Ochoccy urzędnicy kazali zdemontować ławkę w Parku Szczęśliwickim, w którą w sobotę uderzył 12-latek, zjeżdżający na pontonie śnieżnym. Chłopiec zmarł w szpitalu. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Sprawą zajął się reporter programu "Polska i Świat" Łukasz Wieczorek.
Łukasz Wieczorek spytał urzędników wprost: - Czy nie uważacie, że powinniście zareagować wcześniej? - Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się, że to będzie miejsce, z którego mieszkańcy będą korzystać w ten sposób korzystać – przyznała rzeczniczka ochockiego urzędu Monika Beuth-Lutyk. Chodzi o górkę w Parku Szczęśliwickim od strony Włodarzewskiej, która w weekend zamieniła się w stok saneczkowy. To właśnie tam zjeżdżający na śnieżnym pontonie 12-latek uderzył głową w ławkę. Obrażenia były tak duże, że nie udało się go uratować.
Niebezpiecznych sytuacji było więcej
Pan Tomasz przyszedł na miejsce tragedii zapalić znicz. - Przyszedłem, bo też mam syna i dzień przed tym tragicznym wypadkiem również tu zjeżdżałem. Miałem taki przypadek, że syn zjeżdżał i uderzył w ten murek [ceglany mur kościoła u podnóża górki – red.] – opowiadał pan Tomasz.
Ale niebezpiecznych sytuacji było dużo więcej. Niektóre udało się uchwycić kamerom TVN24, o innych opowiadali mieszkańcy.
- Trzy dni wcześniej mój synek zjeżdżał z tej samej górki i uderzył w takie malutkie, trzycentymetrowe drzewko, które tutaj rośnie – mówiła pani Wanda, która ostatecznie zrezygnowała z zabawy w tym miejscu.
Jak zaznaczała, jeszcze przed tragedią zdawała sobie sprawę, że w tym miejscu jest niebezpiecznie, ale nie była świadoma, że może skończyć się to tak tragicznie: - Bo jeśli kończy się guzem czy siniakiem, to powiedzmy, że można jeszcze przejść do porządku dziennego, ale śmierć to jest już tragedia.
Pani Dorota dziwiła się, że rodzice pozwalają jeździć swoim pociechom w parku. - Sami dorośli też zjeżdżali, ledwo hamując przed ogrodzeniem kościoła – zauważyła. Dzielnica zapowiedziała, że docelowo nikt nie będzie zjeżdżał z górki. - Próbujemy wynająć czy wypożyczyć od stoku narciarskiego takie siatki do wyznaczania tras, żeby rozstawić je w poprzek i uniemożliwić tam jazdę na sankach – wyjaśniała rzeczniczka Ochoty.
Problem dotyczy całego kraju
Po tragedii w Warszawie zagregował Sosnowiec. - Natychmiast zabezpieczyliśmy słupy oświetleniowe, które mogłyby zagrażać bezpieczeństwu na naszej górce Środulskiej, gdzie zainteresowanie zjazdami jest ogromne – poinformował prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński.
Problem dotyczy całego kraju. Wiele pagórków zamienia się zimą w stoki. Nie ma tutaj regulaminów, obowiązuje zdrowy rozsądek. - Przy zjazdach z takich górek, niezależnie od miejsca, nie wiemy tak naprawdę, dokąd dojedziemy sankami – zwrócił uwagę Rafał Rutkowski z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji. W miniony piątek na Pradze Południe małe dziecko po zjeździe z górki utknęło na lodzie. Musiała interweniować straż pożarna. Wszystko skończyło się szczęśliwie. - Apelujemy do rodziców, żeby zanim wyjdą ze swoimi pociechami na sanki, zastanowili się dobrze nad doborem miejsca – mówiła rzeczniczka straży miejskiej w Gdańsku Marta Drzewiecka. Strażnicy zalecają, żeby unikać górek w okolicach dróg, akwenów wodnych i miejsc, gdzie można wjechać w przeszkodę.
Śledztwo prokuratury
Jak poinformowała we wtorek rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz, w poniedziałek zostało wszczęte śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci małoletniego.
- Przeprowadzono czynności procesowe polegające na oględzinach na miejsca zdarzenia. Zabezpieczony został ponton śnieżny, na którym zjeżdżał małoletni, przesłuchano niektórych świadków zdarzenia. W sprawie powołano biegłego z zakresu medycyny sądowej w celu ustalenia przyczyny zgonu małoletniego. Zlecono podjęcie kolejnych czynności dowodowych mających na celu ustalenie przebiegu zdarzenia – przekazała nam prokurator Skrzyniarz.
Postępowanie nadzoruje Prokuratora Rejonowa Warszawa-Ochota.
Źródło: TVN24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Polska i Świat, TVN24