Posłowie PiS w miejscu wysadzenia torów. "Tym razem to nie sabotażyści, tylko polityczny teatr"

Do wysadzenia torów doszło w rejonie stacji PKP Mika
"Usłyszałem potężny wybuch" - relacja mieszkańca miejscowości Mika
Źródło: TVN24
Policja poinformowała o osobach, które w środę chodziły po torach w okolicy stacji Mika, gdzie w sobotę wysadzono fragment toru, wśród nich byli posłowie Prawa i Sprawiedliwości. "Tym razem to nie sabotażyści, tylko polityczny teatr" - skomentowała na portalu X Karolina Gałecka, rzeczniczka MSWiA.

Do zdarzenia doszło w środę, o godz. 15.41 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Garwolinie otrzymał telefoniczne zgłoszenie od dyżurnego Straży Ochrony Kolei o osobach chodzących przy torach na stacji Mika.

Osoby na torach

"Już po 4 minutach na miejscu był patrol policji, który w miejscu ogólnodostępnym, poza torowiskiem zastał 5 osób, których tożsamość została ustalona" - podała mazowiecka policja.

Jednocześnie policja poinformowała, że w poniedziałek około godz. 17 zakończyły się już działania służb w tym miejscu. "Policjanci z Garwolina reagują na wszystkie zgłoszenia dotyczące podejrzanie zachowujących się osób w okolicy torowiska" - zapewnili funkcjonariusze.

O czynności podjęte względem tych osób zapytaliśmy Komendę Wojewódzką Policji w Radomiu. - Osoby te zostały wylegitymowane, znajdowały się one w ogólnodostępnym, dozwolonym miejscu - powiedziała podinsp. Katarzyna Kucharska, rzeczniczka KWP w Radomiu.

Wylegitymowane osoby to obywatele Włoch i Białorusi oraz osoba z podwójnym obywatelstwem polsko-włoskim.

"Tym razem to nie sabotażyści, tylko polityczny teatr"

W środę przy torach na stacji Mika byli też politycy Prawa i Sprawiedliwości, o czym poinformowali w mediach społecznościowych. Na portalu X Sebastian Łukaszewicz, poseł PiS-u napisał, że był tam razem z Michałem Moskalem i Dariuszem Stefaniukiem. "Zajechaliśmy na miejsce ruskiego sabotażu w ramach interwencji poselskiej i zastaliśmy tam: samochody na białoruskich tablicach, podejrzanych ludzi podających się za 'włoskich dziennikarzy' i wypytujących o to co sądzimy o Putinie, zerwaną policyjną taśmę i absolutny brak służb na miejscu" - wymienił we wpisie na portalu X. Na wpis posła odpowiedziała Karolina Gałecka, rzeczniczka MSWiA. "Policja pojawiła się na miejscu natychmiast po zgłoszeniu od Służby Ochrony Kolei, że przy torach kręci się podejrzana grupa osób. Po wylegitymowaniu okazało się, że to kilku posłów PiS z ekipą włoskiej telewizji, która nagrywała reportaż we współpracy z TVP. Tym razem to nie sabotażyści, tylko polityczny teatr. Zamiast wzmacniać bezpieczeństwo PiS kręci show przy torach" - napisała.

Dywersja na kolei

O dywersji na torach pod Garwolinem informowaliśmy na tvnwarszawa.pl w niedzielę. W sobotę wieczorem mieszkańcy usłyszeli potężny huk. - Było czuć, że wszystko się zatrzęsło. Myśleliśmy, że dach nam na głowę spadł, że mieszkanie się zawaliło. Wszyscy wybiegliśmy później na dwór. Właściwie wszyscy mieszkańcy wsi Życzyn wybiegli patrzeć, co się stało - opowiadała jedna z mieszkanek w rozmowie z TVN24.

W niedzielę około godz. 7.39, maszynista pociągu Kolei Mazowieckich zgłosił centrali "nieprawidłowości w infrastrukturze kolejowej" w pobliżu stacji Mika. Zatrzymał pociąg.

Wkrótce policja potwierdziła, że doszło do uszkodzenia fragmentu torów. Kilka godzin później potwierdzono, że miała tam miejsce eksplozja ładunku wybuchowego.

Jak mówił w "Faktach po Faktach w TVN24 minister infrastruktury Dariusz Klimczak, już po wybuchu zniszczonym torem przejechało dziewięć pociągów. Dziesiątym był ten, należący do regionalnego przewoźnika, który zatrzymał się.

Prokuratura wszczęła w poniedziałek śledztwo w sprawie aktów dywersji o charakterze terrorystycznym. Prokuratura Krajowa wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutów dwóm Ukraińcom. Obaj zdążyli wyjechać do Białorusi.

Czytaj także: