Przed kancelarią premiera od ośmiu dni protestują pracownicy ochrony zdrowia. Domagają się lepszych warunków pracy i godnych pensji. W Alejach Ujazdowskich stworzyli białe miasteczko, gdzie codziennie odbywają się konferencje prasowe, spotkania i panele dyskusyjne. W sobotę przed południem zorganizowali konferencję prasową, która została przerwana.
W tłumie doszło do tragicznego zdarzenia, w efekcie którego ciężko ranny w głowę został mężczyzna. Natychmiast udzielono mu pomocy, po czym karetka zabrała go do szpitala. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że najprawdopodobniej doszło do samookaleczenia. W tym zdarzeniu został poszkodowany mężczyzna w wieku około 70 lat. Został zabrany do szpitala - informował przed południem Rafał Retmaniak z Komendy Stołecznej Policji. Jak dodawał, na miejscu policjanci wyjaśniają okoliczności zdarzenia.
Policja: mężczyzna zmarł w szpitalu
Przed godziną 12 Retmaniak poinformował, że mężczyzna zmarł w szpitalu. - Nikt inny nie ucierpiał - dodał.
Podczas briefingu prasowego przekazał też, że nie są na razie znane motywy działania zmarłego. Policja nie podaje też, jakiego narzędzia użył. - Zbyt wcześnie jest, by mówić o takich rzeczach - zastrzegł Retmaniak.
- Ustaliliśmy, że z dużą dozą prawdopodobieństwa można mówić, że nie była to osoba związana z tym protestem i wydarzeniami, które dzieją się obecnie przed KPRM - przekazał.
Prokuratura: zmarły miał 94 lata
Prokurator Marek Skrzetuski, zastępca rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie, przekazał TVN24, że czynności policji zostały objęte nadzorem Prokuratury Rejonowej w Śródmieściu. Dodał też, że na miejscu był obecny prokurator. - Pierwsze ustalenia mówiły o około 70-letnim mężczyźnie, jednak z dostępnych nam obecnie informacji wynika, że to 94-latek - zaznaczył.
W sprawie zdarzenia będzie wszczęte śledztwo, w ramach, którego zlecona zostanie między innymi sekcja zwłok. Prokuratura podaje, że "mężczyzna przy użyciu pewnego narzędzia oddał strzał", zastrzega jednak, że jest zbyt wcześnie, by ocenić o jakiego rodzaju narzędzie chodziło. W tej kwestii powołany zostanie prawdopodobnie biegły. Prokurator potwierdza, że przy mężczyźnie odnaleziono kartkę, ale nie zdradza szczegółów. Według nieoficjalnych ustaleń RMF RM, miał to być list pożegnalny, w którym zmarły napisał, "że to protest przeciwko strajkowi medyków, który jego zdaniem jest polityczny".
Świadkowie: było słychać huk
Nasz reporter rozmawiał ze świadkami. Opowiadali, że pod koniec konferencji prasowej usłyszeli huk. Myśleli, że to petarda. Gdy odwrócili się w kierunku źródła hałasu, zobaczyli ciężko rannego w głowę mężczyznę.
- Na miejscu jest karetka i kilka załóg policji - relacjonował krótko po zdarzeniu Tomasz Zieliński z tvnwarszawa.pl. - Część chodnika, łącznie z kilkoma namiotami została wygrodzona taśmą. Pracują tam policyjni technicy, którzy zabezpieczają ślady i prowadzą oględziny. Ruch w Alejach Ujazdowskich nie został wstrzymany - dodawał.
Protestujący odwołują sobotnie wydarzenia w białym miasteczku
Przedstawiciele Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego wydali w południe oświadczenie. Jak przekazali, osoby obecne na konferencji prasowej udzieliły pierwszej pomocy poszkodowanemu. - Bardzo dziękujemy obecnym w miasteczku medykom i nie-medykom za natychmiastową reakcję i udzielenie profesjonalnej pomocy. Policja, która jest na miejscu i również natychmiast zareagowała, ustala, co się wydarzyło. Prosimy o powstrzymanie się od komentarzy - zaapelował Piotr Pisula.
- W związku z zaistniałą sytuacją postanowiliśmy zrezygnować z dalszego programu białego miasteczka. W miasteczku pozostaną tylko medycy, w ciszy. Zapraszamy jutro - przekazał.
Autorka/Autor: kk/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl