We wtorek na przejeździe kolejowym w miejscowości Nowa Sucha koło Sochaczewa doszło do fatalnego w skutkach wypadku. W wyniku zderzenia pociągu Intercity relacji Bydgoszcz - Lublin z pojazdem ciężarowym lekko rannych zostało kilka osób. Następnego dnia spółka PKP PLK opublikowała nagranie, które pokazuje w jakich okolicznościach doszło do wypadku.
Widać na nim, że kierowca ciężarówki wjechał na przejazd kolejowy w momencie, kiedy opadały rogatki (jedna z nich została wyłamana przez kontakt z pojazdem), a na sygnalizatorze migało czerwone światło. Zamiast wyłamać szlaban mężczyzna zatrzymał auto na torach i wysiadł. Po kilkunastu sekundach w przestrzeń ładunkową pojazdu uderzył rozpędzony pociąg.
"Zachowanie tego kierowcy jest naprawdę niewytłumaczalne"
Gościem piątkowego programu "Wstajesz i wiesz" w TVN24 był ekspert do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz były wiceszef stołecznej drogówki Wojciech Pasieczny. Zwrócił uwagę na dwóch kierowców samochodów osobowych, którzy zdążyli przejechać przez przejazd przed opadnięciem rogatek. Na tory wjechali, pomimo migającego czerwonego światła.
- Kierowcy tych dwóch samochodów popełnili wykroczenie. Za to grozi mandat dwa tysiące złotych i 15 punktów karnych - powiedział Pasieczny. - Trzecim pojazdem, który wjechał na przejazd przy takim świetle, był ten samochód ciężarowy. Zachowanie tego kierowcy jest naprawdę niewytłumaczalne pod żadnym względem - ocenił ekspert.
Podkreślił, że jeśli kierowca wyłamał jedną zaporę, to powinien wyłamać też drugą i opuścić przejazd. - Zapłaciłby wówczas mandat, dostałby punkty karne, szkody byłyby niewielkie. Tutaj stworzył zagrożenie dla siebie, pasażerów i obsługi pociągu. Tam było łącznie 125 osób - powiedział były policjant.
Ekspert pyta o sygnalizację. "Czy jest dobrze zaprogramowana?"
Gość "Wstajesz i wiesz" zwrócił uwagę na jeszcze jeden detal, kwestię, która "nie była wcześniej podnoszona". - Podnoszą się zapory, jest migające naprzemiennie światło czerwone i po kilku sekundach zapory zamykają się. W jakim celu na kilka sekund podniosły się zapory? - zastanawiał się Wojciech Pasieczny.
I uznał, że mogło to zmylić kierowców, którzy znajdowali się tuż przed zaporą. Zdaniem eksperta, kierowca ciężarówki bezmyślnie pojechał za nimi. - Nurtuje mnie jedno pytanie, czy sygnalizacja w tym miejscu jest dobrze zaprogramowana? Podnoszą się zapory na kilka sekund po to, żeby za chwilę zamknąć się, bo będzie jechać kolejny pociąg - opisywał Pasieczny. - W mojej ocenie fachowcy przy śledztwie, które będzie tu prowadzone, powinni przeanalizować, czy na pewno sygnalizacja współgrała razem z zaporami i czy to było wszystko dobrze ustawione - stwierdził ekspert.
"Na nagraniu dokładnie widać". Kolejarze wyjaśniają
O komentarz poprosiliśmy zespół prasowy PKP PLK. - Zasada bezpiecznego przejeżdżania przez tory wyraźnie wskazuje, że w miejscach zabezpieczonych sygnalizacją, wjazd na tory możliwy jest dopiero wtedy, kiedy pulsujące czerwone światło zgaśnie. W przypadku przejazdów wyposażonych dodatkowo w rogatki należy pamiętać, że aby przejechać na drugą stronę, te muszą być ustawione pionowo, a czerwone światło na sygnalizatorze zgaszone. Jest to zasada, o której powinni pamiętać kierowcy, kiedy przejeżdżają przez skrzyżowanie z dwoma lub większą liczbą torów - wyjaśnił Karol Jakubowski z PKP PLK.
Dlaczego rogatki podniosły się a po krótkim czasie znów opadły? - Po dwóch torach mogą jeździć pociągi w przeciwnych kierunkach, które aktywują czujniki uruchamiające sygnalizację na przejazdach. Tak było w przypadku zdarzenia w Nowej Suchej. Na nagraniu dokładnie widać, jak przez przejazd przejeżdża najpierw jeden pociąg Kolei Mazowieckich. Po nim następuje otwarcie rogatek przy włączonym sygnalizatorze – zatem żaden z uczestników ruchu drogowego nie mógł w tym czasie wjeżdżać na tory. Widać także, jak rogatki zaczynają się opuszczać, bowiem do skrzyżowania zbliża się już kolejny pociąg - podkreślił przedstawiciel kolejarzy i dodał, że ignorowanie czerwonego światła i znaku STOP to najczęstsze przyczyny wypadków na przejazdach.
Zarzut dla kierowcy ciężarówki, milionowe straty
Polskie Linie Kolejowe oszacowały straty na około 12 milionów złotych, z czego 10 milionów to naprawa zniszczonego taboru. 57-letni kierowca ciężarówki został zatrzymany.
- Mężczyzna został przesłuchany, usłyszał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w komunikacji - powiedział w środę prokurator Bartosz Maliszewski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Płocku. - Podejrzany nie przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia częściowo zbieżne z materiałem dowodowym, prokurator wobec kierowcy zastosował wolnościowe środki zapobiegawcze - dodał.
Za przestępstwo z artykułu 174 Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w komunikacji, grozi kara więzienia od sześciu miesięcy do ośmiu lat, chyba że sprawca działa nieumyślnie, wówczas podlega karze pozbawienia wolności do trzech lat.
Autorka/Autor: dg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.