Z dziećmi i przyczepką. Seria złamanych przepisów

Niebezpieczna jazda na hulajnogach elektrycznych
Hulajnogi elektryczne w Markach (Mazowieckie)
Źródło: Magdalena/Kontakt24
Do niebezpiecznej sytuacji doszło w Markach. Dwoje dorosłych jechało ulicą na dwóch hulajnogach elektrycznych z dwójką dzieci. Jedno z nich było w przyczepce. Bez sygnalizowania manewru skręcili w boczną ulicę. Nagranie zdarzenia otrzymaliśmy na Kontakt24.

Z redakcją Kontaktu24 skontaktowała się pani Magdalena, która była świadkiem, jak dwójka dorosłych osób jechała na hulajnogach elektrycznych z dziećmi: mniejsze w ciągniętej przyczepce, większa na hulajnodze jako druga osoba. Sytuację nagrała kamera w samochodzie naszej czytelniczki.

- Zdarzenie miało miejsce w Markach około godziny 15 w sobotę (24 sierpnia - red). Ja jechałam 50 kilometrów na godzinę, oni wcale wolniej nie jechali. Przez cały czas byli na ulicy i nagle skręcili bez żadnej sygnalizacji, że mają zamiar to zrobić. Według mnie to bardzo niebezpieczna sytuacja, w dodatku na hulajnogach elektrycznych nie można jechać w dwie osoby - skomentowała autorka nagrania. - Zdarzało mi się widywać na ulicy osoby, które nieprzepisowo poruszały się na hulajnodze w dwie osoby, jednak to była pierwsza, gdzie drugim pasażerem było dziecko - dodała.

Zapytaliśmy rzeczniczki Komendy Powiatowej Policji w Wołominie, czy wolno przewozić osoby w przyczepie ciągniętej przez hulajnogę. - Hulajnogą nie można nikogo przewozić czy transportować pakunków. Może nią podróżować wyłącznie jedna osoba - odpowiada asp. Monika Kaczyńska.

Na nagraniu widać, że równolegle do ulicy znajduje się ścieżka rowerowa.

Według Łukasza Zboralskiego, dziennikarza zajmującego się bezpieczeństwem ruchu drogowego i redaktora naczelnego portalu brd24.pl, zdecydowana większość użytkowników hulajnóg elektrycznych jeździ niezgodnie z przepisami. - Bardzo często są to podróże z pasażerem, co jest zabronione, często zdarza się, że przejeżdżają przez przejścia dla pieszych, co również jest zabronione lub jeżdżą po chodniku szybciej niż piesi, a to także złamanie przepisów. Zdarzają się również przypadki jazdy z dużymi prędkościami, choć hulajnogi obowiązuje ograniczenie do 20 km na godz. - wymienia dziennikarz. 

Zboralski jest zwolennikiem zakazu używania hulajnóg elektrycznych w miastach. Tu warto wspomnieć o Paryżu, w którym od 2023 roku nie można już wypożyczać tych urządzeń. Podobne przepisy w sierpniu wprowadziło Melbourne, od marca zakaz obowiązuje w całej Malcie, z kolei w Kopenhadze czy Barcelonie wprowadzono ograniczenia. - Wiele miast nie tylko w Europie, ale i na świecie doszło do wniosku, że hulajnogi elektryczne nie poprawiły mobilności, to były tylko slogany. A ich uciążliwość jest olbrzymia, dostrzeżono też, że wzrasta liczba osób rannych po wypadkach na hulajnogach elektrycznych – zwraca uwagę nasz rozmówca. 

Dziennikarz przyznaje, że w Polsce dopiero od niedawna zbieramy dane, które pozwolą ocenić, jak używanie hulajnóg elektrycznych wpłynęło na bezpieczeństwo. Wskazuje przy tym na wadę w raportowaniu zdarzeń z udziałem hulajnóg w naszym kraju. - My nie mamy połączonej bazy o wypadkach z bazą medyczną. Wielu takich wypadów nie zgłasza się policji, nie są odnotowywane jako wypadek drogowy. Ktoś trafia do szpitala ze złamaniem, ale nie ma informacji o tym, że ono powstało w wyniku wypadku na hulajnodze elektrycznej – twierdzi.

Zboralski zauważa również, że nie tylko całkowity zakaz używania lub wypożyczania hulajnóg elektrycznych może poprawić bezpieczeństwo. – Powinniśmy zacząć kontrolować użytkowników. To też problem policji. W Holandii to dostrzeżono i kontrole są, funkcjonariusze są wyposażani na przykład w hamownie, czyli urządzenia, które sprawdzają, czy taka hulajnoga nie ma zbyt dużej mocy – mówi dziennikarz.  

Z relacji naszej czytelniczki wynika, że hulajnogi, które nagrała, poruszały się z prędkością znacznie przekraczającą 20 km/h. Zapytaliśmy policję, czy gdyby te osoby zostały skontrolowane, funkcjonariusze mieliby w ogóle możliwość sprawdzenia mocy hulajnóg? Policjanci, z którymi rozmawialiśmy, nie byli wstanie odpowiedzieć, czy garnizon warszawski i okoliczne komendy dysponują odpowiednim sprzętem. - Możliwe, że je mamy, ale wątpię - słyszymy od jednego z policjantów.

Czytaj także: