Rozbity samochód i biegający po drodze mężczyzna - taki widok zastali pod mostem Poniatowskiego strażnicy miejscy patrolujący okolice Stadionu Narodowego w Warszawie. Okazało się, że kierowca był pijany.
Do zdarzenia doszło około godziny 1.30 w nocy z 10 na 11 stycznia. Strażnicy miejscy zauważyli w okolicy mostu Poniatowskiego mężczyznę szarpiącego się z wygiętym słupkiem znaku drogowego. Obok na wysepce stał czerwony samochód z rozbitym przodem.
"Kiedy funkcjonariusze zapytali, co się stało, mężczyzna oświadczył, że wypadł z jezdni, bo za szybko jechał i próbuje wyprostować uszkodzony znak. Tłumaczył, że był zdenerwowany, co spowodowało spadek koncentracji za kierownicą. Strażnicy wyczuli, że spadek koncentracji mogło spowodować też coś zupełnie innego - kierowca zaprzeczył jednak, jakoby pił alkohol" - czytamy w komunikacie straży miejskiej.
Strażników nie przekonała deklaracja kierowcy. Odebrali mu kluczyki do auta i ustawili swój radiowóz tak, aby inny samochód nie najechał na wygięty znak. Potem wezwali policję. Badanie alkomatem potwierdziło ich podejrzenia. "28-letni kierujący był pod wpływem alkoholu. Dalsze czynności na miejscu zdarzenia przejęli policjanci" - podsumowała relację straż miejska.
Czytaj także o zderzeniu tramwajów na Bemowie:
Autorka/Autor: b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska Warszawa