Rektor uczelni, która bez zgody konserwatora rozebrała zabytkowe hale dawnej stalowni na Pradze, atakuje stołecznego konserwatora zabytków i domaga się jego odwołania. - Pan rektor myli organy, kompetencje i osoby - odpowiada Michał Krasucki.
- Złożyłem właśnie skargę na stołecznego konserwatora zabytków do ministra kultury i do prezydenta Warszawy. Michał Krasucki od 2015 roku w związku z tym, że planujemy budowę szpitala, mści się na nas. Wniosłem o odwołanie go ze stanowiska. Jest nieobiektywny i dokonuje osądów na Facebooku. Tak urząd nie powinien działać - powiedział w poniedziałek Mirosław Cienkowski, rektor Uczelni Medycznej im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.
Odniósł się w ten sposób do wpisu Krasuckiego, który poinformował na Facebooku, że zabytkowe hale praskiej stalowni zostały przez właściciela - czyli uczelnię - rozebranie bez pozwolenia. Zapowiedział, że sprawa trafi do prokuratury i przypomniał, że inwestor kupił teren z 50-procentową bonifikatą, którą dostał właśnie dlatego, że budynki były zabytkami.
Uczelnia: nie mamy nic na sumieniu
- Nie jest prawdą, że uczelnia niszczy jakiekolwiek zabytki. Został usunięty gruz, ponieważ mieszkali tam bezdomni i zagrażało to bezpieczeństwu ludzi. Część budynku została rozebrana. Zapadał się dach, uszkodzone były też mury. Informowaliśmy o tym inspektora nadzoru budowlanego i wojewódzkiego konserwatora zabytków. Do tej pory nie dostaliśmy żadnego sprzeciwu - zaznacza rektor. - Stołeczny konserwator nie zapoznał się z dokumentacją techniczną, uważa, że budynki były w dobrym stanie. Będziemy to wszystko wyjaśniać. Nie będzie to trudne, nie mamy nic na sumieniu - dodaje.
"Należało wszystko konsultować z konserwatorem"
Poprosiliśmy Michała Krasuckiego, by odniósł się do słów rektora Cienkowskiego. - Usłyszałem dziś, że się mszczę. Nie wiem, z jakiego powodu i za co, tym bardziej że pana rektora Cienkowskiego nie znam. Znam jedynie obiekt, w stosunku do którego prowadziliśmy szereg postępowań - mówi nam stołeczny konserwator zabytków.
I tłumaczy, że chodziło między innymi o postępowanie związane z nakazami dotyczącymi remontu. - Taki nakaz, jeszcze z 2011 roku, potem odnowiony w 2015 roku, nie został zrealizowany w całości. Wówczas uruchomiliśmy postępowanie egzekucyjne, w 2017 roku. W tym samym roku wszystkie kompetencje, czyli także realizację egzekucji, przejął od nas wojewódzki konserwator - mówi dalej. I podkreśla, że uczelnia miała świadomość tego, że zespół jest wpisany do rejestru.
- W 2011 roku kupili cały teren z 50-procentową bonifikatą. Zgodnie z zasadami przetargu, jaki był ogłoszony przez Agencję Mienia Wojskowego, należało utrzymywać budynki w stanie należytym, uzgadniać wszystko z konserwatorem i remontować. To nie zostało wykonane. Inwestor otrzymywał od nas szereg różnych pozwoleń, między innymi na budowę budynku dydaktycznego, czy obiektów mieszkalnych. Natomiast jak dotąd nie powstał szpital. Rektor tłumaczy, że chce go tam budować, ale do tej pory tak się nie stało. Zbudował jedynie siedzibę szkoły oraz budynki mieszkalne, gdzie prowadzi sprzedaż mieszkań - tłumaczy dalej Krasucki.
Przypomina też, że wojewódzki konserwator zabytków w ubiegłym tygodniu przeprowadził oględziny i na miejscu stwierdził, że prace są wykonywane samowolnie, bez obowiązującego pozwolenia konserwatorskiego. Dlatego je zatrzymał. - Według moich informacji, wniosek o pozwolenie na budowę, który był procedowany przez dzielnicę Praga Północ, także nie dotyczył rozbiórki tych budynków, a ich remontu - podkreśla.
Stołeczny konserwator odniósł się też do wypowiedzi rektora o bezdomnych, którzy mieli zamieszkiwać teren hali. - Jeżeli to jest plac budowy, to nie ma mowy, żeby przebywały tam osoby postronne poza pracownikami budowlanymi. Dlatego teren powinien być zamknięty i zabezpieczony. Za to odpowiada kierownik budowy. Jeżeli rektor ocenił, że budynki były w złym stanie, należało wykonać odpowiednią dokumentację i o zgodę na wyburzenie wystąpić do wojewódzkiego konserwatora zabytków. Informacje, jakoby jakiś stan wyższej konieczności, albo decyzje inspektora budowlanego zwalniały z obowiązku uzgodnienia z wojewódzkim konserwatorem zabytków także są nieprawdziwe i całkowicie niezgodnie z prawem - mówi Krasucki.
"Rektor myli organy"
Krasucki odniósł się także do skargi złożonej na niego przez rektora. Jak podkreśla, stanowisko stołecznego konserwatora nie podlega ministrowi kultury. - Pan rektor w swoich wypowiedziach myli organy, kompetencje i osoby. Jego ocena jest bardzo mocno nietrafiona - dodaje.
Zapytaliśmy, czy biuro stołecznego konserwatora zabytków planuje podjąć jeszcze inne kroki prawne oprócz zawiadomienia o sprawie prokuratury. - Analizujemy możliwości, by wystąpić do organizatora przetargu, czyli do Skarbu Państwa (Agencja Mienia Wojskowego) o wyciągnięcie dalszych kroków prawnych - zapowiada Krasucki.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl