W niedzielę rano maszynista pociągu na trasie Warszawa-Lublin zgłosił nieprawidłowości w infrastrukturze kolejowej w rejonie Życzyna w powiecie garwolińskim, w pobliżu stacji PKP Mika. Wkrótce policja potwierdziła, że doszło tam do uszkodzenia fragmentu torów, co spowodowało zatrzymanie składu.
Z relacji mieszkańców wynika, że w sobotę wieczorem w okolicy rozległ się donośny huk.
- Nic nie widziałem, bo było to około godziny 21. Oglądałem telewizję i usłyszałem potężny wybuch. Zadrżał cały budynek, szyby, szklanki w segmencie. Nie wiedzieliśmy, co się stało. Zaczęliśmy z żoną oglądać się w okolicy. Myśleliśmy, że może butla z gazem wybuchła albo jakiś wypadek. Nic nie było widać. Była cisza. Na myśl przyszło, że to też może jakiś dron - mówił w rozmowie z reporterem TVN24 Wojciechem Skrzypkiem mieszkaniec miejscowości Mika.
Jak dodał, nawet ludzie mieszkający kilka kilometrów dalej słyszeli ten dźwięk.
"Bezprecedensowy akt dywersji"
Premier Donald Tusk poinformował w poniedziałek rano o ustaleniach służb. "Niestety potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Na trasie Warszawa-Lublin (wieś Mika) doszło do aktu dywersji. Eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy" - przekazał.
Dodał, że celem eksplozji było "najprawdopodobniej wysadzenie pociągu".
"To bezprecedensowy akt dywersji wymierzony w bezpieczeństwo państwa polskiego i jego obywateli. Trwa śledztwo. Tak jak w poprzednich tego typu przypadkach dopadniemy sprawców, niezależnie od tego, kto jest ich mocodawcą" - zapowiedział premier.
Jak dodał, na tej samej trasie doszło również do drugiego incydentu - w Puławach, czyli bliżej Lublina, uszkodzona została sieć trakcyjna.
Działania na miejscu zdarzenia prowadzą m.in. policja, prokuratura, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i służby kolejowe. Resort obrony narodowej podał, że wojsko sprawdzi około 120 kilometrów linii kolejowej biegnących aż do granicy w Hrubieszowie.
Zgłoszenie o huku
Szef MSWiA Marcin Kierwiński poinformował, że pierwsze "informacje dotyczące huku w bliżej nieokreślonym terenie" mieszkańcy pobliskiego obszaru zgłosili policji w sobotę około godziny 22.
- Patrol, który tam pojechał, nie zidentyfikował żadnego uszczerbku w infrastrukturze, aczkolwiek trzeba zdawać sobie sprawę, że to były godziny późnonocne, więc działania policji w tym zakresie trwały od wczesnych godzin rannych - powiedział Kierwiński.
W poniedziałek po południu pociąg osobowy nadal stoi w miejscu niedzielnego incydentu, w pobliżu stacji Mika. To około 150-200 metrów od najbliższych domostw. Policja odgrodziła teren miejsca zdarzenia. Osoby postronne nie mają tam wstępu. Z daleka widać, że służby kolejowe naprawiają szyny. Ruch pociągów odbywa się po jednym torze. Ze stacji Mika pociągi kursują w kierunku m.in. Warszawy, Lublina, Dęblina, Łowicza, Sochaczewa, Otwocka i Żyrardowa.
"Cała chałupa zadrżała"
Okoliczni mieszkańcy spotkani w pobliżu incydentu powiedzieli, że w sobotę wieczorem słyszeli wybuch.
- Wnuk od razu z góry przybiegł. Sąsiedzi wybiegli na ulice zaniepokojeni, ale nikt nic nie wiedział jeszcze, co się stało - relacjonował jeden z mieszkańców wsi Mika, który chce pozostać anonimowy.
Pani Halina Zduniak potwierdziła również, że w sobotę około godziny 21 słychać było wybuch.
- Huk to był okropny. Moja córka, która mieszka blisko stacji, mówiła, że cała chałupa zadrżała. Jeden do drugiego dzwonił, nikt nic nie wiedział. Pewnie każdy myślał, że to znowu jakieś drony. Niedaleko jest też jednostka wojskowa, gdzie są składy paliwa lotniczego i od razu też takie podejrzenia były. Dopiero rano dowiedzieliśmy się, że jest taka awaria i wyrwało szyny - opisała kobieta.
Na stacji kolejowej w kierunku Warszawy stała w poniedziałek m.in. Ola, która nocowała u koleżanki i wraca teraz do Pilawy. O incydencie nic wcześniej nie słyszała.
- Mam nadzieję, że pociągi będą normalnie jakoś kursowały, żeby dojechać do domu - dodała.
Wśród oczekujących na stacji był też pan Eugeniusz, który odprowadzał żonę na pociąg do Warszawy. Od szwagra dowiedział się o zdarzeniu na kolei.
- Znajomi, którzy mieszkają kilometr stąd, mówili, że wieczorem aż szyby trzeszczały. Inny znajomy myślał, że drzwi mu wywali. Było strasznie. Każdy się teraz obawia, a szczególnie ci, którzy jeżdżą pociągiem - dodał mężczyzna.
Naprawa potrwa do wieczora
PKP Polskie Linie Kolejowe poinformowały w komunikacie, że w nocy z niedzieli na poniedziałek na odcinku Puławy Azoty-Zarzeka służby PKP PLK wykryły element znajdujący się przy torze, który mógł być powiązany z wcześniejszym zdarzeniem na odcinku Sobolew-Życzyn.
Tory w pobliżu stacji Gołąb koło Puław biegną wzdłuż lasu, z daleka od domostw. Jeszcze w poniedziałek przed południem policjanci ze Strażą Ochrony Kolei przemieszczali się pieszo przy linii kolejowej, sprawdzając pobliską infrastrukturę.
"Na miejscu pracuje pociąg sieciowy. Ruch pociągów odbywa się po jednym torze. Ze wstępnych deklaracji wynika, że naprawa potrwa do wieczora" - dodały w poniedziałkowym komunikacie PKP PLK.
Autorka/Autor: kk, katke
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Przemysław Piątkowski / PAP