- Nikt nie liczy się z pieniędzmi i ludźmi, którzy tutaj są, którzy o to lotnisko dbali i rozwijali, a nawet oparli na nim swoje życie. Dlaczego ktoś chce zniszczyć coś, co już dobrze funkcjonuje? – pytał prezydent Płocka podczas wtorkowej debaty poświęconej sytuacji lotniska w Modlinie. Samorządowcy zarzucają państwowym udziałowcom celowe blokowanie jego rozwoju.
We wtorek na lotnisku w Modlinie odbyła się debata zatytułowana "S.O.S dla Modlina". Wśród uczestników byli: Adam Struzik, burmistrz Nowego Dworu Mazowieckiego Jacek Kowalski, wiceprezes lotniska w Modlinie Marcin Danił, prezes spółki Ryanair Sun Michał Kaczmarzyk oraz przedstawiciel firmy Egis Polska Bolesław Piechucki. Pomimo wysłanego zaproszenia, w debacie nie wzięli udziału przedstawiciele spółek państwowych, które mają swoje udziały w spółce. Nie było też nikogo z rządu.
Dyskusję otworzyło pytanie o obecną sytuację lotniska w Modlinie. - Trwa swoisty pat. Chcielibyśmy podbić kapitał spółki o 50 milionów złotych, pojawił się prywatny inwestor. Natomiast przez cały czas trwa totalna obstrukcja. Niestety mam taki układ w umowie spółki, że obowiązuje jednomyślność – powiedział Struzik. - Mam takie nieodparte wrażenie, że stronie rządowej, a zwłaszcza PPL-owi nie zależy na tym, żeby to lotnisko w ogóle funkcjonowało. Wysłałem już dwa pisma, w których proponowałem różne rozwiązania. Jednym z nich było pełne wzięcie odpowiedzialności przez stronę samorządową. Jesteśmy kapitałowo i koncepcyjnie przygotowani, żeby ten port dalej rozwijać bez strony rządowej. Zaproponowałem wykup udziałów. To wszystko napotyka na opór – stwierdził marszałek.
Jak zaznaczył Struzik, drugim rozwiązaniem byłoby bezkosztowe przekazanie udziałów należących do samorządu województwa stronie rządowej. - Musi być jeden gospodarz, jeden właściciel, który będzie dbać o rozwój tej firmy – dodał. Przyznał, że również na tę propozycję nie dostał odpowiedzi.
Niespełna dwa miesiące temu zła sytuacja lotniska, zwłaszcza ta finansowa, była głównym punktem obrad działającej przy marszałku województwa mazowieckiego Rady Dialogu Społecznego. Adam Struzik zarzucał jednemu z udziałowców - Przedsiębiorstwu Państwowemu "Porty Lotnicze" (PPL) - celowe utrudnianie próby ratowania portu lotniczego. Wiceprezes PPL Stefan Świątkowski odpowiedział mu wtedy, że "bez planu restrukturyzacji to dolewanie wody do dziurawego wiadra".
Udziały w Mazowieckim Porcie Lotniczym Modlin ma kilka podmiotów: 27,86 proc należy do Portów Lotniczych, województwo mazowieckie posiada 36,17 proc., Agencja Mienia Wojskowego – 31,56 proc., samorząd Nowego Dworu Mazowieckiego – 4,41 proc. udziałów.
"Środków wystarczy do końca roku"
Jak przekazał wiceprezes lotniska Marcin Danił, w ubiegłym roku port obsłużył 800 tysięcy pasażerów. Dane porównał z sytuacją sprzed dwóch lat, kiedy liczba pasażerów przekroczyła rekordowe 3 miliony. - W tym roku zakładamy odbicie – 1,1 miliona obsłużonych pasażerów. Latem wróci większość dotychczasowych kierunków oraz kilka nowych. Tak naprawdę zaczynamy poważne latanie od teraz, z założeniem, że nie będzie kolejnego lockdownu – przyznał.
Jak zaznaczył Danił, każda inicjatywa portu od czterech lat jest blokowana przez PPL. - Nie da się tego inaczej nazwać, niż chęć zlikwidowania konkurencji dla Radomia. Wszystkie te opowieści o tym, że port nie przynosi zysku, że jest nierentowny albo że port działa w oparciu o zły model biznesowy są nieprawdziwe – stwierdził.
Danił dodał, że w latach 2017-2019 Modlin przynosił przychód na poziomie miliona złotych miesięczne. - Byliśmy od początku portem dedykowanym dla linii niskokosztowych. Dlatego mamy za partnera największego przewoźnika niskokosztowego, więc trudno mówić o złym modelu biznesowym – powiedział. - Widzimy już dzisiaj, że jeżeli chodzi o ruch, nasz port jest jednym z najszybciej wracających lotnisk po pandemii – dodał.
Danił podkreślił, że jeśli lotnisko uzyska pomoc finansową na przeprowadzenie niezbędnych inwestycji i zadań remontowych, będzie mogło obsłużyć w 2029 roku 4,2 miliona pasażerów. Taka liczba przyniosłaby dochód na poziomie 23 milionów złotych. - Dzisiaj firma ma na koncie około dziewięciu milionów złotych. Obecnie nie mogę podejmować decyzji w skali długoterminowej, bo nie mam zapewnionych środków. My na początku roku szacowaliśmy, że pieniędzy wystarczy nam do końca sierpnia. Dzięki temu, że ruch się odbija, wystarczy nam tych środków do końca roku – powiedział Danił.
Propozycja solidarnej zrzutki
Burmistrz Nowego Dworu Mazowieckiego Jacek Kowalski mówił, że podjął próbę nawiązania porozumienia w kwestii pomocy Modlinowi. - Zapytaliśmy przedstawicieli lotniska, ile pieniędzy brakuje im w tym roku na bieżące funkcjonowanie. Lotnisko wskazało kwotę 20 milionów złotych. Zaproponowałem, aby wszyscy wspólnicy solidarnie tę kwotę wpłacili. Procedujemy to rozwiązanie. Jesteśmy po pierwszym głosowaniu. Jest ono pozytywne. Ale to dopiero wprowadzenie do zrobienia tych dopłat. Czekamy teraz na dość długą procedurę zatwierdzania tego w Agencji Mienia Wojskowego i na uchwałę wykonawczą – wyjaśniał Jacek Kowalski.
- Jak nas zapewniają wspólnicy po stronie rządowej, te procedury trwają kilka miesięcy – przyznał Kowalski. Zaznaczył, że lotnisko w Modlinie to tysiące miejsc pracy i zainwestowane setki milionów złotych osób, które widziały w porcie lotniczym potencjał do rozwoju. - Apelujemy do strony rządowej: opamiętajcie się i zagłosujcie za rozwojem Modlina – powiedział burmistrz Nowego Dworu Mazowieckiego.
"To lotnisko ma sens"
Ostatnio portem zainteresował się prywatny inwestor, francuska firma Egis, która chce odkupić 25 proc. udziałów. Firma zarządza 17 portami w siedmiu krajach na czterech kontynentach, m.in. w Belgii, na Cyprze oraz we Francji. Jednak na tę transakcję nie zgodził się zarząd PPL. Bolesław Piechucki z Egis stwierdził podczas debaty, że decyzja o szukaniu możliwości wejścia do Modlina nie była przypadkowa. - Jest mało lotnisk na świecie, które w bardzo krótkim czasie uzyskują trzy miliony pasażerów rocznie. Ten fenomen należy do Modlina. Nie znam lotniska, które by tak szybko zbudowało stabilny ruch pasażerski – powiedział.
Jak zaznaczył, Egis chce wejść do spółki jako mniejszościowy udziałowiec, bo na to pozwala prawo. Inwestor miałby w pełni podporządkować się potrzebom samorządowym. - Egis gwarantuje jedną rzecz: że lotnisko będzie zarządzane podobnie jak 17 innych lotnisk. We wszystkich sytuacja jest pozytywna. Lotniska przynoszą dochody. Egis jest gotowy udostępnić swoje know-how – zapewnił.
Podkreślił, że firma dokładnie przeanalizowała wyniki finansowe podwarszawskiego portu lotniczego. - Z danych Krajowego Rejestru Sądowego nawet student ekonomii jest w stanie wyczytać, że to lotnisko ma sens – stwierdził.
"Jesteśmy w stanie podwoić liczbę pasażerów"
Z kolei prezes spółki Ryanair Sun Michał Kaczmarzyk stwierdził, że linia, którą reprezentuje, jest od lat największym przewoźnikiem w Polsce. - Ryanair zatrudnia w Polsce 1600, w tym około 350 osób tutaj, w Modlinie. W roku pandemicznym nadal byliśmy największym przewoźnikiem, mieliśmy ponad 4 miliony pasażerów. LOT miał 3,5 miliona, gdzie duża część była wygenerowana sztucznie przez "Lot do domu" – powiedział Kaczmarzyk.
- Modlin jest drugim lotniskiem w Polsce pod względem ilości bazujących samolotów linii Ryanair. Obecnie jest tu sześć samolotów na stałe. Pewnie tych samolotów byłoby więcej, gdyby nie to, że w 2019 roku doszliśmy do takiej granicy. Przepustowość terminala się skończyła – stwierdził. Dodał, że liczba rezerwacji na lipiec, sierpień i wrzesień wzrosła do poziomu z rekordowego 2019 roku.
- Kiedy restrykcje znikną, ja nie mam wątpliwości, że bardzo szybko osiągniemy trzy miliony pasażerów. W ciągu czterech, pięciu lat jesteśmy w stanie podwoić liczbę pasażerów z Modlina. Zakres inwestycji, które trzeba poczynić, jest absolutnie nieporównywalny do inwestycji, które w tej chwili w Polsce mają być realizowane. Mam tu na myśli lotnisko w Radomiu czy projekt lotniska centralnego. To jest ułamek pieniędzy, które można zainwestować w Modlinie, aby uzyskać przepustowość na poziomie sześciu milionów pasażerów – powiedział.
Zasugerował, że dofinansowanie Modlina byłoby dla polskiego rządu po prostu znacznie bardziej opłacalne. - Przejście z trzech milionów na sześć jest znacznie łatwiejsze niż zrobienie na nowym lotnisku 500 tysięcy. My jesteśmy zainteresowani rozwojem lotniska w Modlinie – podsumował.
"Władzy zależy, aby port upadł po cichu"
Wśród publiczności znaleźli się parlamentarzyści opozycji: Bożena Żelazowska z PSL i Maciej Lasek z KO, samorządowcy z Mazowsza, a także przedstawiciele przedsiębiorców prowadzących swoje biznesy przy lotnisku oraz związek zawodowy reprezentujący pracowników lotniska. - Przed nami przerażający obraz. Nikt nie liczy się z pieniędzmi i ludźmi, którzy tutaj są, którzy o to lotnisko dbali i rozwijali, a nawet oparli na nim swoje życie. Dlaczego ktoś chce zniszczyć coś, co już dobrze funkcjonuje. Druga strona nie dość, że nic nie mówi, to nic nie robi. A wręcz przeciwnie – istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że ma pewien plan, którego my nie znamy, a jego skutkiem będzie koniec Modlina. Nie znajduje pomysłu, jak przekonać stronę rządową do współpracy – powiedział prezydent Płocka Andrzej Nowakowski.
- Śmiało mogę to powiedzieć – jest to sytuacja polityczna. Strona rządowa ma świadomość, że ten port się doskonale rozwija. Ale żadne argumenty logiczne, matematyczne nie trafiają do strony rządowej – stwierdziła z kolei Bożena Żelazowska.
W mocniejszym tonie o postawie rządzących mówił burmistrz Zakroczymia Artur Ciecierski. - Trzeba to powiedzieć wprost: przedstawicielom władzy centralnej zależy, aby ten port upadł po cichu. My musimy krzyczeć. Można budować porty lotnicze, gdzie się chce, jak się ma na to pieniądze. Ale nie możemy dopuścić, żeby parę osób zaorało ten port, tylko dlatego, że ktoś tak uznał – powiedział. - Gdzie są przedstawiciele partii rządzącej? Boją się rozmowy merytorycznej? Mówmy o tym, bo się boją – dodał w swoim wystąpieniu.
Jakub Urbaniak, prezes stowarzyszenia na rzecz rozwoju przedsiębiorczości w powiecie nowodworskim: - Chciałbym zaapelować do strony rządowej i przekazać słowa rozpaczy i niepokoju. My, przedsiębiorcy pracujący na lotnisku, opieramy się o ścianę i moment bankructwa. Jeżeli to lotnisko zostanie zamknięte, to wszystko, co tutaj przez lata zbudowaliśmy, może runąć. A my nie będziemy mieli z czego utrzymać naszych rodzin. My tych biznesów nigdzie stąd nie zabierzemy, będziemy mogli je - mówiąc brzydko - zaorać. Strona rządowa musi wziąć pod uwagę, że jest nas tu tysiące. Pracujemy dzięki temu, że to lotnisko istnieje.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock