopodobniej co najmniej jeden zmumifikowany organ zmarłej. To znana praktyka w starożytnym Egipcie - podkreśliła Braulińska. W pozostałych być może są fragmenty ciała lub inne pozostałości po procesie mumifikacji. Jest też inna opcja - balsamiści umieszczali w mumiach zawiniątka po to, aby utrzymać kształt ciała po procesie mumifikacji.
Egipcjanie zaobserwowali, że ciało ulegało łatwiejszemu rozkładowi, gdy nie wyjmowano organów wewnętrznych, więc usuwano je w procesie mumifikacji. W zależności od epoki różnie z nimi postępowano - czasami umieszczano je w naczyniach i ustawiano w pobliżu mumii, a czasami mumifikowano je osobno – i umieszczano z powrotem wewnątrz ciała. To właśnie trzy z czterech pakunków w miednicy poprzedni zespół zinterpretował jako płód.
To nie pierwsza mumia z takimi pakunkami
Braulińska dodała, że nie jest to pierwsza mumia z pakunkami tego typu. Czasem podobne obiekty znajdują się w innych rejonach ciała, podobne zawiniątka lub substancje znajdowane bywają w miednicy. W kwestii ciąży z częścią zespołu WMP nie zgadzała się nie tylko Braulińska. Również inni naukowcy wyrażali swoje wątpliwości, w tym radiolog dr Łukasz Kownacki, który wykonał badanie tomograficzne mumii i utworzył jej pierwsze trójwymiarowe obrazy.
Z czego miał wynikać błąd interpretacyjny i wnioski poprzedniego zespołu? Według autorów nowego artykułu poprzednicy nie skonsultowali się przed publikacją ze specjalistą radiologii, chociaż wnioski opierano na medycznych obrazach z RTG i tomografii komputerowej. - Informacji o takiej konsultacji nie było w żadnym artykule naukowym ani w wywiadach i mało prawdopodobne, by którykolwiek radiolog poparł taką interpretację - mówi dr Kownacki.
Autorami publikacji podważającej ciążę u mumii, oprócz Kamili Braulińskiej, są Łukasz Kownacki, Dorota Ignatowicz-Woźniakowska (główny konserwator MNW i koordynator WMP ze strony Muzeum Narodowego w Warszawie) oraz Maria Kurpik (starszy konserwator MNW, specjalista w zakresie dokumentacji konserwatorskiej w tym obrazowania dzieł sztuki).
Mumia trafiła do Polski w XIX wieku. Należy do UW, ale obecnie znajduje się w depozycie w Galerii Sztuki Starożytnej w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Współtwórcy Warsaw Mummy Project: Braulińska zawieszona
W odpowiedzi na te zarzuty swoje oświadczenie nadesłali do redakcji dr Wojciech Ejsmond i Marzena Ożarek-Szilke, współkierownicy Warsaw Mummy Project, którzy twierdzą, że mają wyłączność na badania mumii, a "Kamila Braulińska i jej zespół pogwałcili zasady etyki badań naukowych publikując swój artykuł".
"Zawiera on nieautoryzowane materiały będące przedmiotem naszych autorskich badań. Pani Braulińska jest zawieszona jako członek Warsaw Mummy Project i nie ma prawa do posługiwania się nazwą projektu" - podkreślają.
Jak czytamy w oświadczeniu, publikację artykułu w "Archaeological and Anthropological Sciences" naukowcy przyjęli "z zaskoczeniem". Twierdzą, że Braulińska nie posiada żadnego doświadczenia teoretycznego czy praktycznego "w antropologii fizycznej, paleopatologii, badaniach mumii ludzkich i badaniach radiologicznych szczątków ludzkich", a "jednak opublikowała artykuł podważający wyniki badań pozostałych członków projektu, nie konsultując z nimi swoich wątpliwości".
"Podział kompetencji w ramach Warsaw Mummy Project był zawsze jasny, Braulińska zajmowała się mumiami zwierząt, Marzena Ożarek-Szilke szczątkami ludzkimi i metodyką badań, a Wojciech Ejsmond historią kolekcji. Działania Braulińskiej i współautorów artykułu były prowadzone w całkowitej tajemnicy i za plecami pozostałych członków projektu. Braulińska odmawiała nam też dostępu do wspólnego sprzętu badawczego, co znacznie utrudniło nasze badania" - wskazują badacze.
Próba podważenia istnienia płodu
Jak podkreślają, "cyfrowe przetwarzanie obrazów tomografii komputerowych niesie ze sobą wiele korzyści, jak i wiele zagrożeń oraz niebezpieczeństw". "Opublikowane w rzeczonym artykule obrazy zostały przetworzone bez naszej wiedzy i autoryzacji z naszych oryginalnych plików. Poza nowoczesnym oprogramowaniem, obraz zawsze interpretuje człowiek, a uzyskane efekty zależne są od paramentów wprowadzonych do komputera. W naszych badaniach zwróciliśmy na to uwagę, jak również na możliwy błąd badacza, dlatego nasze obrazy wykonywane były przez trzy różne osoby na różnych typach oprogramowania. Co więcej, nasza interpretacja jest też oparta na zdjęciach rentgenowskich, gdyż badając mumie należy używać jednych i drugich" - wskazują.
Dodają też, że opublikowane zarzuty wobec ich interpretacji nie są niczym nowym. "Braulińska w zasadzie powtórzyła pomysły Sahar Saleem, na które już odpowiedzieliśmy w naszym drugim artykule w Journal of Archaeological Science. Braulińska dodała do nich jedynie liczne odniesienia do literatury albo własnych wystąpień konferencyjnych, których nie można zweryfikować i trudno je uznać za źródło; liczne przypisy oraz żargon chyba celowo odwracają uwagę od meritum sprawy" - oceniają.
Ich zdaniem, ma to na celu "wywołać wrażenie, iż wypowiada się specjalista". Dalej oceniają, że dyskusja jest często sprowadzana na "słabo związane z wywodem wątki i niejednokrotnie urywana" i jest to więc "typowy przerost formy nad treścią". "Znajomość tematu przez Braulińską można łatwo zweryfikować sprawdzając jej publikacje i dorobek naukowy w zakresie badań mumii, którego nie posiada. Na próżno by też szukać w jej CV kursów, szkoleń, czy praktyk w tym zakresie. Skutkuje to niezrozumieniem skomplikowanych procesów" - zarzucają naukowcy.
Jak twierdzą, "sednem artykułu Braulińskiej i jej współpracowników jest próba podważenia istnienia płodu w mumii Tajemniczej Damy". Próbują też dowieść, że Braulińska przywołuje przykłady zmumifikowanych, jak to ujmuje, "płodów". "Pamiętajmy jednak, że płód to zarodek embrionalny, czyli rozwijający się w organizmie matki. Braulińska mylnie nazywa płodami szczątki już urodzonych dzieci i wcześniaków. Porównując je z płodem wewnątrz warszawskiej mumii próbuje dowieść, że są zupełnie różne. I oczywiście, że są bardzo różne z prostego powodu. Zupełnie inne procesy rozkładu zachodzą poza macicą niż w macicy. Co z resztą już wyjaśniliśmy w naszych nadal aktualnych artykułach w JAS i przygotowujemy kolejne publikacje na ten temat. Wilgotne i kwaśne środowisko macicy zmarłej kobiety to zupełnie co innego niż suche piaski pustyni" - wskazują.
"Nikt nie negował naszego odkrycia"
Dodają też, że że manuskrypt artykułu prezentujący odkrycie płodu w mumii Tajemniczej Damy został przesłany do Muzeum Narodowego w Warszawie do konsultacji na długo przed tym, zanim został zgłoszony do publikacji. "Ponadto, nasze wyniki badań były prezentowane pracownikom Muzeum jako wykład, po którym był czas na dyskusje. Nikt nie negował naszego odkrycia. Zaskakuje nas więc, że nagle pracownicy Muzeum postanowili zaprzeczyć wynikom naszych badań, które od dawna znali, mieli dostęp do naszych danych i niepublikowanych raportów z badań, mieli też okazje z nami rozmawiać zanim zaczęliśmy pisać artykuł prezentujący nasze odkrycie" - przypominają.
Jak podsumowują, po swojej publikacji w 2021 roku wielokrotnie unikali kontaktu, nie odpisywali na maile, SMS-y, nie odbierali telefonów ani nie reagowali na listownie prośby o spotkania.
"Natomiast Dorota Ignatowicz-Woźniakowska, która pełniła według umowy z Muzeum Narodowym funkcję koordynatorki współpracy tejże instytucji z nami, w odpowiedzi na udzielenie informacji publicznej zaprzeczyła nawet istnieniu w Muzeum mumii pod numerem 236805/3 MNW, która jest przedmiotem obecnej dyskusji i pod tym numerem jest cytowana w artykule, którego współautorem jest Pani Ignatowicz-Woźniakowska" - twierdzą dalej. I zaznaczają: "Wyniki naszych badań zyskały światowy rozgłos. Współpracują z nami wysokiej klasy specjaliści z kilku krajów, a Braulińska odebrała nam dostęp do skrzynki mailowej projektu i profilu Warsaw Mummy Project Facebook. Nagle straciliśmy kontakt z wieloma osobami, które chciałyby się z nami porozumieć".
Autorzy artykułu odpowiadają na zarzuty
Z kolei na profilu Warsaw Mummy Project zostało w niedzielę opublikowane oświadczenie w sprawie sporu wokół artykułu. Podkreślono w nim, że Kamila Braulińska nie mogła zostać "zawieszona" lub "usunięta" z projektu, który tworzyła. "Nie istniały i nie istnieją ku temu żadne podstawy formalno-prawne. Absolutnie się też nie czuje 'zawieszona' czy 'wyrzucona'. Pani Kamila Braulińska obecnie jako jedyna ma nadal afiliację Uniwersytetu Warszawskiego i umowy z Muzeum Narodowym w Warszawie. Próby 'wyrzucenia' i inne fasadowe ruchy ze strony pani Marzeny Ożarek-Szilke miały na celu zablokowanie uczciwej publikacji naukowej na temat braku ciąży u mumii" - stwierdzono w oświadczeniu.
Autorzy artykułu (Kamila Braulińska, Łukasz Kownacki, Dorota Ignatowicz-Woźniakowska i Maria Kurpik) przesłali również komunikat do naszej redakcji, w którym odnoszą się do oświadczenia dra Wojciecha Ejsmonda i Marzeny Ożarek-Szilke. Określają je jako "kłamliwe" i "zawierające szereg zniesławiających stwierdzeń, mających na celu odwrócenie uwagi od upublicznionej prawdy naukowej".
"Artykuł, z którym polemizujemy podlega publicznej naukowej ocenie i każdy ma prawo polemizować na forum specjalistycznych periodyków z tezami zawartymi w tym artykule, do czego główny autor dyskutowanego przez nas artykułu osobiście nas zachęcał. Niestety jego autorzy nie korzystają z prawa do rzeczowej dyskusji i skupiają się na podważaniu kompetencji i niezwiązanych z tematem prywatnych ocenach autorów krytycznego tekstu, podczas gdy nasze kompetencje i w szczególności formalne merytoryczne uprawnienia zawodowe są dobrze udokumentowane" - stwierdzono.
Jak podkreślają autorzy najnowszego artykułu, został on przygotowany z poszanowaniem prawa autorskiego i praw innych podmiotów oraz jest to poświadczone stosownymi dokumentami.
"Mieliśmy nadzieję, że zostanie podjęta chociaż próba merytorycznej dysputy z radiologicznymi tezami naszej polemiki zawartymi w artykule, jednakże zachodzi przypuszczenie, że nie został on jeszcze w całości przyswojony. Jak widać w rozpowszechnianych informacjach, m.in. specjalistyczna nomenklatura radiologiczna zawarta w naszej publikacji została sprowadzona w pomówieniach do miana 'żargonu', co wskazuje, że nasi adwersarze nie przyswoili jeszcze adekwatnego słownictwa oraz zasobu niezbędnych pojęć" - twierdzą autorzy.
Zastrzegają też, że liczą na merytorycznie umocowane kontrargumenty, zamiast "eskalowania konfliktu" i "oczerniających zarzutów". "Do tego czasu nie będziemy prowadzili dalszej publicznej dyskusji w poruszonym temacie w aktualnie narzuconej nam bulwersującej formie" - dodają. Jednocześnie zapowiadają, że podejmą "bardzo stanowcze adekwatne działania", w przypadku niezaprzestania uderzających w nich "skandalicznych pomówień".
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Warsaw Mummy Project