Koronawirus u pacjentów i pracowników szpitala. Sprawę bada Rzecznik Praw Pacjenta

Szpital przy ulicy Śniadeckiego w Lipsku
Andrusiewicz: za spadającą falą zakażeń mamy spadającą falę w szpitalach
Źródło: TVN24
W szpitalu w Lipsku wykryto koronawirusa. Jak tłumaczą władze placówki, zakażonych zostało dwóch pracowników i czworo pacjentów. Wcześniej nie zrobiono tam testów dwóm pacjentkom, które skarżyły się na złe samopoczucie. Sprawę bada Rzecznik Praw Pacjenta.

Sprawę dwóch pacjentek, które ze szpitala w Lipsku zostały wypisane, mimo że źle się czuły, opisywaliśmy na tvnwarszawa.pl. Pierwszy sygnał otrzymaliśmy na Kontakt 24.

"Tłumaczyli, że to przeziębienie"

Z relacji córki jednej z kobiet - pani Aldony - wynikało, że dwie kobiety przebywały razem w sali, jako współlokatorki i przez kilka tygodni uczęszczały na zajęcia na oddziale rehabilitacji w szpitalu w Lipsku. Pod koniec czterotygodniowego pobytu - tuż przed świętami - miały objawy grypopodobne. Od lekarza dostały jednak jedynie paracetamol. Po wypisie ze szpitala i powrocie do domu współlokatorka mamy pani Aldony zmierzyła sobie temperaturę - miała gorączkę. Dostała skierowanie na test, wynik okazał się pozytywny. Podobnie jak u mamy pani Aldony.

Jak opowiadała dalej nasza czytelniczka, w trakcie pobytu obie panie miały kontakt z innymi pacjentami, chodziły na zajęcia grupowe. - Ja nie mogę się pogodzić z tym faktem, że nikt nie wpadł na to, żeby je odizolować i przed wypuszczeniem do domu zrobić test – mówiła w rozmowie z tvnwarszawa.pl. - Tłumaczyli, że to tylko przeziębienie – dodała.

Kobiety uczęszczały też na mszę – w trakcie ich pobytu były Święta Wielkanocne. - Chodzi o świetlicę, w której był telewizor z transmisją. Mama mówiła, że kaplica była wówczas nieczynna. Pytałam, czy miały na sobie chociaż maseczki, ale mówiła, że tam też jadły, bo była to świetlica na stołówce – opowiedziała nam pani Aldona. Jak przekazała jej mama, w szpitalu był zakaz wychodzenia i nie było możliwości, by opuścić placówkę.

Koronawirusa u pacjentów i pracowników

O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy dyrektor szpitala w Lipsku Marię Chmielnicką. Wcześniej tłumaczyła, że objawy kobiet nie wskazywały na covid i nikt w szpitalu nie skarżył się na podobne dolegliwości. Zarządziła jednak przeprowadzenie testów wśród pracowników szpitala oraz pacjentów. - Od wszystkich pacjentów i pracowników pobraliśmy wówczas wymazy PCR. Wykazały, że mamy dwóch chorych pracowników - kierownik i oddziałową - oraz sześć osób wśród pacjentów - te dwie panie i czterech pozostałych. Wszystkie te osoby zostały wypisane do domu – przekazała nam w piątek dyrektor.

Dodała, że zakażone osoby przebywają w izolacji domowej. - Czują się nieźle, te panie zresztą też. Żadna z tych osób nie jest hospitalizowana – poinformowała Chmielnicka. Zapewniła, że przeprowadzono gruntowne czyszczenie całego szpitala, łącznie z naświetlaniem i fumigacją. - W tej chwili jesteśmy już gotowi do pracy. Nie potrafimy określić źródła, ponieważ te dwa zakażenia i natychmiast zrobione u nas testy pokazały, że zachorowania były w tym samym czasie. Trudno powiedzieć, które zakażenia były tymi pierwszymi – oceniła. Podkreśliła przy tym, że zaostrzony zostanie reżim sanitarny.

Zakaz odwiedzin i opuszczania szpitala

- Od początku pandemii panuje u nas absolutny zakaz opuszczania placówki oraz zakaz odwiedzin. Taki zakaz sama osobiście wprowadziłam zarządzeniem. Pielęgniarki tego pilnują. Jeśli któraś z pań opuściła szpital, to jest równoznaczne ze złamaniem regulaminu. Nawet jeśli rodzina coś podaje, to jest okres detoksykacji, nie ma podawania na przykład toreb z rąk do rąk – zastrzegła dyrektor.

Potwierdziła też, że szpitalna kaplica pozostaje zamknięta ze względu na ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa. - Pacjenci mogli oglądać mszę w telewizji na świetlicy. Zachowany był jednak odpowiedni dystans, był także obowiązek noszenia maseczek – podkreśliła. Przyznała jednak, że czasami trudno upilnować pacjentów. - Ludzie mają różne pomysły, wkradają się wejściem ewakuacyjnym, witają się, bo strasznie są stęsknieni. A ta choroba jest podstępna i u każdego daje różne objawy – dodała.

Kilka dni po publikacji naszego artykułu sprawą zajął się Rzecznik Praw Pacjenta. Jak przekazała Małgorzata Duda z biura rzecznika, "podjął z urzędu działania wyjaśniające w sprawie pacjentek, które przebywały na oddziale rehabilitacji w szpitalu, w Lipsku. Pomimo wskazań, że czują się coraz gorzej, zostały wypisane ze szpitala bez testu. Wynik, zlecony przez lekarza POZ okazał się pozytywny".

Jak dodała, rzecznik poprosił szpital o wyjaśnienie. - Wpłynęła odpowiedź. Po jej analizie podejmiemy dalsze kroki lub zakończymy sprawę stwierdzeniem lub niestwierdzeniem naruszenia praw pacjenta – przekazała nam również w piątek Małgorzata Duda.

Czytaj także: